Naszym zdaniem
To opowieść o tym, jak czasem trudno nam się wyrwać z pewnych sytuacji i o bezsilności wobec losu, która niejednokrotnie nas dopada.
Franza Kafki nie trzeba specjalnie przedstawiać. Jego mentalność i charakter uwidaczniają się w utworach, które charakteryzują się niepewnością i niestabilnością bohaterów.
Pamiętam, kiedy czytałam „Proces” w liceum. Zachwyciłam się, spodobała mi się atmosfera absurdalności całej sytuacji związanej ze sprawą sądową, którą wszczęto z nie wiadomo jakich powodów wobec Józefa, głównego bohatera. Może dlatego polubiłam tę książkę, że będąc w liceum, cały świat wydaje się być absurdalny, niestworzony dla nas. I właśnie dlatego zdecydowałam się przeczytać „Proces” po raz drugi, by skonfrontować swoje ówczesne przeżycia z tamtymi, licealnymi.
Nie odmówię Kafce genialności pisarskiej. Lektura, kiedyś podobająca się, tym razem była szorstka jak papier ścierny o grubych ziarnach. To bynajmniej nie przeczy mistrzostwu, które o mały włos mogło nie ujrzeć światła dziennego.
Bohaterowie „Procesu” to ludzie zagubieni, żyjący w ten sposób tak długo, że sytuacja, w której się znajdują jest dla nich niemal naturalna. Pomieszczenia sądowe mieszczące się gdzieś na strychach, w zdezelowanych budynkach i niepozornych kamienicach dodają książce jeszcze więcej szorstkości. Bohaterowie zachowują się jakby nieracjonalnie, mimowolnie wykonując pewne czynności. Wszystko zdaje się być przerysowane. Dziwne, niewytłumaczalne, inne. Tylko Józef jest ułamkiem „normalnego” świata. W końcu zaplątuje się jednak w sieci świata, do którego został mimowolnie wrzucony. Zauważa, że słowo „proces” paraliżuje społeczeństwo. Każdy zaczyna się czuć podejrzewany, obserwowany, wmieszany. Sprawy ciągnące się latami są normalnymi procesami, a jednak na wspomnienie o nich zatrzymuje się krążenie w żyłach. A jednocześnie, każdy napotkany człowiek, który oferuje pomoc, okazuje się pracować dla sądu.
Sceną, która przyciągnęła moją uwagę to rozmowa Józefa i księdza w katedrze, scena prawie że finalna. Niespodziewany dialog, który jeszcze bardziej dodaje książce znaczenia. Z jednej strony groźna, gwałtowna scena, z drugiej zaś dająca nadzieję na dobre zakończenie, choć to jeszcze nie koniec.
A jaką rolę odgrywa tu Bruno Schulz? Autora przekładu i ilustratora. Trafnie ukazujący sylwetki bohaterów swoją charakterystyczna kreską. Nie każdy jednak wie, że przekład „Procesu” Kafki był dziełem nie tyle Schulza, a jego narzeczonej Józefiny Szelińskiej.
„Proces” jako całość, czyli dzieło Kafki wydane przez Wydawnictwo MG w 2014 to pozycja obowiązkowa. Choć mam świadomość, że nie jest to lektura łatwa, ani zrozumiała. Ale warto.
Maria Budek