Bookeriada

Recenzja: Dan Lyons, „Fakap. Moja przygoda z korpoświatem”

Muszę przyznać, że informacje zawarte na okładce książki Dana Lyonsa trochę wpłynęły na moje oczekiwania względem recenzowanej pozycji. Wzmianka o „światowym bestellerze” może do nich nie należała, ale wskazanie Fakapu, czyli mojej przygody z korpoświatem jako „szalenie zabawnej” – już tak. Po lekturze książki (swoją drogą brawa za ładne wydanie i szerokie marginesy) mam wrażenie, że takie podsumowanie nie do końca oddaje zawartość dzieła Lyonsa, w którym chyba więcej jest gorzkiego podsumowania iluzorycznego uroku start-upów niż beztroskiego śmiechu.

Ale zacznijmy od początku. Dan Lyons nie jest anonimową postacią. To przede wszystkim znany dziennikarz (współpracownik m.in. „Newsweeka” czy „Forbesa”), bloger technologiczny, a wreszcie mąż i ojciec w statecznym wieku. Niespodziewana utrata pracy zmusza go do podjęcia pracy w HubSpocie – firmie stosującej marketing „przychodzący”. I tutaj zaczyna się najważniejsza część książki, która opisuje zasady funkcjonowania tego dziwnego i nieraz groteskowego świata – a jednocześnie pełnego zagrożeń.

Fakap uchyla rąbka tajemnicy. Pozornie przyjazny świat – kolorowy, wypełniony entuzjastycznymi pracownikami, wielkimi słowami o motywacji i wzajemnym poklepywaniem się po plecach – z czasem okazuje się być czymś zupełnie innym. Ta zmiana perspektywy jest wynikiem niedopasowania Lyonsa, który od początku czuje, że nie jest to miejsce dla doświadczonego dziennikarza. Również jego postawa, zauważanie absurdów i mówienie o nich, prowadzi do kolejnych problemów w HubSpocie. Miejsce to, kreowane na przyjazną przestrzeń, jest tak naprawdę fabryką bylejakości i przeciętnych treści służących do bombardowania poczty potencjalnego klienta. Długo by można pisać o przytaczanych w książce sytuacjach, które świadczą o braku profesjonalizmu pracowników. Ale – zdaje się sugerować Dan Lyons – ich postawa nie jest przypadkowa. To logiczna konsekwencja zasad funkcjonowania start-upów i wiedzy o tym, jak podbić wartość takiej firmy bez troski o jej faktyczny dorobek. Generowany zysk niekoniecznie bowiem musi się wiązać z wartościową marką. I to jest smutna konstatacja, ponieważ uświadamia czytelnikowi, jak kwestie finansowe są powiązane ze start-upami, które służą zdobyciu majątku – ale tylko w przypadku wąskich grup zarządzających osób.

Lyons pokazuje mniej piękne oblicze takich firm, w których frazesy o zmienianiu świata i rozwoju pracowników są tylko pustymi słowami pod publikę. Równie bolesna jest refleksja o losie pięćdziesięciolatków, którzy praktycznie nie istnieją na rynku pracy – strata pracy w takim wieku jest śmiercią zawodową, o czym przekonał się sam autor. Równie nieprzyjemne jest dostrzeżenie tego, iż doświadczenie, wiedza, rozsądek nie są najbardziej pożądanymi atutami w HubSpocie.

Książka sporo mówi o bezsilności, frustracji – wystarczy wspomnieć problemy związane z jej opublikowaniem. Mimo wszystko pozwala także na refleksję – zwłaszcza o wspaniałym świecie start-upów i ich pracowników.

Sylwia Kępa