Czy za głupi błąd można zostać skazanym na dwanaście kar śmierci? Jak się okazuje jest to możliwe w Tajlandii. Przekonał się o tym autor książki, Michał Pauli, który za namową jednej znajomej Tajki wpakował się w największe bagno w swoim życiu.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Jeden telefon z prośbą o załatwienie tabletek ekstasy. Potem podróż do Tajlandii celem przekazania towaru. I tu kończy się sielanka autora. Złapany na gorącym uczynku trafia na przesłuchanie. Nikt nie chce słuchać jego wyjaśnień. Dostaje tylko własne zeznania – oczywiście w języku tajskim – do podpisania. Wtedy też wychodzi na jaw, że jego znajoma pracuje dla policji. Za każdego złapanego dilera dostaje bonusy do pensji, co jej się opłaca.

Michał Pauli w ciągu lat spędzonych w tajskim więzieniu przeszedł prawdziwą szkołę życia. Najważniejsza dla niego, jak i innych skazanych, była walka o przetrwanie. Ponadto postanowił, że nie zostawi tej sprawy samej sobie. Zaczął się kontaktować z polskim konsulem urzędującym w Bangkoku. Chciał dowieść, że jest niewinny. Nic jednak nie wskazywało, aby coś miało się zmienić.

Upłynęło wiele czasu zanim jego sprawa przybrała jaki taki obrót na lepsze. Rodzina z Polski zmuszona była zadłużyć się, żeby wynająć adwokata na miejscu. Ten jednak nijak nie chciał mu pomóc. Dodatkowym problemem w pewnym momencie stała się dla Michała choroba, która wymagała przebywania w szpitalu. Niestety tamtejszy system medyczny nie zapewniał rewelacyjnej opieki lekarskiej.

Książka jednak nie kończy się źle. Determinacja jaką wykazał się autor sprawiła, że m.in.: wstawiennictwo prezydentów Polski doprowadziło do jego ułaskawienia przez króla Tajlandii.

Pauli w swojej książce pokazał, jak zmanipulowany jest system sądowniczy w Tajlandii oraz to, że Tajowie uśmiechają się niekoniecznie z sympatii. Powszechna korupcja czy handel narkotykami przez samych strażników w Bang Kwang – więzieniu, gdzie przebywał, pokazuje, iż Tajlandia to nie tylko kraj o bogatej kulturze i egzotycznych widokach.
Język, którym posłużył się Michał Pauli nie jest górnolotny. Jego prostota dobrze oddaje wszystko to przez co zmuszony był on przejść. Pokazuje jemu podobnych ludzi, którzy – jakby nie patrzeć – sami są sobie winni losu jaki ich spotkał. Dodatkowym atutem publikacji są rysunki wykonane w trakcie odsiadki. Pokazują ponury obraz miejsca, w którym się znalazł.

Osobiście książka na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia nie wywarła. Być może dlatego, że w karierze czytelniczej spotkałem się z mocniejszymi opisami bólu i cierpienia. Przypomniała mi jednak film „W matni”, gdzie dwie bohaterki znalazły się w identycznej sytuacji co Michał Pauli. Wydaje mi się jednak, że takie publikacje mają swój cel i w jakiś sposób trafią one do młodego odbiorcy, który liczy na zysk ze sprzedaży środków psychoaktywnych.

Dariusz Makowski

Artest, 2011