Bookeriada

Trzy książki… do których warto wracać

Pamiętacie pierwszy wpis o „trzech książkach”? Wracamy do kontynuacji cyklu! Blogerki książkowe zapytaliśmy o to, które książki mogą czytać niezliczoną ilość razy, wracać do ich fragmentów lub wyrwanych z kontekstu cytatów. Zachęcamy do podzielenia się swoimi typami!

Maja Sieńkowska, Wiecznie Zaczytana

Stanęłam przed regałem z książkami, wodziłam po nich wzrokiem, głaskałam ich grzbiety i przy tych w sercu mi zamruczało:

„Dzienniki Anaïs Nin”, bo to moje pierwsze zetknięcie z nieskrępowaną kobiecością, wyobraźnią bez zahamowań, dziwnością, która przyciąga uwagę, wolnością i psychoanalizą. Mogę dziennik Nin otworzyć na dowolnym dniu i wsiąkam, po kilku sekundach jestem nią. Wspaniały obraz wyzwolonej kobiecości!

„Szkarłatny płatek i biały” – patrzę na tę książkową cegłę, przewracam wypełnione słowami strony, które tworzą historię londyńskiej prostytutki w wiktoriańskich latach. XIX wiek to mój ulubiony okres w literaturze, tamta rzeczywistość, opisy miast, stukot kół dorożki tworzą niesamowity klimat, w którym często się zatracam.

„Ania z Zielonego Wzgórza” – nie będę oryginalna, bo pewnie większość z nas, kobiet, utożsamiała się w dzieciństwie z tą rudowłosą dziewczynką, ona pomagała dorastać i była wzorem do naśladowania. Ania nie starzeje się, a ja niestety tak. To jedna z tych książek, które pomimo upływu lat wciąż wywołują ciepło w sercu i nie tracą na aktualności, a może nawet zyskują.

Agnieszka Tatera, Książkowo

Od kilku lat mam problemy z wracaniem do już przeczytanych książek. W dużej części wynika to z faktu, że przez przez mój długotrwały napad kompulsywnego kupowania (całe szczęście, że udało się go zwalczyć, ufff!), współprace recenzenckie i pracę w wydawnictwach, mam zapas książek chyba do końca życia i te nieprzeczytane patrzą na mnie takim wzrokiem, że powrót do już poznanych książek wydaje się być mordem popełnianym na tych, które ciągle czekają. I czekają…

Ale mam kilka typów z przeszłości, do których nadal z chęcią będę wracała, bo działają na mnie w trudnych momentach, jak swoisty „plaster na serce”.

„Czekolada” Joanne Harris – uwielbiam zarówno książkę, jak i film. Książkę czytałam już sama nie wiem, ile razy, a zawsze robi takie samo wrażenie – oszałamiające! Te snujące się zapachy, te smaki, te czarowne wizje… A do tego przejmująca historia o sile magii, miłości, przyjaźni. Uwielbiam i mam nadzieję, że nigdy nie przestanę!

 „Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg – i znowu o smakach, ale zdecydowanie w innym stylu. Tu jedzenie jest proste, ma zapewniać siły i pomagać przeżyć trudny czas. A jego dostarczanie to misja. To przepiękna historia małego miasteczka i jego szczególnych mieszkańców. A dzieje się w niełatwych czasach, gdy głód, brak pracy i rasizm są codziennymi problemami, z którymi radzą sobie mieszkańcy Whistle Stop.

No i zbliża się czas wielkiego problemu… Jak z wielu różnych tytułów wybrać tylko jeszcze jeden?

Chyba sięgnę po książkę, do której wprawdzie od kilku lat nie wracałam, ale przedtem zdołałam ją przeczytać już pewnie kilkanaście razy. Jest nią jedna z książek Joanny Chmielewskiej – „Wszystko czerwone”. Uwielbiam starsze książki tej autorki, a ta jest na mojej liście top3. Szczególnie ze względu na bardzo specyficzną polszczyznę pana Muldgaarda. Gdy tylko zaczynam czytać „Azali były osoby mrowie a mrowie?” to rżę w sposób niepowstrzymany 😉

To byłoby na tyle, chociaż jeszcze tak wiele książek czeka!

Asia Mentel, Book me a Cookie

„Filozofia sukcesu, czyli f**k it” Johna C. Parkina, Gai Pollini – wracam do tej książki, kiedy w coś sie tak mocno wciągnę, że zapominam o „normalnym”, pozazawodowym życiu albo gdy zaczynam przejmować się rzeczami, które na dłuższą metę nie mają większego sensu.

„Spotkajmy się w kawiarni” Jenny Colgan – to klasyczny chick-lit, dla niektórych może nawet kiczowaty, a dla mnie książka, która postawiła mnie na nogi i dała mi kopa, żeby robić to, co zawsze chciałam robić, ale się bałam: że się nie uda, że będzie ciężko, że nie podołam. W chwilach słabości przypominam sobie fabułę książki, zbieram się do kupy i idę dalej.

Wiersze Szymborskiej – bo bardzo lubię, bo jej poezja jest prosta i piękna i bo właściwie nie potrzeba wydumanego uzasadnienia dla wracania do jej tomików – kto czytał, ten wie.

Justyna Sekuła