Bookeriada

Co w polskiej fantastyce piszczy: 10 książek, które musisz przeczytać zanim powiesz, że „polska fantastyka jest nudna”.

Niedawno, jadąc tramwajem, usłyszałam/podsłuchałam (niepotrzebne skreślić) rozmowę dwóch młodych dziewczyn. Jedna z nich stwierdziła, że „nie czyta polskiej fantastyki ponieważ ta jest nudna”. Natchniona jej wypowiedzią postanowiłam stworzyć listę:

10 książek, które musisz przeczytać zanim powiesz, że „polska fantastyka jest nudna”.

Po kliknięciu na „+” pojawi się krótki opis książki.

Andrzej Sapkowski, „Wiedźmin” (cykl)

Zaczynamy od klasyki. Cykl o wiedźminie, w którego skład wchodzi pięć powieści: „Krew elfów”, „Czas pogardy”, „Chrzest ognia”, „Wieża Jaskółki” i „Pani Jeziora”. Dodatkowo do cyklu zaliczane są także zbiory opowiadań:  „Ostatnie życzenie” oraz „Miecz przeznaczenia”. Głównym bohaterem jest Geralt z Rivii – wiedźmin, broniący ludzi przed nadnaturalnymi stworzeniami. Na jego drodze staje Ciri – następczyni tronu Cintry, a Geralt przybiera rolę jej opiekuna i uczy ją walki. To tylko ogólny zarys fabuły, na którą składają się różne wątki (polityczne, miłosne, itd.) niekiedy niesamowicie zakręcone i zagmatwane, a jednocześnie tak dobrze znane z realnego świata. W cyklu wiedźmińskim każdy wykreowany bohater został precyzyjnie dopracowany i obdarzony swoim własnym, unikalnym charakterem. Każda rasa, każda warstwa społeczna ma swój własny język, kulturę i swoje własne przyzwyczajenia. Każda postać jest inna, każda ma inną historię, inne poglądy na świat, a nawet inne gesty i sposób wysławiania się. Ponadto Sapkowski stworzył swój własny, niezwykle realistyczny świat oparty na magii i wierzeniach słowiańskich, którym nadał zupełnie nowych barw. A opisy walk i taktyk wojennych powinny być wykorzystywane w celach dydaktycznych w wojsku polskim i szkole policyjnej.

Jarosław Grzędowicz, „Pan Lodowego Ogrodu”

Grzędowicz udowadnia, że dobra, polska fantastyka nie kończy się na Sapkowskim. Fabuła książki można by rzecz jest wręcz banalna. Ot, zwykły ziemski najemnik – Vuko Drakkainen – zostaje wysłany na obcą planetę, gdzie wśród zacofanej technologicznie i kulturowo cywilizacji (przypominającą ziemską sprzed dwóch tysięcy lat), musi odnaleźć zaginionych członków ekspedycji naukowej. Nic prostszego przecież – z ziemską elektroniką. A co, jeżeli się okaże, że na tej planecie ziemska elektronika wariuje?  Co jeżeli komputery są nic nie warte? Co jeżeli „tam występuje magia”? Grzędowicz, podobnie jak Sapkowski, serwuje nam dopracowany w najmniejszych szczegółach świat. Świat, który zachwyca i pobudza naszą wyobraźnię. Świat, który jest niezwykle rozległy, a najważniejsze jest to, że aby go sobie wyobrazić, wcale nie potrzeba nam mapy. Ta mapa pojawia się w naszym umyśle podczas czytania. Warto też zwrócić uwagę na niezwykle precyzyjne sceny walk, które możemy „obserwować” w zwolnionym tempie – krok po kroku. No i oczywiście sam klimat powieści – mroczny i bardzo często budzący niepokój, przywodzący na myśl horrory Kinga. Jak połączyć fantasy z science fiction i horrorem, a przy tym nie osiągnąć najwyższego szczebla kiczu? Zapytajcie o to Grzędowicza.

