Pierwsze, co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tej króciutkiej książeczki, to to, że jest oderwana od rzeczywistości. Jest zlepkiem myśli autorki i jej wspomnień dotyczących dzieciństwa, i nie tylko.

Trudno jednoznacznie sklasyfikować „Obłokobujanie”, trudno objąć w jakiekolwiek ramy gatunkowe. Również sama Patti nie daje i nie chce się sklasyfikować, zaszufladkować. Próbuje wszystkiego po trochę. Malarstwa, rysunku, poezji, muzyki. Nie tylko sama stwarza; uruchamia w sobie wrażliwość na wszystko, co ją otacza.

To, jak Patti widzi świat, jest bajkowe. Baśniowe. I choć nie wszystko kończy się dobrze, dalej jednak pozostaje magiczną opowieścią o więziach, które Patti tworzy z „rzeczywistością”. Próbuje uchwycić ją na swój własny sposób, który jednak, mam wrażenie, tylko ona rozumie, choć ja, mimo wszystko – starałam się.

Do książki tej sceptycznie podeszli goście „Tygodnika Kulturalnego”, emitowanego na antenie TVP Kultura. Stąd i moje też obawy przed przeczytaniem jej. Może faktycznie powinnam sięgnąć najpierw o „Poniedziałkowe dzieci”? Czy ten sceptycyzm dyskutantów to może wyraz troski o to, jak będę postrzegała Patti Smith po lekturze „Obłokobujania” (mojego pierwszego spotkania z artystką)? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania, gdyż „Poniedziałkowych dzieci” jeszcze przede mną.

Nie żałuję jednak, że sięgnęłam po tę książkę. W dość krótki i zwięzły sposób ukazała mi wrażliwość i wszechstronność Patti. Pozwoliła patrzeć na świat jej oczami. I, choć wstyd się przyznać, jej twórczość to dla mnie tylko „Because the night”, zapragnęłam rozszerzyć spojrzenie na jej pole widzenia świata.

Maria Budek