„Ola, trzydzieści cztery lata, mama siedmioletniej Alicji. Jeszcze trzy miesiące temu była zdrowa, dziś umiera na czerniaka. Przerzuty wszędzie – wątroba, płuca, mózg. Zaczęło się od plamki, którą przyrumieniło słońce. Ola jest teraz w piątym miesiącu ciąży. W brzuchu mieszka dziewczynka, która umrze wraz z mamą. Dotykam jej nagiego brzucha otwartą dłonią. Więcej pytań nie mam”.
To zaledwie jedna z wielu historii, którą Agnieszka Kaluga „opowiada” w swojej książce. Autorka, magister filologii polskiej, redaktorka i korektorka, kiedyś pani od polskiego, dziś studentka psychologii, współzałożycielka organizacji dla rodziców po stracie DLACZEGO, jest także wolontariuszką hospicyjną. Jej blog „Zorkownia”, nagrodzony trzema statuetkami w konkursie Blog Roku 2011 oraz wyróżniony jako jeden z dziesięciu blogów „Wysokich Obcasów” i Złota Strona tygodnika „Wprost”, ukazał się właśnie w wydaniu książkowym.
To pozycja niezwykła. To wyjątkowy zapis chwil. Ostatnich momentów przed śmiercią. To książka o umieraniu i cierpieniu, o nadziei i miłości. To relacja z hospicjum, w którym życie bez przerwy przeplata się ze śmiercią. To wreszcie zapis z miejsca, do którego większość z nas wchodzi zazwyczaj tylko raz.
Autorka zaczęła pisać bloga w 2010 roku, żeby „przepracować” w ten sposób własne dramatyczne doświadczenie: stratę dziesięciodniowej córeczki. Jak sama podkreśla w wielu wywiadach, po śmierci dziecka nie ma pocieszenia. Agnieszka Kaluga potrzebowała obecności, kontaktu. Zdecydowała, że nada sens tej bezsensownej śmierci. Założyła stowarzyszenie dla rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Zaczęła prowadzić spotkania dla takich osób. Jakiś czas potem urodził się jej synek. Któregoś razu, odwożąc go do przedszkola, przejeżdżała obok hospicjum i tak wszystko się zaczęło…
Historie, które snuje autorka, to ulotne zapisy chwil i miejsc. Kartkuje się je niczym strony w albumie ze zdjęciami. To obrazy, które na długo nie opuszczą czytelnika, choć, jak się wydaje, czynności, które wykonuje wolontariuszka, są pozornie zwykłe i bez znaczenia. Bo przecież tylko rozmawia z chorymi i ich rodzinami. Głównie tylko słucha. Poda szklankę z wodą. Przytuli. Potrzyma za rękę. Pomodli się z tymi, którzy zdradzają taką potrzebę. Jest dyskretna. Pomaga tyle, ile trzeba. Nie narzuca się. Wie, kiedy należy zniknąć.
„Zorkownia” Agnieszki Kalugi to książka dla lekarzy i pacjentów, dla rodziców (z pewnością nie tylko tych, którzy stracili dziecko), dla mężczyzn i kobiet niezależnie od wieku i doświadczeń. Jest to bowiem opowieść o tym, co uniwersalne i głęboko ludzkie: o samotności, o odczuwaniu bólu, o męskich pożegnaniach, o życiu w żałobie, o cenie macierzyństwa, o utraconych szansach i bezradności. Autorka bezkompromisowo rozprawia się z tematami, których często wolimy nie poruszać. Ma odwagę, by pisać o tym, co traci człowiek chory i o czym myśli matka warująca przy łóżku umierającego dziecka. A wszystko to bez patosu. Bez ckliwości. Bez zbędnych słów. Bez moralizatorstwa.
I ostatnia uwaga. Autorka w swojej książce często przywołuje wiersz Wisławy Szymborskiej „Bagaż powrotny”. Mnie z kolei podczas lektury nie opuszczał inny utwór polskiej noblistki. „Zorkownia” Agnieszki Kalugi to taka „Relacja ze szpitala” Szymborskiej…, tyle że napisana prozą i ze szczęśliwym zakończeniem.
Ewelina Tondys