Andrzej Pilipiuk, „Kroniki Jakuba Wędrowycza”

Kroniki Jakuba Wędrowycza” to pierwszy zbiór opowiadań o najsławniejszym bimbrowniku i egzorcyście, pochodzącym z Wojsławic – Jakubie Wędrowyczu. No cóż, o egzorcystach napisano już wiele powieści i opowiadań, tylko pytanie ilu z nich miało przeszło osiemdziesiąt lat, czapkę uszatkę na głowie, dziurawe gumofilce na nogach i lubiło sobie chlapnąć za kołnierz? Na dodatek metody Wędrowycza są dość nietypowe, bo który szanujący się egzorcysta, zwalcza duchy nawiedzające hotel, pijąc z nimi bimber? A czy ktokolwiek z nas, gdyby zupełnie przypadkowo złapał złotą rybkę spełniającą życzenia, uciekłby od niej z krzykiem? Co wyróżnia tę książkę? Oryginalność! A także to, że każde następne opowiadanie, jest bardziej idiotyczne od poprzedniego. Każde następne opowiadanie wywołuje coraz to mocniejszy śmiech, który wzbiera w naszych piersiach (nie polecam czytania w autobusie – może powodować niekontrolowane wybuchy śmiechu). „Kroniki”, to nie jest lektura najwyższych lotów. Jeżeli ktoś szuka ambitnej literatury, to niestety na tym zbiorze opowiadań się zawiedzie. Natomiast jeżeli ktoś pragnie dobrej zabawy, śmiechu, odmóżdżenia oraz poczytania czegoś niesztampowego – Wędrowycz zaprasza do swojskiego bimberka.

Stanisław Lem, „Solaris”

Gdybym tworzyła ranking najsławniejszych książek polskiej fantastyki, to „Solaris” byłoby na pierwszym miejscu. Powieść tłumaczona na wiele języków, ekranizowana i popularna na całym świecie. Lem, wraz z głównym bohaterem – psychologiem Krisem Kelvinem – przenosi nas na obcą planetę Solaris, gdzie znajduje się stacja badawcza. Naukowcy tam przebywający, skupiają się głównie na poznaniu dziwnego oceanu, który wydaje się być inteligentną formą życia. Kris odkrywa, że z naukowcami dzieje się coś złego – mają dziwne urojenia. Niedługo później główny bohater sam  ich doświadcza, kiedy zaczyna widzieć swoją zmarłą żonę. „Solaris” przepełnione jest pytaniami dotyczącymi egzystencji człowieka, które dostarczają nam wielu materiałów do przemyśleń.  Czy naprawdę, my ludzie, jesteśmy tak potężni jak nam się zdaje? Dużym atutem powieści jest klimat, jaki stworzył Lem. Mroczny, budzący grozę i niepewność – nawet u głównego bohatera. Warto zaznaczyć, że „Solaris” po raz pierwszy zostało opublikowane w 1961 roku (54 lata temu!). Książka jest ponadczasowa, chętnie czytana przez starszych, jak i młodszych czytelników. Pomimo tego, że to nie jest lekka lektura.

Magdalena Kozak, „Nocarz”

Nocarz” to powieść otwierająca trylogię o wampirach autorstwa Magdaleny Kozak, następne to „Renegat” iNikt”. Ale, ale zaraz. Wampiry? Znowu? Ile można? Otóż można! Wampiry służące w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego podane w otoczce broni, szybkich samochodów i polskiej teraźniejszości? Wyśmienite wręcz połączenie! A jeżeli doprawić je rozłamem wewnętrznym, który dzieli wampiry na te żywiące się krwią syntetyczną (teoretycznie dobre) oraz te, które żywią się krwią naturalną (teoretycznie złe), otrzymamy danie doskonałe. No i wisienka na torcie? Główny bohater – Vesper, który według mnie jest bardzo realistycznie wykreowany (czytałam kilka recenzji, w których zarzucano mu zbytnią emocjonalność, ale ciekawi mnie, czy recenzenci zadali sobie pytanie, jak oni zachowywaliby się na miejscu głównego bohatera?). Największy atut powieści? Wiele. Zaczynając od wartkiej akcji, która trzyma nas w napięciu, poprzez rzetelne informacje o funkcjonowaniu agencji wywiadowczych oraz o militariach, a kończąc na Okruszku . Cała trylogia składa się w jedną, spójną całość, która jest od początku do końca przemyślana.

