Naszym zdaniem
„Inteligencja kwiatów” to prawdziwa uczta czytelnicza.
W ostatnim czasie niemal zalewają nas książki o przyrodzie, ale „Inteligencja kwiatów” nie powstała na fali popularności tego tematu. Po raz pierwszy książka ukazała się w… 1907 roku. Teraz możemy sięgnąć po przepiękne wydanie (Wydawnictwo MG), tylko czy praca popularnonaukowa sprzed 110 lat będzie interesująca dla współczesnego czytelnika? Czy treść nie trąci myszką?
Maurice Maeterlinck (1862-1949) był belgijskim dramaturgiem, poetą i eseistą, który w 1911 roku otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Opublikował też cztery eseje przyrodniczo-filozoficzne, w tym właśnie „Inteligencję kwiatów”*. To połączenie – przyroda i filozofia – dało niezwykły efekt. Czytamy głównie o roślinach, ale Maeterlinck zawarł tu także charakterystykę ludzkości. Niestety, na tle kwiatów prezentujemy się bardzo kiepsko, autor wręcz używa określenia, że jesteśmy tylko „przybłędami”. Rośliny wyprzedzają ludzi, są sprytniejsze i powinniśmy się od nich uczyć. To właśnie kwiaty obserwują, obliczają, wyciągają wnioski, nieustannie kombinują. Całe gatunki rozmyślają i tworzą ulepszenia. Ci niepozorni geniusze potrafią m.in. opracowywać skomplikowane systemy rozsiewania, przygotowywać „zasadzki matrymonialne”, a nawet budować instalacje hydrauliczne. Czasem natura się myli, wymyślone przez roślinę rozwiązanie nie sprawdza się. Przejmowanie się porażkami jest jednak typowe tylko dla nas – ludzi, i tu również niepozorne łodyżki mogą nas czegoś nauczyć:
Gdybyśmy użyli bodaj części energii, na jaką zdobywa się kwiat w ogrodzie dla zwalczenia różnych utrapień życia, które i nas gnębią, a więc cierpień starości czy śmierci, z pewnością nasz los mógłby się zmienić.
W kolejnych częściach książki możemy też poczytać o m.in. zapachu kwiatów, zmyśle powonienia u człowieka, produkcji perfum czy czasie. „Inteligencja kwiatów” przetłumaczona przez Franciszka Mirandolę, młodopolskiego pisarza i poetę, jest kopalnią cudownych cytatów oraz nauką dla nas i o nas. Wśród opisywanych roślin większość jest nam znana (np. mak, szałwia, storczyk, lipa, kaczeniec, zboża), a do tego autor zastosował ciekawy zabieg językowy, a konkretnie antropomorfizację. Rośliny myślą, tańczą, tworzą, obserwują. To tym bardziej akcentuje pesymistyczny obraz ludzi na tle kwiatów i drzew. Może trochę „na pociechę” możemy zerkać na kolorowe ryciny, których pełno w całej książce, a które przedstawiają opisywane przykłady roślin. Czy należy obawiać się przestarzałości „Inteligencji kwiatów”? Z botaniką mam tylko tyle wspólnego, że z chęcią przyjmuję bukiety kwiatów od męża, a samodzielnie mogę stwierdzić tylko tyle, iż dzisiaj niektóre zagadnienia możemy zbadać zdecydowanie bardziej szczegółowo. Znalazłam opinię ekspertów na ten temat – o książce w radiu TOK FM rozmawiali biolodzy Adam Kasprzak (jest również autorem posłowia) oraz dr Tomasz Skrzypczak. Na szczęście doszukali się niewielu błędów, a przede wszystkim podkreślają wnikliwość autora i piękno tej literatury.
Lektura tej książki sprzed ponad wieku sprawia ogromną przyjemność i wiele uczy. Tutaj każda kolejna strona jest prawdziwą ucztą czytelniczą.
*Pozostałe to: „Życie pszczół” (1901 r.), „Życie termitów” (1926 r.) i „Życie mrówek” (1930 r.).
Alicja Sikora