Bookeriada

10 pytań do recenzenta książek. Magdalena „tattwa” Stępień: „Recenzent musi mieć odwagę, żeby zdobyć się na krytykę”

Jako portal o literaturze z recenzjami książek mamy do czynienia na co dzień – stanowią jedną z głównych aktywności, których jako zespół się podejmujemy. O swoich wrażeniach nt. książek pisuję i ja, jednak szczerze muszę wyznać, że forma recenzji nigdy nie była moją ulubioną. Rzadko kiedy zdarza się, żebym z tego, co napisałam była w 100% zadowolona. O wiele lepiej czuję się w bardziej luzackiej formie felietonu, dlatego tym bardziej podziwiam wszystkich, których recenzje czytam z zainteresowaniem. Jedną z takich osób jest Magda, którą w sieci można spotkać pod pseudonimem Tattwa, i to właśnie ją postanowiłam tym razem wypytać o tajniki pracy recenzenta. 

1) Jak zaczęła się Twoja przygoda z książkami?

Nauczyłam się czytać, kiedy miałam ok 4,5 roku, może 5 lat. W zerówce czytałam już na tyle płynnie, że zastępowałam czasami przedszkolankę podczas głośnego czytania. Od tego czasu czytałam obsesyjnie i niemal bez przerwy, szybko przerabiając kolejnych klasyków. Pochodzę z „czytającego” domu – odkąd pamiętam, wszędzie natykałam się na książki i prasę, dzięki rodzicom i dziadkom wyrobiłam sobie nawyk czytania w każdej wolnej chwili. Przy jedzeniu i w wannie też 😀

2) Jak wyglądała Twoja “ścieżka kariery” recenzenta książek? Jakie studia skończyłaś? Czy przydają Ci się one w trakcie pisania o książkach?

Nie skończyłąm studiów, to one skończyły ze mną 😀 Studiowałam religioznawstwo na UJ i wciąż noszę się z zamiarem skończenia kierunku, ale bezustannie odkładam to w czasie. Na studiach czytałąm naprawdę dużo, ale siłą rzeczy była to raczej literatura naukowa. Na prozę zostawało zdecydowanie mniej czasu. Dzisiaj też, muszę przyznać, chętniej sięgam po fachowe opracowania z mojej dziedziny (oraz pokrewnych) niż po coś „do czytania”. Jeśli decyduję się na prozę, zazwyczaj wybieram literaturę z wyższej półki: szkoda mi trochę czasu na rozrywkę, która niczego nie wnosi.

3) Jakie cechy charakteru przydają się w pracy recenzenta książek?

Na pewno tzw. „lekkie pióro”, chociaż nie lubię tego określenia. Wielu początkujących recenzentów trzyma się kurczowo sztywnej formy recenzji i przez to teksty są sztywne i nudne, bardzo szkolne. Opisują po kolei bohaterów, streszczają nadmiernie fabułę, zbyt mocno skupiają się na opisywaniu własnych wrażeń zamiast na uzasadnieniu ich. Bardzo ważny jest zmysł krytyczny i szeroka wiedza ogólna – dzięki temu recenzent może odwołać się do innych dzieł kultury, dostrzec analogie lub wtórność książki, inspirację stylem innego pisarza. Potrafi wtedy docenić nowatorski pomysł, nieszablonową narrację. Ta wnikliwość przesądza o wartości recenzji – skala porównawcza pozwala na wyłapaniu w książce rzeczy, których być może przeciętny czytelnik nie wyłapie. Przydaje się też ponadprzeciętna znajomość języka – to aspekt, który opisuje niewiele recenzentów, a w niektórych przypadkach warto podkreślić, że styl pisarza ma swoje charakterystyczne cechy, jak. np. zabawy językiem, lub charakterystyczna składnia. Recenzent, który nie czyta wystarczająco wiele, który nie jest oczytany, może nie dostrzec tego, że słownictwo pisarza jest ubogie lub nad wyraz bogate, nie zauważa stylizacji językowych, może nie docenić np. tego, że język postaci jest zróżnicowany.

Recenzent musi mieć też odwagę, żeby zdobyć się na krytykę, czasami ostrą. Pojawiają się książki po prostu przeciętne lub słabe, złe tłumaczenia, wtórne fabuły, papierowi bohaterowie. Zadaniem recenzenta jest to wyłapać. Wiele osób podczas pisania boi się, że kogoś urazi, lub – co gorsza – obawia się, że z powodu złej recenzji straci możliwość współpracy z wydawnictwem. Jest to problem zwłaszcza dla młodych blogerów recenzujących książki na własnych blogach – współpraca tego rodzaju jest dla nich sposobem pozyskiwania książek „za darmo” i z tego powodu starają się często przypodobać wydawcy, broniąc nawet najsłabszych tytułów. W efekcie powstają recenzje w stylu „książka była kiepska, ale nie jest aż taka zła i na pewno się komuś spodoba”, podczas gdy wyrazistość opinii jest jedną z ważniejszych cech recenzenta.

4) Co lubisz w recenzowaniu książek?