Jacek Dukaj, „Lód”

Alternatywna rzeczywistość. Rok 1924. Wyobraźmy sobie, że I wojna światowa nigdy nie wybuchła, że nie ma wolnej Polski i nadal jesteśmy pod władzą cara. Wyobraźmy sobie, że Warszawę skuwa lód i to w środku lata! Wyobraźmy sobie… albo nie, lepiej przeczytajmy, sięgając po „Lód” Jacka Dukaja, gdzie na kartkach ponad tysiącstronicowej powieści historia miesza się z science-fiction. Główny bohater – Benedykt Gierosławski – zostaje wysłany na Syberię, jego zadaniem jest odnalezienie własnego ojca, który to posiadł dziwną, nadprzyrodzoną zdolność, a którą car planuje wykorzystać do własnych celów.  Już sama fabuła zachwyca, a co dopiero postaci. Każdy bohater czy to pierwszoplanowy, czy to drugoplanowy jest dopieszczony do każdej, nawet najmniejszej cechy własnej. Wykreowany świat jest tak realistyczny, a opisy miejsc tak dokładne, że czytając książkę wydaje nam się, że cała akcja mogłaby się wydarzyć naprawdę. Tylko jaki wtedy byłby świat? Jakimi ludźmi bylibyśmy my sami?

Ewa Białołęcka, „Naznaczeni błękitem”

U Ewy Białołęckiej przenosimy się do krainy przepełnionej magią i smokami. Było? Oczywiście, że było. Ale czy były kudłate smoki przypominające psy, które miłują poezję i matematykę, ale panicznie boją się wody? Czy była magia, która nie polega na wyuczonym rzucaniu czarów, ale na sile naszej woli i wrodzonym talencie? Ponadto na palcach jednej ręki możemy policzyć książki, w których główny bohater jest upośledzony. Bo tacy są bohaterowie w „Naznaczonych Błękitem” – każdy talent okupiony jest cierpieniem. I tak poznajemy Białego Roga, którego nogi są bezużyteczne, został za to obdarzony potężną magią Tkacza Iluzji. Nocnego Śpiewaka, którego całe ciało pokryte jest sierścią, a który potrafi panować nad materią. Następnie poznajemy Kamyka. Potężna magia Tkacza Iluzji wywołała u niego głuchotę, przez co nie jest w stanie tworzyć pełnowartościowych iluzji. Trzy osobne historie, trzech osobnych bohaterów, ale łączy ich ze sobą wiele – wszyscy są nastolatkami, a autorka ukazuje ich proces dojrzewania, sposoby radzenia sobie w życiu i determinację do osiągnięcia wyznaczonych celów. Książka przepełniona ciepłym humorem, niezwykle pouczająca i poruszająca kwestie tolerancji i ułomności. Polecana zarówno młodzieży, jak i tym starszym czytelnikom w celu odświeżenia i odkopania swojego poczucia moralności.

Jakub Ćwiek, „Kłamca”

Co się stanie jeżeli Bóg odejdzie i zostawi władzę w rękach aniołów, których niestety ograniczają Boskie prawa? Zatrudnią oni chłopca na posyłki. Aroganckiego, pewnego siebie, nordyckiego boga – Lokiego. Tak, tego samego Lokiego, który jest bratem Thora (to ten z elektrycznym młotkiem). Loki, jako patron oszustw i kłamstwa, ma w głębokim poważaniu narzucane mu prawa i nie zawaha się przed użyciem wszystkich dostępnych środków, aby osiągnąć wyznaczony cel – oczywiście za odpowiednią opłatą w postaci anielskich piór. Książka przepełniona genialnym humorem, ciętymi ripostami głównego bohatera (po których nie można powstrzymać śmiechu) i aluzjami do różnych tworów popkultury. Mimo tego, że Jakub Ćwiek z dystansem podchodzi do chrześcijańskich wierzeń, momentami wręcz z nich żartuje, to robi to z wielkim wyczuciem i smakiem. Nikt nie powinien poczuć się urażony po przeczytaniu tej książki, a w zasadzie zbioru opowiadań, które są ze sobą bardzo luźno połączone. A wspominałam już, że „Kłamca” to debiut literacki Pana Ćwieka? Wyśmienicie udany :3.

