Naszym zdaniem
Lekka, kobieca literatura z gatunku fantastyki. Akcja dzieje się w magicznym Krakowie, gdzie walkę między sobą stoczą dobro ze złem, a pomiędzy nimi znajdzie się główna bohaterka.
Ostatnimi czasy mam szczęście do debiutanckich powieści. „Spalić wiedźmę” Magdaleny Kubasiewicz to kolejna pozycja wydana przez Wydawnictwo Genius Creations, które najwyraźniej lubuje się w debiutantach. No cóż, trzeba przyznać, że mają nosa do młodych talentów☺. Magdalena – rocznik 1990 (ależ ja jestem stara) – posiada fajne, lekkie pióro i daje mi nadzieję na to, że polska fantastyka w przyszłości nie poniesie śmierci z rąk niedouczonego humanistycznie pokolenia pozbawionego wszelkiej wyobraźni. Pochwalić muszę jeszcze bardzo klimatyczną, rysunkową okładkę wykonaną przez Annę Faraś-Pągowską.
Autorka w „Spalić wiedźmę” zabiera czytelnika do Krakowa, gdzie magia przeplata się z przeszłością, współczesnością i przyszłością. Dzięki tej kombinacji otrzymujemy główną bohaterkę Sarę Weronikę Sokolską – Pierwszą Czarownicę Polanii, która dumnie nosi poszarpane dżinsy i glany, używa telefonu komórkowego, a przy okazji chroni Kraków przed potężnymi, magicznymi stworzeniami i ucina sobie przyjemne pogawędki ze Smokiem (Wawelskim oczywiście). Ach! A jej największym hobby jest irytowanie króla Juliana. Magdalena Kubasiewicz wprowadza do polskiej fantastyki kolejną silną i niezależną kobiecą postać, która ma swoje własne zdanie i nie daje się okiełznać ani królowi, ani Loży Magów. Dzięki twardemu charakterowi czarownicy udaje się odkryć tajemniczą intrygę, która powoduje wzmożoną aktywność magicznych stworzeń, a to zagraża bezpieczeństwu Krakowa. W całym tym wymyślonym przez autorkę świecie swoje miejsce znalazły prawdziwe krakowskie legendy, które przyjemnie współgrają z magiczną otoczką. Dla przykładu dowiadujemy się, że Smok Wawelski przeżył spotkanie z Dratewką, ale przypłacił je solidną zgagą i bólami żołądka, a biedny szewczyk prawie został pozbawiony głowy przez potężny pysk zwierzęcia.
Oczywiście debiutująca autorka nie uniknęła kilku błędów: czy to składniowych w zdaniach, czy zwykłych powtórzeń, ale jak zawsze napiszę, że takie błędy debiutantom są jak najbardziej wybaczalne! Zwłaszcza, jeżeli książkę pochłania się w ciągu kilku godzin.
Wykreowane przez autorkę uniwersum wciąga już od pierwszych stron. Zaskakuje swoją wielowymiarowością (nierzadko zdarza się, że nawet doświadczeni pisarze mają problemy z tworzeniem tak skomplikowanych światów) i zachwyca coraz bardziej z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem. Akcja płynie tak wartko, że czytelnik nie jest w stanie się nudzić. Mimo tego, podczas czytania nie ma się wrażenia nadmiaru wydarzeń. Mogę śmiało napisać, że razem z autorką odkrywa się Kraków na nowo i patrzy się na niego z innej perspektywy – tej bardziej mrocznej i magicznej. Szkoda tylko, że autorka nie wyszła poza granice Krakowa i nie przedstawiła nam szerszego świata. Może jeszcze wszystko przede mną? Gorąco polecam, jeżeli macie wolne popołudnie i chęć na lekką, kobiecą fantastykę.
Joanna Baster