Naszym zdaniem
Czwarty tom felietonów zebranych Kisiela zawierający teksty pisane dla "Tygodnika Powszechnego" w latach 1945-1989, których nie dopuściła cenzura. Lektura wielopłaszczyznowa, oryginalna i bezkompromisowa. Co tu dużo mówić, Kisiel to Kisiel!
Czwarty tom felietonów zebranych Stefana Kisielewskiego to tom szczególny. Zawiera teksty tego wyjątkowego uczestnika i żarliwego komentatora życia społeczno-politycznego pisane dla „Tygodnika Powszechnego” w latach 1945-1989, które nie zostały dopuszczone do druku przez cenzurę. Jest to uzupełnienie poprzedniego tomu „Wołanie na puszczy”, ale równocześnie to kolejna odsłona „dziennika duszy” pierwszego felietonisty Rzeczypospolitej, dziennika pisanego w cotygodniowych odcinkach.
Andrzej Hejmej napisał we wstępie do książki: „Felietony Kisiela, zwłaszcza te zdjęte przez cenzurę, odsłaniają w istocie portret <człowieka z mieszanego kruszcu>, okazują się świadectwem trudnej sztuki nonkonformizmu, funkcjonowania w państwie cenzury, w czasach zniewolenia umysłu i politycznych represji – świadectwem niezwykłej odwagi”. Faktycznie, czwarty tom jest niezaprzeczalnym dowodem na wieloletnie zmaganie się felietonisty i pisarza z cenzorem jako współautorem. Kisielewski starał się podchodzić do zaistniałej sytuacji z dystansem i poczuciem humoru. Jak sam pisał: „Ciekawe mam życie z tą cenzurą od 35 lat – istny homo ludens. Bawię się sprawdzaniem, co skonfiskują, a co przejdzie”. Jednak pogłębiona lektura tekstów „polskiego Rocheforta” czy „Stańczyka PRL” odsłania gorycz i głęboką frustrację autora – frustrację wynikającą z niemożności mówienia tego, co chce się powiedzieć, towarzyszącej mu w zasadzie przez całe życie.
Czwarty tom to doskonała lektura zarówno dla czytelników, którzy dobrze pamiętają PRL, jak i dla odbiorców młodego pokolenia. Ci pierwsi zapewne z przyjemnością skonfrontują się z „mową umowną”, którą wieloletni współpracownik „Tygodnika Powszechnego” posługiwał się całe lata: wyrafinowaną próbą powiedzenia czegoś więcej, przemycenia jakiejś treści między wersami, umiejętnym dawkowaniem prowokacji. Ci drudzy z kolei, „dzieci wolności”, mogą się dzięki tekstom Kisiela przekonać, że PRL nie była monolitem, że miała swoje „epoki” i „kamienie milowe”, które autor komentuje w sposób ironiczny i bezkompromisowy.
„Felietony zdjęte przez cenzurę” Stefana Kisielewskiego to tom fascynujący i wybitny. To konfrontacja z twórcą o nieprzeciętnym intelekcie. Kpiarzem, który wiedział, kiedy należy zachować powagę. Humanistą i człowiekiem kultury o wielowątkowej aktywności. Przekornym i błyskotliwym felietonistą, który w swoich tekstach szukał sposobu porozumienia się z czytelnikiem, mrugał okiem, pisał żartobliwie, pytająco, dwuznacznie. To lektura aktualna mimo upływu lat. Bezcenny komentarz odnoszący się do zarówno do ówczesnej sytuacji geopolitycznej, jak i zaskakująco trafnie ilustrujący współczesność.
Ewelina Tondys