Naszym zdaniem
"Czary góralskie" są jak analogowa Wikipedia. Sprawdzasz jedno hasło i pięć minut później uświadamiasz sobie, że minęły dwie godziny a Ty nadal wertujesz książkę zagłębiając się coraz bardziej w świat ludowych wierzeń i magii.
„Czary góralskie” są jak analogowa Wikipedia. Sprawdzasz jedno hasło i pięć minut później uświadamiasz sobie, że minęły dwie godziny a Ty nadal wertujesz książkę zagłębiając się coraz bardziej w świat ludowych wierzeń i magii – każdy opis zawiera bowiem odesłania do kolejnych, które wzajemnie się uzupełniają i tworzą niezwykłą opowieść o realnie istniejących i stosowanych do dziś praktycznych zabiegach górali pohalańskich i beskidzkich. Autorki, dr Urszula Janicka-Krzywda, etnografka i mgr Katarzyna Ceklarz, propagatorka folkloru góralskiego, zebrały blisko 250 pojęć opracowanych w taki sposób, by były zrozumiałe dla „zwykłego człowieka”. I są.
I tak, wędrując od słowa do słowa, można dowiedzieć się m.in.:
– jak zapobiegać ulewie, która sprowadzić może klęskę głodową (należało wyciągnąć trupa wisielca z mogiły i zakopać go powtórnie, ale na cudzym gruncie, za dziewiątą miedzą),
– dlaczego liczby 3, 7, 9 i 13 mają szczególne znaczenie ( 3 – odwołanie do Trójcy Świętej, trzech upadków Jezusa pod krzyżem i zmartwychwstania, które nastąpiło trzeciego dnia od śmierci Zbawiciela, 7 – odnosi się do siedmiu grzechów głównych i siedmiu dni, w czasie których doszło do stworzenia świata, 9 – trzykrotność liczby 3, 13 – liczba przynosząca pecha),
– dlaczego w chwili śmierci odwracano wszystkie lustra w izbie i wylewano wodę zgromadzoną w naczyniach (aby zmarły się w niej nie przeglądał),
– do czego wykorzystywały lustro czarownice (do manipulowania nim tak, aby skierować zły urok na tego, kto właśnie go rzucał),
– jak zdemaskować czarownicę (między dniem św. Łucji, który przypada 13 grudnia a wigilią Bożego Narodzenia, należało wykonać stołeczek magiczny – użyty podczas pasterki sprawiał, że jego właściciel widział wszystkie czarownice obecne w kościele),
– dlaczego panny tuż po odejściu księdza z wizyty duszpasterskiej siadały na stołek, na którym siedział duchowny (nabierał magicznych mocy – ta panna, która usiadła na nim jako pierwsza, spodziewała się, że szybciej od innych wyjdzie za mąż),
– dlaczego w przeddzień wiosennego redyku, po zachodzie słońca, baca wchodził do zagrody i obsypywał owce ziemią zebraną pod progiem kościoła (zabieg ten miał spowodować połączenie się owiec w jedno stado i chronić je przed czarami),
– dlaczego przestrzegano zakazu klaskania na owce (aby na stado nie napadły wilki),
– kto był opiekunem wilków (św. Mikołaj, sprawujący nad nimi władzę – na hali pasterze rozpoczynali dzień modlitwą-zaklęciem do tego świętego),
– dlaczego w fałdach koszuli zaszywano drzazgę z drzewa uderzonego przez piorun (dawała właścicielowi refleks i siłę).
Książka (wydana przez Tatrzański Park Narodowy) jest magiczna nie tylko ze względu na treść, ale także z uwagi na samą jej formę – na okładce znajduje się odcisk dłoni, który przy pocieraniu odsłania ukryte w nim zdjęcie autorek. Moim osobistym rytuałem jest spędzanie z nim kilku minut, zanim zajrzę do środka. W środku natomiast poza tekstem czekają świetne fotografie powstałe w ramach cyklu „Pachnące jarzębiną”, które doskonale oddają klimat „Czarów góralskich” – są tajemnicze, czasami niepokojące, zawarte na nich obrazy przenikają się, tak samo jak świat ludzki ze światem nadprzyrodzonym.
Publikacja ta trafiła w moje ręce w idealnym momencie – zawarta w niej wiedza będzie doskonałym uzupełnieniem rozpoczętego właśnie kursu przewodnika beskidzkiego. Wiem, że połączenie tych dwóch rzeczy sprawi, że góry będą dla mnie jeszcze bardziej niezwykłe.
Justyna Sekuła