Bookeriada

Recenzja: Dubravka Ugrešić, „Amerykański fikcjonarz”

„Amerykański fikcjonarz” (oryg. „Američki fikcionar”) wybitnej chorwackiej pisarki Dubravki Ugrešić ukazał się na polskim rynku w 2001 roku. To książka gatunkowo trudna do zakwalifikowania. Jest to bowiem znakomity dziennik emigracji, wysokiej klasy proza autobiograficzna, nietuzinkowy zbiór esejów, oryginalny dziennik intymny, w wielu miejscach przypominający powieść z obszaru literatury pogranicza. To wreszcie subiektywny zapis czasu wojny na Bałkanach, którą autorka spędziła w Stanach Zjednoczonych, gdzie wykładała literaturę słowiańską na amerykańskich uniwersytetach.

Ugrešić rejestruje w swojej książce oczywiste zainteresowanie, które budziła w USA w okresie wojny w byłej Jugosławii i krótko po jej zakończeniu. Konfrontuje czytelnika z totalną indolencją Amerykanów (i nie tylko). Jest niepoprawna politycznie. W swoich eseistycznych zapiskach przekracza umowne i niepisane granice tego, czego nie wypada głośno powiedzieć. Równocześnie, poruszając istotne kwestie, o których świat Zachodu wolałby zapomnieć, pozostaje autoironiczna i lekka narracyjnie. Nie popada w emigracyjną frustrację, kiedy uświadamia sobie, że świat współczesny nie żyje jej problemami ani nie podziela jej obaw.

„W Bodega Keyzer Cafe, przy kawie, wypisuję na świstku papieru przeciwieństwa. Po prawej: organizacja, po lewej – dezorganizacja; demokracja – zastępcze symbole demokracji; cywilizacja – prymitywizm; prawo – bezprawie; świadomość racjonalna – świadomość mityczna; zwrot ku przyszłości – nekrofilskie opętanie przeszłością; obliczalność –nieobliczalność; uporządkowany system kryteriów i wartości – brak systemu; świadomość indywidualna – świadomość zbiorowa; obywatelski – narodowy… Kolumnę z prawej umieszczam w rubryce Europa Zachodnia, z lewej – Europa Wschodnia.

I nagle widzę tę wschodnią Europę. Siedzi przy moim stoliku, przyglądamy się sobie jak w lustrze. Dostrzegam zaniedbaną cerę, tanią szminkę, wyraz uniżenia i zuchwałości. Wyciera dłonią usta, mówi za głośno, gestykuluje, podnosi brwi, w jej oczach pojawia się błysk rozpaczy i jednocześnie chytrości, nagła potrzeba, by z obywatela drugiej klasy stać się kimś. Moja siostra, moja smutna Europa Wschodnia. […]

Gdy na Bałkanach rozpędzone fabryki produkują kłamstwa, śmierć i totalne zniszczenie, tuż obok, w sąsiedztwie, wytwarza się ochronne filtry obojętności. Rozumiem, że my, my gdzieś tam, jesteśmy dla Europy gównem, niewygodnym problemem, niedorozwiniętą krewną… Mogę też zrozumieć, że Europa życzy sobie mieć w rodzinie tylko zdrowych, rumianych i bezkonfliktowych członków, ale czy to wszystko nie jest jednak straszne? – mówię rozgoryczona”.

W swoim „Amerykańskim fikcjonarzu” Ugrešić łączy umiejętnie reporterską szczerość z felietonistyczno-eseistycznym stylem. Książka układa się w zbiór listów z podróży (o ile nie z wygnania); listów opowiadających o samotności kobiety w obcym kraju, o stosunkowo niewielkim środowisku uchodźców, o tęsknocie za ojczyzną, niepokoju o rodzinę, o poszukiwaniu własnej tożsamości, o uczeniu się obcego języka i nadawaniu nowych znaczeń znanym pojęciom. Świat naszkicowany przez Ugrešić w „Amerykańskim fikcjonarzu” ma w sobie rzadko już dziś spotykaną orzeźwiającą szczerość i choćby z tego powodu warto się nad nim pochylić.

Ewelina Tondys