Lubię filmy, książki i audiobooki. Nie umiem się zdecydować co bardziej. Od zawsze chodzę na te filmy, których papierowy pierwowzór czytałam i odwrotnie – jeśli film jest dobry, często sięgam po książkę. Moje opinie są bardzo różne: słaby film – dobra książka, świetna ekranizacja – przeciętna literatura. Nie ma żadnej reguły.
Najtrudniej zawsze wyrazić mi zdanie w przypadku, gdy książka została napisana w oparciu o film. Na dodatek tak dobry film jakim jest „Rewers” w reżyserii Borysa Lankosza, na podstawie scenariusza Andrzeja Barta.
Film (zwłaszcza jak na polskie kino) jest niesamowity. Oglądałam go wielokrotnie, a jeszcze częściej wracałam myślami do przedstawionych w nim lat pięćdziesiątych. Kiedy dostałam płytę od Biblioteki Akustycznej, uruchomienie jej zajęło mi jakieś 15 sekund, licząc od momentu odebrania paczki. Potem poszło już z górki – prasowanie przy audiobooku, mycie okien razem z nim…Skończyłam dopiero przy przygotowywaniu obiadu.
Jednym tchem połknęłam całe nagranie. Mimo, że jest to literatura raczej niskich lotów: język prosty, treść, co do przecinka, zgodna ze scenariuszem filmu, bez żadnych dodatkowych wątków. Sama literatura wypada raczej blado na tle filmu, ale jeśli już się ten widziało, to można umilić sobie czas i odświeżyć historię. Jednak jeśli ktoś sięgnął najpierw po książkę, to może się zawieść, bo lektura okaże się tylko streszczeniem scenariusza filmu „Rewers”, niczym więcej.
I tu właśnie swoje miejsce ma audiobook. Przeciętna literatura, ale ciekawa historia. Wystarczy dodać do tego dobrego lektora jakim jest Jacek Kałucki i już z przyjemnością można słuchać o tym, jak to pijany Arkadek po schodach się zataczał.
Film „Rewers” ma nie tylko niebanalny scenariusz, ale też genialne zakończenie. Głos Niny Simon, która swoim wyjątkowym, męskim głosem śpiewa: Please don’t let me be miss understood…Ten detal nie umknął ani autorowi książki, ani realizatorom audiobooka, za co wszystkim należy się duży plus. Po ostatnich słowach lektora pobiegłam prosto do komputera, żeby jak najszybciej włączyć muzykę i po raz kolejny usłyszeć Ninę Simon, jako idealną „kropkę nad i”. Wszystkim radzę to samo.
Podsumowując: jest to audiobook, który można słuchać przy okazji jakiejś innej czynności. Niekoniecznie w aucie, bo zmiany perspektywy czasu mogą wprowadzić zamieszanie, ale ta książka jest ta krótka, że można ją „połknąć na raz”, na przykład przy sprzątaniu. Zakładamy słuchawki na uszy i umilamy sobie odkurzanie, mycie podłóg, wieszanie prania, mycie naczyń i łazienki, a nim się obejrzymy pięć godzin porządkowania domu minie nam z uśmiechem na ustach.
Anna Kokoszka