Naszym zdaniem

Powieść z serii „ciekawostki historyczne (makabryczne!)” opowiadająca o dwóch tysiącach lat fenomenu zombie, który nie chce umrzeć.

9
Styl i język
9
Treść i fabuła
10
Okładka
9
Zapach

„Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie”, jak tylko zobaczyłam tytuł tej publikacji, odezwała się we mnie natura zapalonego (a także napalonego) zombie pochłaniacza. Prawdziwe zombie? Serio? Muszę to mieć! Zwłaszcza że czytałam już kilka pozycji z tej samej serii – Ciekawostki Historyczne – i żadna z tych pozycji mnie nie zawiodła. Wydawane w twardych oprawach książki zawierają historyczne fakty, których nie wykładają w szkołach. Wielka szkoda, bo takiej historii uczyłoby się z wielką przyjemnością.

W „Żywych trupach” Adam Węgłowski przeprowadził swoje prywatne historyczne śledztwo odnośnie mitu o zombie. Tylko czy aby na pewno to jest mit? Wnioski do jakich doszedł w książce mogą zaskoczyć niejednego niedowiarka, co więcej, zaskoczyły nawet mnie. Zwłaszcza że „Żywe trupy” mają charakter naukowy, a autor załącza wiarygodne przypisy i odnośniki do swoich tez i przemyśleń. I tak możemy się dowiedzieć o tym, że Jezus, który wskrzesił zmarłego Łazarza, miał konkurencyjnego cudotwórcę, który także to potrafił oraz, że w Kodeksie Karnym Republiki Haiti przepisy prawa zabraniają zmieniania ludzi w zombie. Znajdziemy tu także odpowiedzi na pytanie: dlaczego chińskie zombie podskakują, czym jest tajemniczy proszek zombie i co wspólnego z zombie ma ryba fugu? A szukając bliżej na naszych polskich ziemiach dowiemy się tego, że nawet nasi dziadkowie wierzyli w zombie pod postacią strzygonia. Co więcej, na ziemiach polskich krążyli łowcy zombie, tak zwani baczowie i bosorki (chociaż tym było bliżej do czarownic)! Dla potwierdzenia tego, że w Polsce wiara w żywe trupy była niezwykle rozpowszechniona i to jeszcze w XX wieku, Adam Węgłowski przytacza historię pewnego mężczyzny spod Wielunia, który: …został uznany za zmarłego i położony do trumny, choć w rzeczywistości tylko zapadł w letarg. Nieuświadomieni ludzie nie zdawali sobie jednak z tego sprawy. Kiedy więc wieczorem stare kobiety zawodzące przy trumnie zauważyły, że nieboszczyk się porusza, wcale się nie ucieszyły. Z wrzaskiem wybiegły z chałupy. „Strzygoń!”[…] Wreszcie zebrała się grupka co śmielszych mężczyzn. To „komando strzygoni” uzbroiło się w siekiery, widły i kłonice […], po czym wparowało do chałupy zmarłego. „Strzygoń” próbował wygramolić się z trumny i zapewne chciał wyjaśnić sytuację […], ale nie zdążył […] sąsiedzi obcięli mu głowę. Autor przytacza jeszcze więcej ciekawych opowieści, które potrafią zjeżyć włoski na karku, i w które zwykłemu człowiekowi ciężko jest uwierzyć.

Liczne ciekawostki, fakty i opowieści wciągają czytelnika w ten dziwny świat znajdujący się na pograniczu rzeczywistości i fantazji. Szkoda tylko, że tego jest tak mało! 231 stron z całą pewnością nie wyczerpuje tematu o zombie, a tylko pokazuje nam, że na całym ludzie wierzą w umarlaków wstających z grobu. Gdyby poszukać głębiej, na pewno znajdzie się o wiele więcej historii o zombie.

Zapytajcie swoich dziadków i pradziadków!

Z bólem serca muszę to stwierdzić: historia podana w odpowiedniej formie, może być szalenie ciekawa i fascynująca. A prawda o zombie jest dziwniejsza od fikcji. Niedowiarkom polecam przeczytanie „Żywych trupów” i sprawdzenie przypisów!

Joanna Baster