Naszym zdaniem

Leonard Mlodinow, z wykształcenia fizyk, bierze pod lupę największe osiągnięcia ludzkości od czasów pierwszych społeczeństw. Ile było kamieni milowych w ewolucji ludzkości? Kto dał podwaliny pod pierwsze naukowe teorie naszego gatunku? Jacy byli geniusze, o których uczyliśmy się w szkole? I dlaczego służba cieszyła się, gdy Newton opuszczał dom rodzinny? „Krótka Historia Rozumu” odpowiada na wiele więcej pytań, w sposób poukładany, przystępny i miejscami zabawny.

10
Styl i język
6
Treść i fabuła
5
Okładka
8
Zapach

Nie tak „Krótką Historię Rozumu” napisał Leonard Mlodinow, amerykański fizyk, wykładowca na California Institute of Technology, autor wielu książek popularnonaukowych m.in. „Matematyka niepewności. Jak przypadki wpływają na nasz los” czy „Wielki Projekt” napisana wspólnie ze Stephenem Hawkingiem. „Książeczka” ma około 500 stron i potrafi dostarczyć ciekawych informacji, nie oznacza to jednak, że jest to książka dla wszystkich.

Daleki jestem od dzielenia społeczeństwa na grupy, a w szczególności już na wykształconych „lepiej” lub „gorzej”. Niemniej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nawet wśród osób, które potencjalnie mają więcej powodów do zainteresowania się tego typu literaturą, opinie mogą być różne. Mlodinow podjął się bowiem sztuki wyjątkowo trudnej, napisania książki popularnonaukowej, w sposób przystępny oraz interesujący, nie pomijając przy tym istotnych elementów natury specjalistycznej, a na dodatek takiej, którą przeciętny Kowalski weźmie do ręki, przeczyta i zrozumie. Krótko mówiąc, jak nie zanudzić czytelnika na śmierć podając coraz to nowe przypisy do szerszych interpretacji. Czy ta sztuka udała się Mlodinowi? Według mnie tak, aczkolwiek jest to osobista opinia, która w przypadku takiej książki ma znaczenie.

Czym w takim razie może „ująć za serce” ten świetnie uporządkowany zbiór wiedzy? Ano przede wszystkim tym, że Mlodinow faktycznie używa języka bardzo przystępnego. Przelatując przez kolejne strony ani razu nie poczułem się głupi do granicy, w której książka podzieliłaby los podpałki do grilla, głównie za sprawą autora, który jak napisał magazyn „Fortune”, „Myśli używając równań, ale tłumaczy używając anegdot, śmiechu i okazjonalnych wybuchów fajerwerk”.

Trudno nie zgodzić się z powyższym cytatem, kiedy co kilkanaście stron trafia się na kolejną błyskotliwą anegdotę dotyczącą odkryć, nauki lub naukowców. Weźmy chociażby pod lupę fragment o starożytnej wiosce GöbekliTepe. Mlodinow posłużył się cytatem z National Geographic opisując odkrycie w ten sposób:

„odkrycie, że myśliwi-zbieracze zbudowali GöbekliTepe, było jak dowiedzenie się, że ktoś zbudował Boeinga 747 w piwnicy za pomocą noża do papieru”.

Ktoś może zarzucić, że to nie są słowa autora i teoretycznie miałby rację, ale w tym miejscu przypomina mi się Ryszard Kapuściński mówiący, że aby napisać 10 stron dobrego materiału, należy przeczytać na dany temat minimum 100 stron. To pokazuje jak szerokie spektrum literatury uwzględnił w swojej książce Mlodinow.

Ostatnią kwestią, która wyjątkowo mnie zainteresowała, było podejście autora do religii. Od jakiegoś czasu do naukowców, szczególnie tych specjalizujących się w naukach ścisłych, przywarła łatka ateistów. Spodziewałem się więc bezprecedensowego łajania wiary i religii (wszystkich bez wyjątku). Nic bardziej mylnego. Co ciekawsze, Mlodinow często opisuje miejsce religii w życiu konkretnych naukowców, na przykład Newtona:

„Newton wierzył bowiem, że Bóg objawia się nam zarówno przez Jego słowo, jak i Jego dzieła, tak że badanie praw Wszechświata jest badaniem Boga, a zapał do nauki – po prostu formą gorliwości religijnej”.

Leonard Mlodinow napisał dobrą książkę naukową, merytorycznie jest nienaganna, pod względem akademickim również zachowuje wszystkie najwyższe standardy. Nie zmieni to jednak faktu, że pomimo lekkiego pióra autora, nadal czyta się ją jak książkę naukową i miejscami potrafi być toporna. Niemniej jednak w mojej ocenie zasługuje ona na wysokie noty, ponieważ w oczach czytelników tego typu literatury, zyska ona uznanie.

Rafał Czekański