Naszym zdaniem
Piękna i kunsztowna opowieść o prawdziwym patriotyzmie.
Wątpię, czy wydawnictwo MG zdaje sobie sprawę, jak wielką radość sprawia mi, wydając klasyki literatury. Po pierwsze lubię klasyczną literaturę. Po drugie mam naturę kolekcjonerki – lubię, gdy książki, które posiadam są ładne. Nie mam fobii na punkcie czystości książek. Gdy się ich dotyka, to nie trzeba zakładać rękawiczek, ale lubię eleganckie oprawy. Takie zapewnia wydawnictwo MG, za co jestem ogromnie wdzięczna.
Tak strasznie mi wstyd za to, co opowiadałam o „Panu Tadeuszu” w czasach szkolnych. Że nudny, że głupi, że idiotyczny, że kto chce słuchać o zbieraniu grzybów przez bandę nierobów. Wręcz nie dowierzam, że mogłam być taką idiotką. Nie planuję opowiadać w tym tekście o tym, że Adam Mickiewicz to nasz skarb narodowy i że „Pan Tadeusz” to polski epos pisany trzynastozgłoskowcem. Każdy o tym wie, a jak nie wie, to powinien się dowiedzieć. A o czym będzie? Tylko o moich emocjach związanych z tą książką. Ale również o tym, jak to wspaniale jest się przenieść na Litwę, pomiędzy te cudowne łany pszenicy, pospacerować nad Niemnem i pooddychać powietrzem, którym oddychała niegdyś polska szlachta.
Bo tę książkę powinno się czytać wielokrotnie. Bynajmniej nie dlatego, że epos i bla bla bla. Dlatego, że daje nadzieję. Jest w niej spokój, nawet w scenach batalistycznych, pogoda ducha oraz beztroska pomimo niekorzystnej sytuacji. W „Panu Tadeuszu” odnalazłam wytchnienie, którego szukać można jedynie w dawnych, szlacheckich dworkach. Tak bardzo brak takiej radosnej dostojności w dzisiejszych czasach.
Po tym, jak przeczytałam gros książek o smutku i cierpieniu, to prawdziwa uciecha przeczytać coś o tym, że musi być dobrze. Nie ma innej opcji, jak tylko ta, że będzie dobrze. Że na końcu zatańczymy poloneza i nie będzie to polonez w błędnym kole swoich kompleksów, tylko rzeczywisty wybuch uciechy.
A że przedstawiona szlachta jest trochę prostacka, kołtuńska, kłótliwa? To co. Mickiewicz wcale nie ukrywa wad polskiej szlachty. Po prostu mówi o nich jak matka o swoim niegrzecznym dziecku – z miłością. Grożąc palcem ze śmiechem i czułością.
„Pan Tadeusz” to prawdziwa skarbnica wiedzy na temat obyczajów minionej epoki, zachowania, dawne gusta i guściki, stroje, zabawy i rytuałów. Miło jest się zanurzyć w takim odrębnym świecie, który jednocześnie jest tak daleki, a z drugiej strony jest naszą przeszłością i znajduje się w zbiorowej świadomości. Warto to docenić. I tu bynajmniej nie chodzi o patriotyczne dyrdymały (nie moja wina, że aktualnie patriotyzm kojarzy mi się tylko z paleniem tęczy), tylko o pamięć o tamtym świecie, który już minął, nigdy nie wróci. Trochę się tęskni do polonezów, i do zbierania grzybów, i polowań na niedźwiedzia. Cudownie sobie wyobrazić, że jestem w tamtej rzeczywistości.
Tradycyjnie wydanie MG jest przepiękne! „Pan Tadeusz” uzupełniony został ilustracjami Michała Elwiro Andriollego, które idealnie oddają to, co przedstawione w książce. Bezbłędnie wpisują się w klimat dzieła i czynią to wydanie kolekcjonerskim. Nie podoba mi się kolor okładki, ale to moja osobista preferencja. Nie wydaje mi się, by ten miętowy był dobrym wyborem, postawiłabym na bardziej klasyczny kolor.
Polecam „Pana Tadeusza” w tym wydaniu. Bardzo się cieszę, że go mam i mogłam znów poznać, bez etykietki „lektura szkolna”. To cudowna apoteoza wszystkiego, co polskie. To powtórne czytanie przypomniało mi, że Polska to nie tylko kwiat kwitnącej cebuli, ale też tradycja, dramatyczna historia i spokój wiejskich dworków szlacheckich.
Karolina Baran