Bookeriada

Recenzja: Wojciech Drewniak, „Historia Bez Cenzury”

Znacie kanał „Historia Bez Cenzury” na YouTube? Coraz więcej youtuberów postanawia wypełznąć z internetów, a w przypadku Wojciecha Drewniaka była to bardzo dobra decyzja. Możecie łatwo sprawdzić, czy książka Wam się spodoba – wystarczy włączyć sobie dowolny odcinek na YT. Oczywiście nie znaczy to, że wersja książkowa powiela informacje z kanału. W „najzabawniejszym wstępie do książki w dziejach” możemy przeczytać, że piętnaście minut odcinka to zdecydowanie za mało, natomiast tutaj nie było żadnych ograniczeń. W „Historii Bez Cenzury” możemy poczytać o dziesięciu postaciach, które znamy z lekcji historii, ale Wojciech Drewniak przedstawia je w charakterystyczny dla siebie sposób – to (nie)zwykli ludzie z krwi i kości, a nie perfekcyjne postacie bez wad rodem z „Pocztu królów i książąt polskich” Jana Matejki.

W książce są same konkrety i to z cyklu „o czym nauczyciel wstydził się opowiedzieć”. Na lekcjach historii wszyscy tłukliśmy do głów te same daty – weźmy np. zjazd gnieźnieński z 1000 roku. Piękny gest sprowadzenia zwłok św. Wojciecha do Polski był tak naprawdę chwytem marketingowym, bo dopiero to wydarzenie sprawiło, że cesarz Otton III zechciał przyjechać do Gniezna z pielgrzymką do relikwii męczennika. A potem było tak: „Otton prawie padł z wrażenia, kiedy przyjechał do Gniezna. Miasto było tak odpicowane, że Las Vegas to przy nim wiocha. Cesarz pokornie pomodlił się przy grobie męczennika, a później… Ruszyli w balet – żarcia w opór, alkoholu jeszcze więcej, a z każdą godziną język Ottona coraz bardziej się rozwiązywał. (…) Nagrzmocony Otton wstał i powiedział, że takiego gościa jak Bolesław, to grzech nazywać księciem! On go traktuje jak brata! Co tam brata… Jak króla! I nałożył mu swój diadem”.

Ten fragment to tylko próbka, całość książki jest napisana w takim stylu, a niekiedy nawet mocniejszym. Gall Anonim jest nazwany „przydupasem”, Stanisław August Poniatowski „ciotą”, Władysław Jagiełło i Jadwiga byli „sztywni do porzygu”, ale spłodzili „wykręta” Kazika. Mamy także historię m.in. o pierwszym trollowaniu, hejterach Piłsudskiego i o tym, kto „przywiózł” do Polski seks oralny. Książka jest reklamowana jako kontrowersyjna, ale już sam tytuł sugeruje czytelnikowi, czego można się spodziewać, więc nikogo nie powinno szokować słownictwo internetowo-slangowe. „Obawiam” się, że młodzież zdecydowanie chętniej sięgnie po tę książkę i spędzi nad nią więcej czasu, niż nad podręcznikiem do historii. Nie wyjdzie im to na złe, bo Wojciech Drewniak w przystępny sposób wyjaśni im np. określenia i zwyczaje, które dawno odeszły do lamusa, a mogą się przydać w czytaniu „normalnych” książek historycznych, ale również pomoże zrozumieć, o co chodzi z tymi współczesnymi krzykami o Targowicy w sejmie. Wtrącone przekleństwa są umiejętnie używane; nie ma tu wiązanek w stylu ziomków z osiedla, w przypadku których usunięcie wulgaryzmów z wypowiedzi skutkowałoby zupełnym brakiem przekazu. Drewniak przekazuje sporo wiedzy historycznej, ale jego książkę czyta się jak dobrą powieść, co jest niewątpliwym plusem.

Gdybym miała podsumować „Historię Bez Cenzury”, powiedziałabym, że jest to książka napisana przez pozytywnego świra, który potrafi przekazywać wiedzę, kierowana do pozytywnych świrów, którzy mają poczucie humoru (choć Wojciech Drewniak zapewne nawiązałby tu do nieposiadania kija w wiadomym miejscu ;)).

Alicja Sikora