Naszym zdaniem
Piękna, eteryczna, pełna wdzięku, a zarazem naturalna i prosta. Dobra aktorka i wielka gwiazda. Znana na całym świecie głównie z „Rzymskich wakacji” i „Śniadania u Tiffany’ego”. Alexander Walker odsłania intymny portret Audrey Hepburn.
Mawia się, że Bóg pocałował ją w policzek i tak już zostało. Ikona popkultury, która zawsze przyciągała spojrzenia. „Dziewczyna z dużymi oczami, od których nie można było oderwać wzroku”. Jej wizerunek nie kojarzył się z erotyką, lecz z innymi walorami. Przyciągała uśmiechem o szczególnym blasku i ekspresyjnymi oczami, mającymi pożądany wyraz niewinności. Jedna z największych gwiazd filmowych swoich czasów. Piękna, atrakcyjna, niezwykle urokliwa. Gdy jej porter ukazał się na okładce „Time’a” 7 września 1953 roku, wywołał sensację, a autor artykułu napisał między innymi: „Szczuplutka aktorka z przejrzystymi oczami i twarzą w kształcie serca (…) wspaniale łącząca królewską godność z temperamentem łobuziaka”. Jej wygląd stał się wzorem dla dziewcząt i młodych kobiet. Audrey Hepburn.
Alexander Walker, jeden z najbardziej utytułowanych krytyków filmowych, autor licznych publikacji poświęconych kinematografii oraz trzykrotny laureat nagrody „Critic of The Year”, przedstawia rozszerzoną i ostateczną wersję biografii brytyjskiej aktorki. Biografii najpełniejszej, będącej rezultatem spotkań z Hepburn przez 35 lat i pisanej do jej śmierci. Biografii, którą autor uzupełnił o nieznane wcześniej fakty i głęboko ukrywane rodzinne tajemnice (w sposób szczególny chodzi o skomplikowane relacje aktorki z ojcem). Biografii wreszcie, w której autor próbuje dociec, dlaczego oscarowe role („Rzymskie wakacje”), romantyczne kreacje („Śniadanie u Tiffany’ego”), światowa sława i uznanie, nie przyniosły Hepburn szczęścia i spełnienia.
Praca Walkera ujmuje czytelnika nie tylko rzetelnym komentarzem do bogatej filmografii aktorki czy szerokim omówieniem źródeł. Przede wszystkim dostrzega się w niej uparte dążenie autora, by korzystając z setek rozmów, dotrzeć do prawdziwej twarzy Audrey Hepburn. Wydaje się, iż Walker, nie negując głośnych ról aktorki i ikony stylu, którą niewątpliwie się stała, koncentruje się na zaprezentowaniu ciekawej osobowości i interesującego życia aktorki. Przebijając się z powodzeniem przez ogromną liczbę zeznań, wspomnień, relacji (często sprzecznych ze sobą) i różnego typu dokumentów, kreśli portret nietuzinkowej kobiety, która całe życie czuła się niespełniona i poszukująca.
Audrey Hepburn wyłaniająca się z kart biografii Alexandra Walkera to dziecko holenderskiej arystokratki i oficjalnie brytyjskiego „finansisty” (w rzeczywistości ojciec Hepburn, o czym autor pisze nie wprost, był najprawdopodobniej agentem zdemaskowanym przez brytyjski kontrwywiad). Rodzice dali się zwieść faszyzmowi i długo popierali Hitlera. Dzieciństwo Hepburn można by sprowadzić do przeżyć wojennych w Holandii, rozwodu rodziców, nagłego zniknięcia ojca, z którym aktorka nawiązała ponowny kontakt dopiero po wielu latach, i zmagania się z kolejnymi chorobami. Przed aktorstwem próbowała swoich sił w tańcu i balecie. W końcu stanęła po raz pierwszy na scenie, została zauważona i tak wszystko się zaczęło.
Autor omawia szczegółowo wielkie i małe role aktorki, ale też kreśli tło społeczno-obyczajowe purytańskiej Ameryki oraz konwencji „czystości, w którą reżyserzy wkładali Hepburn, wybierając jej zawsze dużo starszych partnerów filmowych. Walker nie rezygnuje też z zaprezentowania prywatności aktorki; prywatności, którą zawsze konsekwentnie chroniła. Z jego obrazu przebija mało optymistyczna sylwetka kobiety, która przez całe życie nie doświadczyła udanych małżeństw (ani rodziców, ani własnych). Na szczęście Walker nie ogranicza prywatności Hepburn jedynie do zaprezentowania kalejdoskopu jej kolejnych związków i nierzadko dramatycznych przeżyć z nimi związanych. Stara się dociec, jakim ostatecznie była człowiekiem i co kryło się za piękną buzią. Stąd w książce Walkera Hepburn to nie tylko milionowa lady i wyrozumiała władczyni kina, ale kobieta z krwi i kości, która ostatnie 20 lat swojego życia pracowała jako ambasadorka dobrej woli UNICEF-u, odwiedzając między innymi Etiopię, Sudan, Somalię, Wietnam, Bangladesz i wiele innych krajów. W działalności tej pomagała jej bez wątpienia znajomość języków, mówiła bowiem po francusku, włosku, niemiecku, holendersku i trochę po hiszpańsku. Dziś takie zaangażowanie zapewne nikogo nie dziwi, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie było to popularne zajęcie oscarowej gwiazdy.
Odnosi się wrażenie, że Audrey Hepburn nie była wielką aktorką, ale bez wątpienia była gwiazdą. Jej urok wydaje się trudny do zakwalifikowania. Wymykała się bowiem prostym definicjom. Sprawiała wrażenie zarówno zbłąkanego dziecka, któremu wojna zniszczyła dzieciństwo, dom i rodzinę, jak i jednocześnie światowej kobiety, ujmującej wszystkich swoją prostotą i naturalnością. W roku 1953 w wywiadzie dla magazynu „Life” powiedziała: „Czułabym się szczęśliwa, spędzając czas w swoim mieszkaniu od soboty wieczór do poniedziałku rano”. Wydaje się, że widownia nie tylko w Hollywood, ale na całym świecie kochała ją głównie za te rzadkie cechy, którymi wznosiła się ponad popularne gwiazdy.
Zachęcam do lektury.
Ewelina Tondys