Bookeriada

Recenzja: Bartosz Michalak, „Zatrzymani w kadrze”

„A najbardziej niezwykłe jest to, że oni zrobili ten film praktycznie za pomocą kijka i sznurka. Dziadek opowiadał mi, że na przykład pewne efekty kolorystyczne uzyskiwali dzięki nakładaniu na obiekty folii po cukierkach – bo innej folii wtedy nie było”. Oto jak powstał jeden z najbardziej niesamowitych filmów Wojciecha Hassa, Sanatorium pod klepsydrą, i tak pamiętał to Piotr Sobociński, wnuk operatora Witolda Sobocińskiego. Przywołany cytat mógłby właściwie posłużyć jako recenzja znakomitej książki Bartosza Michalaka Zatrzymani w kadrze, wydanej przez MG i opatrzonej dużą ilością unikalnych zdjęć z planów filmowych.

Zatrzymani w kadrze zostali skomponowani jako wspomnienia o polskich operatorach kamer – wspomnienia znanych reżyserów, scenografów czy aktorów. Polscy mistrzowie kamery ostatnich kilku dekad zaliczani są do ścisłej, światowej czołówki, z racji swojego wykształcenia, umiejętności widzenia z boku, pod lub ze światłem, łączenia wiedzy czysto technicznej z wiedzą z zakresu literatury, historii sztuki i plastyki. Nawet na czarno-białych taśmach, po przeczytaniu tej książki, nie wszystko jest tylko czarne lub białe – bohaterowie Zatrzymanych w kadrze potrafili stworzyć miraż innego, mniej szarego świata, lub odwrotnie – stworzyć nieskończenie czarno-białą iluzję. Wajda, Zanussi, Cybulski, Janda – to nazwiska, które są przeważnie znane każdemu, natomiast Lipman, Wójcik, Sobociński, Laskowski, Jahoda, Kłosiński, Petrycki, Sobociński, Edelman – te o wiele częściej padają z ust ludzi interesujących się filmem. A przecież bez artystycznych geniuszów, ukrywających się pod tymi nazwiskami, nie byłoby sukcesów polskiego kina, także na arenie międzynarodowej. Wspomnienia zawarte w książce przybliżają realia pracy operatora i zachęcają nas, abyśmy uzmysłowili sobie, jak wiele zależy od ukrytych artystów filmu. Uwzględniając światło lub jego brak nocą, najmniejsze detale, operator uruchamia naszą wyobraźnię, wyzwala nasze naturalne predyspozycje do uprawiania magii, a u niektórych prowokuje łzy wzruszenia. Żywa pamięć snujących wspomnienia i pasja tego, który ułożył z nich spójny obraz, tworzą, nawet z tego, co znane, zupełnie nieznaną opowieść. Już sam zestaw filmów, jakie przypominane są na kartach książki – tytułów stanowiących o pozycji polskiej kinematografii – może wprawić w euforię: Nóż w wodzie, Popiół i diament, Rękopis znaleziony w Saragossie, Pociąg, Wszystko na sprzedaż, Człowieku z marmuru, Amator, Lawa, Tatarak

Przeszkody tak często prowokowały powstawanie nowych technik, i pobudzały do życia nowy język, jako że to, co kontrowersyjne, należało ukryć, to, co prowokujące, wyłagodzić. Na czym jednak dokładniej polegała walka z cenzurą, z brakiem środków – i technicznych i finansowych; jakie – nie do pomyślenia dzisiaj – zadania, stawiały przed artystami kina realia PRL-owskiej rzeczywistości? Czy lata 90. przyniosły inne, nie mniej trudne wyzwania? Zapoznając się z „historiami zatrzymanymi w kadrze”, zaczynamy rozumieć, dlaczego wybitni reżyserzy na całym świecie gotowi byli czekać na wolny czas polskiego operatora z rozpoczęciem kręcenia własnych filmów.

Ze wspomnień zebranych przez Michalaka mógłby dziś powstać fascynujący film o walce o własną artystyczną tożsamość – film przeplatany metafizycznymi akcentami (z pojawiającą się w jednym z kadrów sroką, z opowieści aktorki Krystyny Jandy, pijącą campari, ulubiony trunek jej zmarłego męża, wybitnego operatora Edwarda Kłosińskiego).

Joanna Roś