Biedny Tom stanowi trzecią część serii o przygodach detektywa Murdocha autorstwa Maureen Jennings. Oprócz bycia pisarką, jest ona również terapeutą i psycholożką (jak się dowiadujemy z okładki.) Niemniej jednak owe określenie „psycholożka” nie mające nic wspólnego z książką jest już dla mnie dość odpychające. Jakby nie mogła być po prostu panią psycholog – brzmi dumniej.
Historią, którą nam przedstawiła pani Jennings w moim odczuciu nie jest jakaś specjalna, chociaż muszę przyznać, że wciąga. Ot, mamy morderstwo – jak to w kryminałach zazwyczaj bywa – konstabla Wickena, którego główny bohater lubił i cenił. Wszystko dowody na samym początku wskazują, że denat popełnił samobójstwo. Nawet powołana ku wyjaśnieniu sprawy ława przysięgłych, wzięta z łapanki, tego dowiodła. Jednak kimże byłby dobry detektyw, gdyby tak zostawił sprawę. Sam na własną rękę, bo jakże by inaczej, zaczął od nowa szukać śladów czy raczej doszukiwać tego, co w pierwszym rzucie nie wyszło na światło dzienne. I udaje mu się poskładać wszystko do kupy. Jednak daruję sobie zbędny opis, bo nie chcę psuć radości tym, którzy sami lubią węszyć, jak Murdoch. Dodam jedynie, że wśród bohaterów przewijających się w fabule nie zabrakło prostytutki i starego chińczyka, który coś wie, ale początkowo nie chce powiedzieć.
Muszę przyznać, że jedynie dwa wątki zwróciły moją szczególną uwagę. Pierwszym z nich jest bolący ząb Murdocha. Trapiący go od samego początku, przewijający się wraz ze śledztwem, które prowadzi detektyw ma swój koniec u dentysty, który dzięki nowoczesnej, jak na ówczesne czasy, metodzie znieczulania znika jak ręką odjął – dosłownie. Drugim z kolei wątkiem jest wizyta w szpitalu psychiatrycznym. Ale to już pozostawiam innym do oceny, chociaż dodam tylko, że jak dla mnie więcej życia było właśnie w wariatkowie, aniżeli poza nim.
Autorka być może jest poczytną pisarką i na kanwie jej historii powstają ekranizacje przygód detektywa Murdocha – informacja również zaczerpnięta z okładki – nie mniej jednak scena finałowa, kiedy prawda wychodzi na jaw i wszyscy powinni być zadowoleni, w moim odczuciu jest, a nie umiem tego inaczej nazwać, zbyt melodramatyczna. Na łożu śmierci uczestnik całego zamieszania związanego ze śmiercią konstabla Wickena wyjawia jak to wszystko wyglądało. Doprawdy oryginalny pomysł.
Nie zamierzam nikomu polecać, ani tym bardziej odradzać tej książki. Osobiście jednak nie wiem czy kiedyś jeszcze po nią sięgnę. Prawdopodobnie pójdzie ona na jakiś zbożny cel i kogoś zainteresuje na tyle, że zapragnie sięgnąć po pozostałe książki z tego cyklu.
Dariusz Makowski
Książka do nabycia w: Wydawnictwo Oficynka