Naszym zdaniem
Warto wiedzieć, z czym borykały się poprzednie pokolenia kobiet i jak długo trwała cicha (czasem głośna) walka o kobiecość.
Kolejne rozdziały tej książki można zobaczyć na własne oczy, wystarczy śledzić wiadomości z kraju i ze świata. W większości przypadków rzeczywiste problemy kobiet są pomijane lub umieszczane gdzieś pomiędzy polityką a religią. Rozmowy o macicach oczywiście nie zaczęły się wczoraj – debata o kobiecych narządach wydaje się odwieczna. Książka Diane Ducret to chronologiczna i słodko-gorzka opowieść o tym, co wiązało się z faktem bycia kobietą. Trzeba przyznać, że ludzkość “wykazywała się” ogromną kreatywnością, niezależnie od czasów i położenia geograficznego.
Krótko mówiąc, posiadanie waginy na dzień dobry skazywało na gorszy los. Platon uważał, że macica jest wściekłą bestią, której jedynym pragnieniem jest rodzenie dzieci, a jeśli jej życzenie nie zostanie spełnione, wtedy zacznie przemieszczać się po organizmie i zniszczy kobiece ciało – zaatakuje kolejne narządy, by na końcu zwinąć się w kłębek w gardle nieszczęsnej kobiety. Później wcale nie było lepiej. Kobieta jest winna? Golimy włosy łonowe, bo to największe upokorzenie. Leczenie masturbacji? Wycięcie łechtaczki i warg sromowych. Mąż wyjeżdża? Zatem ma prawo zamknąć żonę w pas cnoty, bo przecież jej szalona macica na pewno zmusi ją do zdrady. Za krótkie wargi sromowe? Przez nie kobieta wpuszcza do pochwy zimne powietrze, taka nigdy nie znajdzie męża! Jazda konna? Odpada, bo ruchy w siodle zachęcają do onanizowania się. No i najgorsze – męski lęk przed zębatą pochwą, która kąsa i dotkliwie okalecza (co ciekawe, ta fobia pojawiała się u mężczyzn z różnych części świata).
Ducret nie skupiła się jedynie na “ciemnej stronie” kobiecości. Wśród anegdot i historii opowiadanych przez autorkę znajdziemy również zapomniane, a bardzo ważne wydarzenia lub postacie, które łamały schematy i często ryzykowały. Wspomnę tu o jednej z nich. Czasem widzimy i słyszymy reklamy o “tamponach stworzonych przez kobietę-ginekologa” – wszyscy znamy ten tekst i wiemy, że chodzi o konkretną markę, ale czy ktoś z nas słyszał o Gertrude Tendrich? Nie była żadnym chwytem marketingowym, a kobietą, która kupiła patent, by potem w pocie czoła szyć coraz lepsze tampony. Dodam, że społeczeństwo nie było jej przychylne. Większość ludzi straszyła ją, że ten dziwaczny produkt wywoła skandal.
To oczywiście tylko niektóre przykłady. Książka jest podzielona na krótkie podrozdziały, ale każdy z nich przekazuje maksimum treści. Istotne są również źródła, z których korzystała autorka – imponująca ilość i różnorodność przełożyły się na jakość tekstu. Ducret często cytuje ówczesne książki, dokumenty i inne materiały, aby pomóc czytelnikowi zrozumieć sposób myślenia i motywacje ludzi z danego okresu historii. “Zakazane ciało” zahacza o wiele tematów. Autorka opowiada o tym, jak starano się rozwijać medycynę nakierowaną na potrzeby kobiet; nawiązuje również do literatury (tu szczególnie polecam sonet z XVI wieku, który powstał po szokującej rewizji francuskiego dworu – odnalezione sztuczne fallusy uraziły męską dumę autora-adoratora), reklamy (np. walka dwóch gigantów o przekonanie kobiet do używania podpasek), kina czy polityki. Interesujący jest również aspekt kulturowy, bo ile mniej więcej wiemy, czego spodziewać się po Europejczykach i Amerykanach, tak informacje o Afrykańczykach mogą odrobinę szokować, ale i poszerzyć wiedzę o świecie. To tam wymyślono i praktykowano “skubanie ziółek”, tam tak bardzo szanowano narządy kobiet (!) z plemienia Kom, że pomysłowe wykorzystanie tego faktu pozwoliło im obalić władzę kolonialną.
“Zakazane ciało” to lektura obowiązkowa dla każdej kobiety. Posiadanie waginy nie czyni nas ani lepszymi, ani gorszymi od mężczyzn, ale warto wiedzieć, z czym borykały się poprzednie pokolenia kobiet, jak długo trwała cicha (czasem głośna) walka o kobiecość.
Alicja Sikora