„W cieniu zakwitających dziewcząt” to drugi tom cyklu Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”. Tak jak część pierwsza , „W stronę Swanna”, opowiadała o dzieciństwie głównego bohatera, tak kolejny tom mówi o jego nastoletnich latach i dojrzewaniu. To moment pierwszych dalszych podróży i zawierania przyjaźni, to także czas, w którym rodzi się zainteresowanie płcią przeciwną. „Dojrzewające dziewczęta” niczym niezwykłe i tajemnicze zjawisko stają się głównym celem obserwacji młodego bohatera. Inteligentna obserwacja sprawia, że odkrywa on zmienność natury ludzkiej i niemożność całkowitego poznania żadnej jednostki. Jak pisze:
Toteż dopiero poznawszy po omacku początkowe błędy optyki, można by dojść do dokładnego poznania jakiejś istoty, o ile to poznanie jest możliwe. Ale nie jest możliwe; bo podczas gdy korygujemy naszą wizję tej osoby, ona sama, nie będąc martwym obiektem, zmienia się znowuż; chcemy ją pochwycić, ona zmienia miejsce; i myśląc, że ją widzimy nareszcie jaśniej, pochwyciliśmy jedynie jej dawne obrazy, które zdołaliśmy oświetlić, ale które już jej nie przedstawiają.
Co najbardziej jednak zaskakujące najlepiej książkę Prousta opisał w niej sam Proust, mówiąc ogólnie o literaturze wybitnej:
Tak ziewa zawczasu z nudów literat, gdy mu mówić o nowej „pięknej książce”, bo sobie wyobraża rodzaj mieszanki ze wszystkich pięknych książek, jakie czytał; podczas gdy piękna książka jest osobliwa, nieprzewidziana i nie jest jakąś sumą poprzednich arcydzieł, ale czymś, do czego odkrycia nie wystarcza sobie przyswoić doskonale tę sumę, bo owo „coś” znajduje się właśnie poza nią.
Ten opis najlepiej jest zastosować właśnie do dzieła jego autora, a ponieważ trudno wyrazić z większym wdziękiem wartość tego dzieła, pozostaje mi tylko szczerze polecić jego lekturę.
Jak już kiedyś tutaj wspominałam, recenzowanie arcydzieł należących do kanonu literatury światowej ma w sobie coś absurdalnego, bo one recenzji nie potrzebują. Jestem jednak przekonana, że warto o nich przypominać i zachęcać do czytania, bo są to książki absolutnie odporne na upływ czasu i niezmiennie piękne.
Aleksandra Byrska