Andrzej Ziemiański, „Achaja”

Zacznę od stwierdzenia, że „Achaję” albo się kocha, albo nienawidzi. Początek książki zaczyna się jak w baśni dla dzieci. Mamy księżniczkę – Achaję – dziedziczkę tronu Troy, mamy jej zawistną macochę oraz intrygę, za sprawą której młoda dziewczyna (piętnastoletnia) trafia do wojska, a w końcu do niewoli. I na tym się nasza baśń kończy. Zaczyna się brutalna, pełna przemocy rzeczywistość. Na szczęście zaledwie po paru latach, Achaji udaje się uciec, ale te doświadczenia kształtują jej charakter. Staje się silniejsza i już niedługo wykorzysta swoją siłę na polu walki jako dowódca. Równocześnie poznajemy też losy Mereditha – czarownika oraz przygody skryby Zaana i jego młodocianego towarzysza Siriusa. „Achaja” to książka naładowana wartką akcją, krwią płynącą strumieniami i brutalnością. Z całą pewnością nie jest to jedna z tych przyjemnych książek fantasy, gdzie ociekający testosteronem bohater nawala wszystko na swojej drodze, żeby uratować królestwo. Andrzej Ziemiański ukazał nam niezwykle realistyczną fantastykę, w której człowiek jest tylko człowiekiem i posiada ludzkie wady oraz słabości.

Jacek Piekara, „Sługa Boży”

Książka przenosi nas w realia średniowiecznej Europy, do świata, w którym Jezus Chrystus nie umarł, zszedł On z krzyża i wraz z apostołami krwawo rozprawił się ze swoimi prześladowcami. Akcja rozgrywa się w świecie, gdzie władzę sprawuje kler i Inkwizytorium. Głównym bohaterem zbioru opowiadań jest Mordimer Madderin – inkwizytor i to jeden z najlepszych, prawdopodobnie dzięki swoim unikalnym zdolnościom . Piekara dokonał rzeczy prawie niemożliwej, stworzył bohatera, z którego jest kawał drania, który posyła swoje ofiary na stos, a przy tym jest postacią, którą bez problemu da się lubić. Książka obfituje w sarkazm, humor, brutalne opisy i niemałą liczbę przekleństw. Dlatego przeznaczona jest raczej dla dorosłego odbiorcy.

Recenzje dziesięciu książek z naszego rodzimego rynku. Po przeczytaniu pierwsze co nasuwa się na myśl, to różnorodność. Tak. Polska fantastyka jest niezwykle kolorowa. Mamy w niej nieustraszonych podróżników w kosmosie, wampiry noszące odznaki ABW, pijanych egzorcystów i tych mniej pijanych wiedźminów, przebiegłych aniołów i aroganckich, nordyckich bogów, kalekich magów, twarde księżniczki i inkwizytorów. A przecież to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Wydawnictwa co chwilę podrzucają czytelnikom jakieś nowości ze świata polskiej fantastyki, jedne są bardziej udane inne trochę mniej, a na niektóre szkoda tracić czasu. Ale na pewno nie można polskiej fantastyce zarzucić, że jest nudna!

I niech tylko jeszcze raz w tramwaju, autobusie, na ulicy usłyszę takie zdanie! Wyciągnę wtedy „Lód” Dukaja, niczym najwspanialszy oręż, i kulturalnie, prawie bezboleśnie udowodnię, jak bardzo się ta osoba myli.

Joanna Baster