„Siedlisko”? Być może już sam tytuł będzie coś przypominał – i słusznie – książka powstała na podstawie scenariusza polskiego serialu pod tym samym tytułem. Główni bohaterowie byli grani przez Annę Dymną i Leonarda Pietraszaka, pozostałe role obsadzono równie znanymi aktorami.

Pomysł na historię wydaje się prosty: małżeństwo ze sporym stażem, spadek po ciotce w postaci domu na Mazurach, ucieczka z miasta i tzw. nowe życie. Czy można pisać o tym przez niemal 500 stron? Wieś kojarzy się ze spokojem, niemal z sielanką, brakiem zabiegania, korków na ulicy i załatwiania milionów spraw w ciągu doby. Okładka książki, swoją drogą przyciągająca wzrok i kojąca w zimie, potwierdza wyobrażenie o wsi. Od razu uprzedzam, że „Siedlisko” rujnuje obraz sielskiej wsi.

Marianna i Krzysztof zamieszkują w Panistrudze i wydaje się, że trafili na największą autostradę towarzyską w tej części Europy: oto i mamy miejscowe małżeństwo z problemami, które rozwiązuje się poprzez publiczne dyskusje, porody, chrzty, pogrzeby, etatowego pijaka, człowieka-zagadkę, księdza lubiącego domowe nalewki, profesora ze specyficznym podejściem poznawania nowych ludzi i wielu innych. Wszystko to powoduje, że Marianna albo ciągle przyjmuje gości albo z prędkością światła wybiega z domu. I to ma być spokój? Skoro i tak go nie ma, trzeba coś dołożyć – główna bohaterka postanawia prowadzić pensjonat, a ponieważ konieczny jest remont, zatrudnia miejscowych i tym samym funduje sobie kolejne przejścia.

Czytając książkę, warto zwrócić na relację pomiędzy Marianną i Krzysztofem: ich dialogi pełne są „młodzieńczego” droczenia się, inteligentnego humoru, gry słów i nawiązań do literatury. Pomimo upływu lat i fizycznych zmian, obdarzają się ciepłem i miłością, co czyta się z przyjemnością. Podobnie z kontaktami z dorosłymi już dziećmi i ich rodzinami – tutaj także trudno mówić o spokoju, familia Kalinowskich również dostarcza wrażeń i zamieszań.

Z całą pewnością nie jest książka dla osób lubiących wartką i pełną zwrotów akcję, za to w sam raz dla czytelników preferujących lekkie powieści z akcentem rodzinnym. Nie oznacza to, że „Siedlisko” jest nudne – bywa i radośnie i smutno, są momenty wzniosłe i zabawne, znajdzie się humor, codzienne problemy – słowem, wszystko jak w życiu. Przy okazji można dowiedzieć się o alternatywnym zastosowaniu karnisza, tj. jako karę wymierzaną poprzez włożenie karnisza w pewien kluczowy otwór ludzkiego ciała (bezcenne chwile złości Marianny obfitują w takie pomysły) albo skorzystać z porad na przyszłość typu „(…) co to za samiec idiota, który nie lubi głaskania?”. W razie znudzenia życiem, nic tylko szukać własnej Panistrugi.

Alicja Knapik

Książka do nabycie w: Wydawnictwo Marginesy