Naszym zdaniem
W nazwisku Henry Miller, pomimo wielu lat jakie upłynęły od jego zarówno światowego, jak i polskiego debiutu, wciąż czai się jakaś obsceniczna tajemnica.
Kiedy ponad dwadzieścia pięć lat temu olsztyński teatr wystawił spektakl Henry Miller, a po kilku przedstawieniach tytuł zniknął z repertuaru, plotkowało się głośno, że spektakl zawieszono. Ponoć aktor grający bohatera sztuki wywoływał zgorszenie i oburzenie u niektórych widzów (czy raczej u powierników tychże widzów, którzy nigdy Henry’ego Millera nie widzieli). Przedstawienie opatrzone klauzulą „zamknięte” niebawem wróciło na scenę, podgrzewając tylko argumenty za i przeciwko wyjaśnianiu Polakom postaci autora Zwrotnika Raka. O tym, że w nazwisku Henry Miller, pomimo wielu lat, jakie upłynęły od jego zarówno światowego, jak i polskiego debiutu, wciąż czai się jakaś obsceniczna tajemnica, i że to właśnie w Zwrotniku Raka, pośród innych powieści pisarza, brutalny seks oddziela od poezji najcieńsza linia, postanowiła przypomnieć Oficyna Literacka Noir sur Blanc.
Wspomnienia Millera z czasów jego „kulturowo spóźnionej” podróży do Europy składają się przede wszystkim na obraz Paryża antyturystycznego, Paryża alternatywnego; odpowiednio wybrane, mogłyby stanowić nietypowy i całkiem intrygujący materiał do przewodnika po ukrytej przed oczami turystów stronie miasta Baudelaire’a. Śmierdzące knajpy i pokoje zawalone przymierającymi z głodu dziwacznymi artystami, zaznaczone na mapach paryskich dzielnic, opatrzone byłyby krótkimi, filozoficznymi rozważaniami nad istotą życia i przyjmowanymi przez nas maskami. Połamana ławeczka w parku nieopodal Wieży Eiffla z kilkoma butelkami po tanim winie opartymi o drzewo byłaby szansą do przemyślenia silnej potrzeby tworzenia, a rozbite drzwi do nocnego klubu przyczynkiem do rozważań o delikatnej i umownej materii jaką jest „ja” artysty oraz jego sukces lub porażka. Nie trzeba jednak silić się na żadną ekstremalną turystykę, aby czytając Zwrotnik Raka doświadczyć świata rynsztoku, brudu, karykatur ludzkich postaci, zachowań, uczuć i czego tam jeszcze. Aby wejść w irytującą znajomość z pisarzem, który chce tworzyć, ale wciąż napotyka na przeszkody, i z Amerykanami, chłonącymi Paryż z dala od nudnej codzienności zostawionej za oceanem, podążającymi za najbardziej dziwacznymi wyobrażeniami o beztrosce i nieodpowiedzialności. Aby wzdrygnąć się z obrzydzenia słuchając opowieści o najczęściej mało udanych miłosnych podbojach…. Nie, to nie jest właściwe słowo – raczej o kontaktach erotycznych pełnych przerażającej pogardy dla tego, który pragnie, i tego, kogo się pożąda.
Czy powieść, w zamierzeniu autora, miała być celowym wyzwaniem nie tylko dla czytelników, ale i dla całego, poukładanego społeczeństwa, które nie umiało, bądź nie chciało dostrzec, że gdzieś za rogiem ulicy toczy się inne życie, istnieje inny wymiar, bez ozdób, bez lukru, bez uczuć? Nawet, czy szczególnie, w takich miastach jak Paryż? Świat nieposprzątany, niedomyty, jaki trzeba przeżyć bez kart kredytowych, bankomatowych, bez nawet paru drobnych w kieszeni, świat którego czystsza strona pełna jest obrazów najznakomitszych mistrzów malarstwa wystawionych w pozłacanych ramach. Tylko jedno jest pewne – nawet zezwierzęcony świat ma swoje troski i nadzieje. Krótkie chwile zadowolenia i zgody.
Co prowokowało wydarzenia jakim był Zwrotnik Raka już niemalże sto lat temu, a dokładniej latach 30. XX wieku? Jakie wnioski na temat oczekiwań od literatury, a może nawet samej natury człowieka, sugerujemy mówiąc, że ten utwór Millera nie ulega patynie czasu? Czy to, że czas ani niczego nie złagodził, ani niczego nie zatarł w Zwrotniku Raka, to dla literatury amerykańskiej pierwszej połowy XX wieku i autora powód do dumy, czy raczej groza i wstyd tych, którzy kiedykolwiek mieli szansę zapoznać się z dorobkiem Millera? Powieść została opatrzona wyważonym, ale nie mniej stymulującym posłowiem, które wyszło spod pióra tłumacza Lesława Ludwiga, będącego niewątpliwie ekspertem od spolszczania dzieł amerykańskich skandalistów. Z reguły redaktorzy prozy odradzają rozpoczynanie lektury od wprowadzenia czy posłowia, jednak myślę, że w omawianym tutaj przypadku to właśnie od przemyśleń Lesława Ludwiga powinni zacząć ci, którzy z prozą Milera spotykają się po raz pierwszy. Refleksje doskonałego tłumacza to nie tylko uzupełnienie, dopowiedzenie tego, czego w Zwrotniku wyczytać nie można albo łatwo w nim pominąć, nie są one wyłącznie podsumowaniem fabuły powieści.
Miller bywa bezkompromisowym obserwatorem, ekshibicjonistycznym pejzażystą, i przede wszystkim ponadczasowym analitykiem ludzkich słabości i fascynacji. Jego bohaterzy to egoiści i odpychający, prowokujący klauni z drugim ja, które czasami objawia im się podczas spotkań z literaturą, sztuką, czy niezupełnie martwym sentymentem. Sięgając po Zwrotnik Raka trudno powiedzieć, które z naszych ja zwycięży i pozwoli nam przeżyć kilka godzin w cyrku Millera, lub wręcz na odwrót, odrzuci nas od jego pisarstwa na zawsze.
Joanna Roś