Bookeriada

Felieton: Książki dla Babć Młodych Duchem

 

Występują:

Przedmiot zainteresowania:

Babcia Młoda Duchem od zawsze uwielbiała czytać książki. Nie da się ich zliczyć; czasem myślę, że przeczytała tyle, że księgozbiór Biblioteki Jagiellońskiej to przy tym biblioteczka dla cieniasów. Naprawdę.

BMD wiedziała co robi, zaszczepiając we mnie potrzebę pochłaniania literatury w nadludzkiej ilości (metody: „Akademia Pana Kleksa”, „Ferdynand Wspaniały”, przeglądanie encyklopedii oraz wizyty w bibliotekach) – teraz ja dostarczam jej zapas książek do domu. Kto może zrozumieć mola książkowego? Tylko drugi mól.

Rytualnie podchodzę do mojej półki z książkami. Są tu różne tytuły, niektóre prywatne, inne otrzymane do recenzji. Wybór książek dla Babci jest zwykle poprzedzony głęboką, wewnętrzną dyskusją. Podobno, dla osób postronnych, wyglądam wtedy jakbym patrzyła w jedno miejsce i próbowała powstrzymać ślinotok. No nic, popatrzmy co tu mamy:

Sześć przykładów wystarczy, bo w moim wnętrzu pojawia się jedna myśl i rozpaczliwe wołanie. Dlaczego Wydawcy nie przewidują, że ich książek nie kupują tylko młodzi ludzie o doskonałym wzroku? A co ze starszymi osobami? Zamiast czytania mają słuchać radio albo oglądać polskie seriale? A może stanie w kolejce do lekarza jest już wystarczającą rozrywką? Pytam, dlaczego?

Zaraz ktoś powie – kup Babci audiobooki albo czytnik z supernowoczesną opcją powiększania czcionki. Nie. Książka dla BMD ma tylko jedną słuszną formę.

Myślę, że jest więcej osób z takim problemem – drodzy Wydawcy, pamiętajcie o tym. Cóż z tego, że książka zbiera świetne recenzje albo napisał ją uznany autor, skoro zapomniano o dobrej czcionce? Chcecie wydrukować więcej na mniejszej ilości papieru i więcej zarobić? Z jednej strony jest to zrozumiałe. Do tego wpisuje się w modę na ekożycie – super! Tylko wyobraźcie sobie te wszystkie zawiedzione Babcie Młode Duchem, o których znowu zapomniano.

 Alicja Knapik