Bookeriada

Recenzja: Lisa Scottoline, "Nie odchodź"

Powieść „Nie odchodź” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Lisy Scottoline, autorki licznych bestsellerów z listy „New York Timesa”. Oczekiwałam niełatwej lektury i problematyki dotyczącej złożonego konfliktu etycznego. Spodziewałam się dramatycznej opowieści o człowieku konfrontowanym z granicznymi sytuacjami. Opowieści o wojnie i bohaterstwie. O samotności, zdradzie najbliższych, autodestrukcyjnych zachowaniach. O bitwach, które staczamy w życiu i bliznach, które pozostawiają. Nie zawiodłam się. Powieść „Nie odchodź” faktycznie dotyka każdego z tych zagadnień. Mimo to lektura pozostawia niedosyt i uczucie głębokiego rozczarowania.

Fabuła wydaje się stanowić idealny materiał na scenariusz filmowy. Oto bowiem, trzydziestosześcioletni lekarz Mike Scanlon odbywający służbę w Afganistanie otrzymuje pewnego dnia wiadomość o nagłej śmierci żony. Po powrocie do kraju musi zmierzyć się z opieką nad kilkumiesięczną córką oraz mrocznymi rodzinnymi tajemnicami, które nagle odkrywa. Przytłoczony sytuacją na miejscu oraz ponaglany poczuciem obowiązku zostaje na kolejną zmianę w Afganistanie i dopiero nieszczęśliwy wypadek sprawia, iż na dobre wraca on do domu. Domu, który właściwie powinien na nowo stworzyć swojej córce.

Niewątpliwą zaletą książki wydaje się poruszenie problemu weteranów wojennych: traum, z którymi mierzą się żołnierze wracający z frontu oraz zagadnienia stresu pourazowego. W Polsce, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, nie są to problemy pojawiające się często w przestrzeni publicznej, dlatego tak istotne okazuje się dotknięcie tych kwestii w literaturze. Również służba wojskowa w naszym kraju nie cieszy się nawet porównywalną estymą jak w Stanach, stąd polskiego czytelnika dziwić może podczas lektury przesadny patos w opisach szacunku i wdzięczności okazywanych wojskowym powracającym z frontu. Na próżno też szukać w powieści innego niż amerykański punkt widzenia: inwazja na Afganistan to w książce zrozumiała i oczywista obrona ojczyzny, a w żadnym wypadku atak na inne państwo.

Jednak oprócz kontekstu kulturowego, który budzić może sceptycyzm u czytelnika, wiele do życzenia pozostawia także sylwetka głównego bohatera. Aż trudno uwierzyć, iż ma się do czynienia z lekarzem posługującym na froncie, od którego oczekiwałoby się trzeźwego umysłu, panowania nad emocjami, konsekwencji i racjonalności. Mike Scanlon stanowi zaprzeczenie każdej z tych cech. Posiada za to niebywałą umiejętność przyciągania wszelkiej maści problemów. Jego zachowania są nieprzemyślane, a posunięcia porywcze. Sam dla siebie stanowi poważne zagrożenie. Jednak, jak przystało na amerykański bestseller, z wszystkich opresji nasz bohater wychodzi bez szwanku i ostatecznie historia kończy się wielkim happy endem, który wzbudza powątpiewanie.

Powieść „Nie odchodź” miała w sobie potencjał na materiał wybitny. Mierzyła się bowiem z istotnymi pytaniami: Na ile właściwie znamy swoich bliskich i rozumiemy motywy ich postępowania? Co to znaczy być bohaterem? Jaki mamy stosunek do interwencji zbrojnych? Co wywołuje w nas autodestrukcyjne zachowania? Jak na nowo zorganizować życie po śmierci ukochanego człowieka?

Biorąc pod uwagę doniosłość tych pytań oraz możliwość ich komercyjnego wykorzystania, „Nie odchodź” Lisy Scottoline wypada przeciętnie, by nie rzec słabo. Literacko nie jest to dzieło wybitne. Problematyka książki wydaje się aktualna i ważna, ale niepogłębiona. Do głównego bohatera trudno się przywiązać czy z nim identyfikować, bo mimo emocjonalnego rozchwiania zdecydowanie zbyt szybko wychodzi ze wszystkich opresji. Ostatecznie powieść wieńczy wspomniane już niemal bajkowe zakończenie. Trochę to wszystko zbyt łatwe, proste i lekkostrawne.

Ewelina Tondys