Do lektury książki pt. „Masa o kilerach polskiej mafii” podeszłam z ogromnym dystansem. Do tej pory miałam styczność tylko z kilkoma fragmentami książek z serii „Masa o…” i wywiadami z Jarosławem Sokołowskim ps. Masa. Pokrótce też znałam historię Masy z medialnych doniesień na temat rozbicia grupy pruszkowskiej. Ten dosyć skromny miks informacji sprawił, że stanęłam po stronie tych ludzki, którzy uważają, że Masa stał się gwiazdorem budującym swój wizerunek na niechlubnej przeszłości, człowiekiem, który dużo opowiada o czymś, co powinno raczej przypieczętować jego status przestępcy, nie gwiazdy. Lektura „Masy o kilerach polskiej mafii” utwierdziła mnie w tym przekonaniu, chociaż nie mam na ten moment pewności, czy słusznie.
Książkę łyka się na raz – to trzeba przyznać, chociaż nie ma w tym nic dziwnego – wywiady nie wymagają od czytelnika dodatkowego zaangażowania, tylko działają tak, jakby rozmówcy siedzieli obok. Nie jestem jednak przekonana, do tego, w jaki sposób została ta opowieść skonstruowana. Z jednej strony Jarosław Sokołowski jawi nam się jako były gangster, człowiek obeznany ze światem przestępczym, sprawnie posługujący gwarą przestępczą. Z drugiej strony w swoich wypowiedziach posługuje się on niekiedy dość skomplikowanymi konstrukcjami językowymi. Nie dążę tutaj do stwierdzenia, że gangster nie może się posługiwać bogatym, wysokim językiem. Daleka jestem od takich ocen, nie mam tendencji do szufladkowania ludzi. Chcę jednak zauważyć, że w sposobie w jakim zbudowane są wypowiedzi Masy, dostrzegam pewien dysonans, wynikający, jak się domyślam, z kwestii redakcyjnych. Czasem odnosi się wrażenie, że jakieś słowa zostały specjalnie złagodzone lub wzmocnione, efekt jednak nie zawsze jest zadowalający.
Myślę, że zawartość książki stoi na zadowalającym poziomie. Sokołowski, prowadzony w rozmowach przez Górskiego, opowiada o wielu interesujących zagadnieniach związanych z zabójcami działającymi na zlecenie polskiej mafii. Niejednokrotnie przekracza granicę kraju i mówi na przykład o „kilerach” pracujących dla Rosjan. Opowieść Masy pozwala na zrozumienie mechanizmów rządzących światem przestępczym, pojęcie motywów, jakimi kierowali się zabójcy i ich szefowie. Całość zdaje się mocno przypominać sceny wyjęte chociażby z „Ekstradycji”, ale to chyba dobrze dla niej, bo chociaż Masa pewnie włożyłby ją między bajki, to jednak trudno jest się wyzbyć z pamięci wizji „gangsterki”, jaką stworzyła.
Jak już napisałam na wstępie, książka „Masa o kilerach polskiej mafii” utwierdziła mnie w przekonaniu, że Jarosław Sokołowski nieco gwiazdorzy kreując wizerunek siebie jako znawcy polskiego świata przestępczego. Nie twierdzę, że nim nie jest, ale nie mogę pogodzić się z tym, że wiedzę na jego temat zdobył będąc jego częścią. Jestem świadoma tego, że podejście takie może być z mojej strony niesprawiedliwe, dlatego, jeśli nadarzy się taka okazja, sięgnę po inne książki z serii „Masa o…”, aby wyrobić sobie ostatecznie zdanie na ten temat.
Sylwia Tomasik