Bookeriada

Recenzja: Terry Pratchett, "Para w ruch"

Wsiadać, wsiadać! Za minutę odjazd do Ankh-Morpork!

„Co by było, gdyby…?” tak zwykle zaczyna swoją karierę każdy wynalazca. Od wieków ludzie wymyślali urządzenia, które miały ułatwić życie codzienne. Ryzyko, chęć kombinowania, smykałka do konstruowania, wytrwałość pomimo niepowodzeń pozwoliły stworzyć rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie dzisiejszego życia. Ale jak to powstało? Pyta człek, który nie zna się na konstrukcji maszyn. A konstruktor odpowie: „To bardzo proste…”

Jako fanka twórczości Terrego Pratchetta uwielbiam książki, w których pierwsze skrzypce gra Moist von Lipwig. Jest to już trzecia odsłona tej postaci. Rzezimieszek, oszust, prawie gentelman, nawrócony na drogę prawa przez Patrycjusza, Poczmistrz i opiekun Banku oraz Mennicy Królewskiej staje przed nowym zadaniem – utworzyć sieć kolejową. Moist trochę znudzony monotonią codzienności z radością zaczyna rozmyślać nad możliwościami tego specyficznego transportu. Dzięki swoim umiejętnością powoli rozwija przedsięwzięcie.

To co najbardziej mnie urzeka w tych książkach to mechanizm działania całości. Zaczęło się od budowy lokomotywy. Ale co dalej? Skąd wziąć pieniądze, jak przekonać ludzi, by odstąpili kawałek gruntu pod tory, co i ile można wieźć koleją, co na to władze poszczególnych części świata? Psychologiczne gierki marketingowe, planowanie, kalkulowanie możliwości i opcji są motorem dla akcji. Moist doskonale zdaje sobie sprawę z szans oraz zagrożeń. Od jego decyzji zależy czy przedsięwzięcie odniesie sukces. Do tego jakby przeciwności było mało, pojawia się nowy konflikt wśród krasnoludów, które coraz częściej atakują wszystko co się rusza. Wszystkie elementy składają się w całość, by na końcu uraczyć czytelnika ciekawym finałem.

Jedyne co mi się nie podobało przy lekturze, to postawa Ptrycjusza. Zachowanie i teksty coraz bardziej odbiegają od oryginału, który poznałam w pierwszych tomach cyklu. Zawsze silny, racjonalny, podchodzący z zimną krwią do każdej sprawy, zainteresowany nowymi wynalazkami, teraz pokonany przez głupstwo. Havelock użalający się nad sobą jest nieprzyjemnym oraz niepasującym widokiem. Tym razem jestem głęboko rozczarowana kreacją Vitinariego.

Reasumując – jeśli jesteście fanami Terrego – bierzcie i czytajcie, będziecie zadowoleni. Lektura jest pasjonującą przygodą połączoną z psychologią handlu i mechaniką. Czyta się ją przyjemnie z nutką ekscytacji, co stanie się na następnej stronie. Moist nie zawodzi swym sprytem i inteligencją, a postacie poboczne dopełniają całość swoimi nietuzinkowymi charakterami. Jeśli jednak nie jesteście, to proponuję zacząć przygodę na Świecie Dysku od książek o Straży Miejskiej lub Śmierci. Według mnie lepiej wprowadzają w realia Dysku i prawa nim rządzące.

Dominika Filek

Książka z oferty: Prószyński i S-ka.