Las sięgających do nieba, falujących pokrzyw i przedzierająca się przez nie w ciemności drobna, ludzka sylwetka – to chyba jeden z najbardziej plastycznych i pozostających w pamięci obrazów stworzonych przez Sorena Gaugera. Jest w nim coś magnetycznego – spowolnione ruchy, nadpływające ciemne chmury i gęste, falujące na wietrze niczym morskie wodorosty, pokrzywy.
Sam autor jest debiutantem dość nietypowym – choć „Nie to/Nie tamto” można określić jako jego debiut w języku polskim, to ma już na swoim koncie dwa zbiory opowiadań po angielsku oraz przekłady literatury polskiej na ten język, a jego teksty są znane w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Europie. Co ciekawe, rzeczywiście w warstwie językowej jego utworu czuć pewien rodzaj efektu obcości czy chropowatości, ale w bardzo niewielkim, ledwo zauważalnym stopniu.
„Nie to/Nie tamto” dzieli się na dwie części. W pierwszej, kilka odrębnych, przeplatających się historii zbiega się na końcu w jednym punkcie, odsłaniając rozwiązanie kryminalnej zagadki. To świat zwykłych jednostek, prowadzących pozornie poukładane życie, które napotykają w swojej egzystencji na niezrozumiały zgrzyt zaburzający porządek ich świata. Dlaczego zawsze zadowolony z życia pracownik tartaku po powrocie z egzotycznych wakacji popełnia samobójstwo? Jak to możliwe, że psychoanalityk przejmuje urojenie swojego pacjenta? I czy można uzależnić się od albumów z archiwalnymi zdjęciami dokumentującymi Holokaust? Te pytania pojawiają się w trakcie lektury, ale nie ma na nie odpowiedzi. Dziwność sytuacji, w jakich znajdują się bohaterowie, wytrąca z czytelniczych przyzwyczajeń i przekonania o oczywistości otaczającego nas świata. Książka Gaugera zaraża chronicznym niepokojem i wrażeniem, że nic nie jest na swoim miejscu.
Część druga to szkatułkowa opowieść o młodym człowieku wysłanym przez rodziców do klasztoru i dość niekonwencjonalnych, odbywających się tam wydarzeniach. Gauger korzysta tu umiejętnie z atmosfery i rekwizytów podań ludowych, które otaczają akcję aurą niesamowitości.
Całość zanurzona jest w gęstym sosie specyficznego, czarnego humoru, który może nie przemówi do każdego, ale podkreśla wyrazisty, osobny styl książki. Na czym polega ta specyfika? Chyba właśnie przede wszystkim na ironii i wyczuciu absurdu oraz umiejętnościach stylizacji, jak choćby w przypadku tego uroczego cytatu dotyczącego Polski i Polaków:
„Tam bowiem, w kraju, gdzie nawet wiosenne słońce ma w sobie coś grobowego, gdzie w każdej sielskiej sadzawce zaklęte są obrazy topielców spoczywających pod jej powierzchnią, gdzie każda ciemna chmura zwiastuje klęskę, każdy kruk zabójstwo, a każdy kominiarz zdradę (…) W Polsce na sto sposobów można powiedzieć „poczekajmy cierpliwie, aż to się skończy”, przy czym istnieje tylko jedno, zapożyczone oczywiście z angielskiego określenie happy endu. A i to przeważnie wypowiadane jest z szyderczym uśmiechem. Jeśli nawet istnieje w Polsce optymizm, to jeździ on na czarnym koniu.”
Aleksandra Byrska