Naszym zdaniem
Mistrzowsko skonstruowana opowieść - o miłości, młodości, ale także o strachu, niepewności jutra, o konsekwencjach wojny. To historia o tym, jak na pozór sytuacja - do której zmuszonych jest większość niegdyś zamożnych londyńskich rodzin - przybiera nieoczekiwany kierunek.
Ach, jak ja uwielbiam taki książki! Słowa miękko przepływają przez kartki i moje myśli, napięcie rośnie z każdą stroną… Aż w którymś momencie wybucha, emocje eksplodują, bohater nie wytrzymuje i robi coś nieoczekiwanego, co całkowicie odwraca uwagę od innych spraw.
Kiedy pierwszy raz ujrzałam tę książkę, pomyślałam sobie, że w życiu przez nią nie przebrnę, to przecież żywe 660 stron! Ale zaraz potem zerknęłam na nazwisko autorki i wątpliwości mnie ominęły, przecież to Sarah Waters, przy niej nie da się nudzić. I rzeczywiście tak było. Jej dbałość o słowa, o szczegóły w tekście i fabule wręcz onieśmielają. Jak się w trakcie lektury okazuje, w tej książce naprawdę wszystko jest istotne. Nawet popielnica na stoliku kawowym! Na początku zaczyna się jak większość przyjemnych historii miłosnych – pierwsze spotkanie, rosnąca zażyłość, wspólne wyprawy, rozmowy do rana; potem jednak okazuje się, że w tym wszystkim wiele jest uwierających spraw… Aż tu nagle obyczajowa opowieść o miłości zamienia się w przepięknie skonstruowany kryminał retro. Niepokój towarzyszący Lillian i Frances towarzyszy nam, nie daje spokoju również w przerwach między czytaniem. Od takiego ładunku człowiek pęcznieje, puchnie (oczywiście nie dosłownie, choć prawie tak jest). Kiedy wydaje się, że rozwiązanie sprawy jest już blisko, wydarzenia obierają nieoczekiwany kierunek; nawet same bohaterki są zaskoczone. I choć miotają się z konta w kąt zastanawiając się, czy nie zawrócić, w końcu tego nie robią, brną, brnął dalej. A jak się to skończy, tego już Wam nie powiem, koniecznie sami musicie sięgnąć po tę książkę.
Sarah Waters nie tylko umiejętnie i z pietyzmem tworzy interesujących bohaterów, których wszystkie emocje są widoczne jak na dłoni (każdy jednak, podkreślam, każdy! skrywa jakąś tajemnicę), ale także miasta, otoczenie w którym oni się znajdują, wydaje się takie realne, jakbyśmy właśnie w nim przebywali. To wszystko stwarza nam aurę prawdziwości całej opowieści; no przecież to się nie mogło nie zdarzyć! Skoro Sarah to opisała, na pewno te wydarzenia miały miejsce! Choć autorka zaznacza, że bohaterzy i opisane w książce wydarzenia są fikcyjne.
Warto podkreślić, jak pięknie Sarah opisuje wszystkie ludzkie emocje, jakie tworzy do nich porównania, gdzie je w człowieku umiejscawia, co one nam o kimś mogą mówić. Ciekawe jest to, że bohaterowie są na tyle barwni, że każdy na pewno posiada jakąś cząstkę nas samych, sami na pewno to zauważycie. Nikt tam nie jest jednoznaczny, określony, ukształtowany. Pomijając, że bohaterki mają 26 i 22 lata. A jednak, co wyraźnie widać, pełnią rolę ludzi, którzy w naszych czasach osiągają takie statusy dużo później. Przynajmniej w większości. Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że serio ta książka może nas czegoś nauczyć – pomijając wątek kryminalny! 😉
Żałuję, że książka się skończyła… Dziękuję Sarah i Wydawnictwu za fascynującą lekturę i emocje, które niejednokrotnie nie pozwoliły mi przerwać lektury książki do 5 nad ranem.
Maria Budek