Bookeriada

RECENZJA: ARTHUR CONAN DOYLE, "PRZYGODY SHERLOCKA HOLMESA"

Wszyscy słyszeli o Sherlocku Holmesie, o jego przyjacielu doktorze Watsonie i ich niebywałej spostrzegawczości. W każdej kolejnej książce dwaj Anglicy walczą z tajemnicami i zagadkami. Kiedy większość osób mówi „Sherlock Holmes” ma na myśli fajkę, pelerynę i dedukcję, którą pamięta z filmów i seriali o tej postaci. Ale to za mało. Prawdziwego detektywa możemy poznać jedynie po przeczytaniu opowieści o jego przygodach, a jeśli lubimy słuchać, możemy włączyć sobie audiobook i przenieść się do dziewiętnastowiecznej Anglii.

Przygody Sherlocka Holmesa to zbiór dwunastu opowiadań. Jak zwykle w takich sytuacjach bywa, jedynych lepszych, innych gorszych, ale styl opisywanych intryg, które rozwiązują detektywi z Baker Street za każdym razem wywołuje gęsią skórkę. Jeśli do tego dodamy głos Janusza Zadury, który spokojną intonacją opowiada nam o losach Holmesa i Watsona możemy być pewni, że przy słuchaniu takiej książki kilkakrotnie złapiemy się na tym, że z emocji wstrzymujemy powietrze!
Rozwiązywanie zagadek kryminalnych przez Sherlocka Holmesa to klasyka, która do tego stopnia podbiła serca czytelników, że kiedy mowa o detektywie wypada kłamać, że zna się historie Ireny Adler czy Ligii Rudowłosych, bo jak to z wieloma klasykami bywa – każdy o nich słyszał, ale nikt nie czytał. Z mojej strony dodam tylko, że czas przestać oszukiwać siebie, że brakuje nam czasu na czytanie i sięgnąć po audiobook – koniecznie z obciętymi paznokciami, bo obgryzanie ich z nerwów zostawia wyjątkowo nieestetyczne ślady (wiem co mówię!).

Wszystkie opowiadania stanowią mieszankę tajemniczości i inteligencji szczodrze omaszczoną dedukcją. W przypadku tej książki Arthura Conan Doyle narratorem jest lojalny przyjaciel Sherlocka – doktor Watson, który prowadzi kronikę interesujących przypadków kryminalnych. Siłą „Przygód Sherlocka Holmesa” są barwne, często ambiwalentne postacie drugoplanowe. To dzięki nim każda historia jest wciągająca i mimo utartej formuły, każda jest inna. Klientami detektywa są ludzie przeróżnej profesji i statusie materialnym – od królów, poprzez arystokratów, aż po guwernantki i wszyscy dodają przygodom detektywa kolorytu.

Choć cały czas słuchając książki miałam przed oczami Juda Low i Roberta Downy Jr., którzy wystąpili w filmowej opowieści o Sherlocku Holmesie, to jednak nie przeszkodziło mi wciągnąć się w akcję tak bardzo, że kilka razy przyłapałam się na tym, że przyglądałam się mankietom koszul, czy kolanom spodni, jakbym chciała znaleźć jakiś ślad, który będę mogła podrzucić bohaterom książki. Boje się, że do dziś znajomi podejrzewają mnie o nerwicę, po tym jak wodziłam bacznym wzrokiem po ich ubraniach, żeby sprawdzić czy nie mają na nich otarć lub zabrudzeń, które będę mogła powiązać z jakimś faktem. Słowem, przez kilka dni, podczas których słuchałam „Przygód Sherlocka Holmesa” nie mogłam się od nich oderwać tak bardzo, że wydawało mi się, że jestem jedną z postaci książki.

Anna Kokoszka