W poszukiwaniu miejsca, w którym mol książkowy czułby się jak ryba w wodzie, odwiedziłam Cafe Szafe – kawiarenkę przycupniętą na roku ulicy Felicjanek (uważajcie, bo idąc od Zwierzynieckiej można ją przegapić).
Kiedy tam weszłam, oczarował mnie klimat – delikatne światło świec, drewniana skrzypiąca podłoga i, co najważniejsze, wyłożone poduszkami szafy! Każda jest inna, więc z całą pewnością znajdziecie tam „swoją”. Mnie urzekła najbardziej mała błękitna szafka, na której namalowane było przepiękne oko. Tak, oko. Czytaliście „Serię Niefortunnych Zdarzeń”? Natychmiast skojarzyło mi się z Hrabią Olafem. Warto też zwrócić uwagę na malutki regalik, który wypełniony jest książkami – można je zabrać pod warunkiem, że zostawi się też coś od siebie. Często udaje się wyłowić stamtąd prawdziwe perełki.
Cafe Szafe urzeka również szczegółami. Jest ich tak dużo, że z pewnością nie da się wyłapać wszystkich przy pierwszej wizycie. Zwłaszcza, jeśli udamy się tam z książką. Dlatego od razu zdradzę Wam swój ulubiony – to maleńkie skrzydełka wyrastające z framugi drzwi prowadzących do Sali dla palących.
A jak Cafe Szafe promuje czytelnictwo? Wspomniałam już o bookcrossingu. W głównej Sali wisi również ogromne czarno-białe zdjęcie Jerzego Pilcha reklamującego swój „Dziennik”. A skoro już jesteśmy przy Pilchu – czy wiecie, że właśnie w Cafe Szafe powstaje film na podstawie jego powieści? „Anioł” w reżyserii Smarzowskiego, w którym główną rolę zagra Robert Więckiewicz. Zapowiada się ciekawie…
Co jakiś czas Cafe Szafe organizuje również slajdowiska, na których można podziwiać najpiękniejsze zakątki świata słuchając jednocześnie opowieści podróżników, którzy je odkryli. Gorąco polecam, zwłaszcza po lekturze Cejrowskiego.
A co zamówić kiedy już rozsiądziemy się w szafie z książką? O tej porze roku proponuję herbatę z sokiem lub grzane wino – wyborne!
Justyna Techmańska
Zdjęcia: Cafe Szafe