Naszym zdaniem
Historia lekarza, który uratował dwuletniego Adasia z głębokiej hipotermii.
Wywiad rzeka miodem i lukrem, aż do nudności, płynący. Profesor Janusz Skalski ma odwagę mówić o cudzie, a ja o słabości jego biografii, niestety.
Słabości wywiadu, jaki przeprowadziła z nim autorka książki, która głównie opowiada o uratowaniu Adasia, dwuletniego chłopca, który w głębokiej hipotermii trafił do szpitala w krakowskim Prokocimiu. Choć ciało chłopca osiągnęło niecałe 12 stopni, lekarzom udało się uratować dwulatka. Ich wyczyn okazał się przełomowym. Do tej pory nie udało się nikomu na świecie wyprowadzić z tak głębokiej hipotermii pacjenta. Zespołem, który ratował chłopca dowodził profesor Janusz Skalski, a z jego biografii dowiadujemy się tylko tyle, że doktor Skalski wielkim człowiekiem jest i nie ma tu pola do polemiki.
W całości jest to „słodko-pierdząca” laurka. Aż się marzy o tym, żeby ten lukrowany bohater utaplał się w błocie i przyznał do jakiegoś ohydnego dziwactwa, żeby go uczłowieczyć i ściągnąć z niego tę różową, słodką powłokę, którą ciasno owinęła go Joanna Bątkiewicz-Brożek. Kiedy już wydaje się, że na widelcu mamy ludzkie oblicze profesora, który najzwyczajniej w świecie, podczas walki o życie i zdrowie chłopca, ma dość medialnego zgiełku, wtykających wszędzie nos i obiektywy aparatu dziennikarzy – do czego sam się w wywiadzie przyznaje – autorka szybko zamienia się w adwokata profesora i spieszy z pomocą lukrowania wizerunku.
Mam wrażenie, że swoją postawą i usilnym podkreślaniem wyższości profesora nad resztą świata, autorka zrobiła mu krzywdę. Przez nią opisywana postać staje się fikcyjna, odległa, odrealniona. Z utęsknieniem czytając to wszystko czeka się na koniec lektury, żeby móc zamknąć książkę i odłożyć ją w sam kąt najbardziej zakurzonej półki, do której nigdy się nie wraca. Po biografii oczekuję rzetelności. Po jej lekturze chcę sama ocenić, czy postać lubię czy nie, czy byśmy się zaprzyjaźnili i mieli o czym porozmawiać. Tymczasem ta książka jest jak cenzurowana biografia dyktatora, pisana przez jego własnego sekretarza.
Skalski to facet jak każdy inny. Ot, człowiek po prostu, choć z genialnymi umiejętnościami. Lekarz, który z pasją i determinacją ratuje ludzkie życie, ale nadal jest to chirurg, nie posłaniec niebios. Choć Bątkiewicz-Brożek próbuje udowodnić coś zupełnie innego.
Książka (co istotne), ukazała się trzy miesiące po wyjściu uratowanego Adasia ze szpitala. I znów potwierdza się, że w pośpiechu to co najwyżej jajecznica może wyjść, nie książka.
Anna Kokoszka