Kierowany przez Krzysztofa Jasińskiego Teatr STU od lat przyciąga widzów intrygującym repertuarem oraz niesamowitą grą aktorską. Mało kto pamięta jednak, że zanim siedzibą teatru stała się kamienica przy alei Zygmunta Krasińskiego, widzowie oglądali spektakle w skromnych pomieszczeniach przy ulicy Brackiej oraz w… namiocie.

Pierwsza siedziba STU, Studenckiego Teatru Uwaga, mieściła się przy ulicy Brackiej 15: „dzisiaj Art Club <Cieplarnia>, tutaj ukształtowała się pierwsza Rodzina STU. Jurek Stuhr kuł bruzdy w ścianach pod nowoczesne instalacje elektryczne, Jurek Trela wynosił gruz, a Krzysztof Miklaszewski szorował podłogi. Włodek Staniewski miał tam wesele, Franek Muła i Włodek Jasiński tam po prostu mieszkali, potem wprowadził się Xięciu – Andrzej Kuczmiński i grafik Jan Sawka. Jan Polewka pierwszy zrobił dekorację do Pożądania schwytanego za ogon Picassa, w którym Jurek Stuhr zagrał swoją pierwszą, główną rolę, a Staszek Bysiewicz wyposażył scenę w jedwabną kurtynę napędzaną silnikiem magnetofonu Szmaragd. Przez Bracką 15 przewinęły się nas setki, aż się spaliła”. Po pożarze początkujący, ale już posiadający uznanie widzów teatr, przeniósł swą siedzibę do lokalu przy ulicy Brackiej 4. Do aktorów należało jedno piętro oraz oficyna. To tam powstały spektakle takie jak Spadanie, Sennik, Exodus. W tym czasie STU coraz częściej wyjeżdżał na zagraniczne festiwale. Podbijał serca publiczności w Paryżu, Danii, Monachium, a nawet w Kolumbii. Aktorzy zdecydowali się na opuszczenie Brackiej po wykupieniu baraków, w których podczas wojny stacjonowały SS, a później mieszkały Ochotnicze Hufce Pracy. Dzięki temu na placu przy Rydla 31 stanął cyrkowy namiot. Krzysztof Jasiński wspomina: „Objęliśmy w posiadanie ruinę. Nie zdradzałem, że najważniejszy był plac. Rozbiórka poszła błyskawicznie, bo wystarczyło udawać, że się nie pilnuje i materiał sam znikał. Namiot postawiliśmy własnoręcznie. Piękny i wielki jak katedra, na jednym dwudziestometrowym maszcie. Tysiąc miejsc na widowni. Największy teatr w Krakowie. W listopadzie spadł śnieg i trzeba było go zgarniać z bawełnianego płótna. Widzowie dostawali płaszcze wojskowe. Teatr w cyrku. Sacrum i profanum. W dorosłe życie wjechaliśmy na lokomotywie. Była biała i fruwała. Kobieton leżał zakopany w piachu, wystawała olbrzymia głowa, piersi i stopy. Nie mieściła się w kole Leonarda. Z otwartych ust, jak z tunelu, wybiegały tory między piersiami, przez brzuch, w rozkroku. Lokomotywa zagwizdała w tunelu, Istvan położył szyję na torach, a ona wyciągnęła skrzydła i pofrunęła”. STU miał już wówczas wypracowany repertuar, przeobrażał się w teatr polityczny ze stałą widownią. Dlatego, gdy wkrótce trzeba było zwinąć namiot można było odnieść wrażenie, że kończy się pewna epoka. Po dziesięciu latach tułaczki Teatr potrzebował stałej siedziby. Zdecydowano się na kamienicę przy alei Krasińskiego 16, gdzie niegdyś mieściły się kolejno: sala balowa Związku Zawodowego Górników, kino Krakus i sala posiedzeń Rady Narodowej Dzielnicy Zwierzyniec.

Dziś STU, który z formacji artystycznej powstałej w latach 60. przeobraził się w poważny zaangażowany teatr nieustannie cieszy się popularnością i przyciąga nowe pokolenia widzów. Przy tym stale doskonali swój repertuar, ponieważ „żaden dobry teatr nie znosi stagnacji”.

Na podstawie: Rodzina STU. Pokrewieństwa z wyboru, pod red. E. Chudzińskiego, Kraków 2006.

Justyna Techmańska

Fot. By Cancre (Own work) [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html), CC-BY-SA-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/) or CC BY 2.5 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.5)], via Wikimedia Commons