Możliwość poddania książki analizie na bardzo głębokim poziomie. Po lekturze wyjątkowo dobrych pozycji zastanawiam się często nad problemami w nich poruszonymi, ale dopiero podczas pisania (lub rozmowy z kimś) uświadamiam sobie pewne rzeczy i docieram do sedna problemu. Stwierdzenie, że tytuł jest dobry lub nie – to za mało. Są książki, które zasługują na więcej.

5) Czego nie lubisz w recenzowaniu książek?

Momentów, kiedy uświadamiam sobie, że przeczytana książka była po prostu przeciętna, takie recenzje pisze się najtrudniej i mam wrażenie, że są po prostu bezwartościowe: nie mogę zdecydowanie polecić lub odradzić lektury, jedynie skwitować zdaniem „można – ale po co?”, Z tego powodu bardzo starannie dobieram pozycje, żeby nie musieć pisać letnich recenzji. Uważam, że życie jest za krótkie na czytanie przeciętnych książek 😉

6) Jak wygląda typowy proces recenzowania książki?

Po skończeniu książki bardzo często siadam od razu do pisania – jeśli coś mnie wyjątkowo poruszy podczas lektury, w trakcie czytania robię pierwsze notatki, spisuję luźne myśli i odniesienia, zwłaszcza, gdy wyłapuję literackie nawiązania do innych dzieł kultury lub gdy trafię na interesujący cytat. Im lepsza (lub im gorsza) książka, tym większa potrzeba, żeby przelać myśli na papier. Samo spisanie recenzji to w moim przypadku proces przyjemny i raczej krótki: jakość tekstu zależna jest bardziej od tego, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie książka niż od czasu, który poświęcę na napisanie tekstu.

Czasami jest jednak tak, że całymi dniami zwlekam z pisaniem: nie mam pomysłu na to, jak rozpocząć lub co uczynić centralnym motywem recenzji, na czym skupić się najbardziej. To właśnie problem związany z przeciętnymi książkami 🙂

7 i 8) Zabawna, straszna lub dziwna historyjka, która przydarzyła Ci się podczas pracy przy recenzowaniu książek?

Na poły straszna, na poły dziwna przygoda, która przydarzyła mi się podczas recenzowania… Kiedyś po opublikowaniu tekstu napisał do mnie autor książki, wyraźnie urażony, który chciał bronić swojego dzieła. Sytuacja była o tyle kuriozalna, że książka nie była zła – chociaż niepozbawiona słabych stron, była przyjemna w lekturze i interesująca pod względem merytorycznym. NIestety, jej redakcja wołała o pomstę do nieba – liczne błędy interpunkcyjne i ortograficzne sugerowały, że nikt nie dokonał nawet pobieżnej korekty tekstu, przez co czytanie było momentami męczarnią. O ile więc samej książce wystawiłabym ocenę wyższą, o tyle wydawnictwo, które ją opublikowało, powinno się wstydzić. Zwłaszcza, że mowa o wydawnictwie, które umożliwia początkującym autorów publikację książki za pewną opłatą – wydawałoby się, że opłata ta powinna zawierać pracę korektora.

9) Trzy rady dla każdego, kto chce recenzować książki?

10) Co teraz czytasz?

Zawsze czytam jednocześnie kilka książek – jestem w trakcie „Marii i Magdaleny” Magdaleny Samozwaniec (po raz kolejny, dla przyjemności), „Beksińskich” Magdaleny Grzebałkowskiej (recenzja dla portalu Noir Cafe), tomiku poezji Fernando Pessoi (recenzja dla portalu Noir Cafe), II tomu „Przedksiężycowych” Anny Kańtoch (dla przyjemności), „Grywalizacji” Pawła Tkaczyka (w ramach dokształcania się do pracy), „W drodze” Jacka Kerouaca (od czasu obejrzenia filmu „Big Sur” tonę w twórczości Beat Generation – lepiej późno niż nigdy). Kiedy uporam się z tym zestawem, czeka na mnie kolejne kilkadziesiąt książek, których przeczytanie wciąż odkładam w czasie.

Magdalena „tattwa” Stępień o sobie: Czytam szybko, piszę jeszcze szybciej, niemal kompulsywnie. Balansuję gdzieś na granicy publicystyki, literatury, poezji, analizy naukowej i zupełnej grafomanii. W krytyce nie uznaję kompromisów, lubię się zachwycać, nie znoszę tracić czasu. Boję się, że umrę, zanim przeczytam wszystko, co chcę przeczytać. Chętnie wracam do klasyków, doceniam rozmach wizji i bogactwo wyobraźni, uwielbiam pisarzy dokonujących eksperymentów językowych, pociąga mnie realizm magiczny. Przepadam za Gombrowiczem, Bułhakowem, Marquezem, Liberą, Witkacym, Mrożkiem, Tołstojem, Schulzem, lubię Murakamiego i nie wstydzę się do tego przyznać. W ciągu ostatnich lat zachwycił mnie China Mieville (cykl Bas Lag), Kim Stanley Robinson („2312”), Zadie Smith („O pięknie”, „Białe zęby”), Peter Heller („Gwiazdozbiór psa”). Nie przeczytałam „Ulissesa”. Ale zamierzam.

Przepytywała: Justyna Sekuła

PS. www.tattwa.pl