Naszym zdaniem

Obyczajówka rodem z wyższych sfer – przyjemny odpoczynek.

6
Styl i język
6
Treść i fabuła
7
Okładka
7
Zapach

Tom czwarty serii o rodzinie Casteel dla mnie był pierwszym – nie miałam wcześniej okazji spotkać się z powieściami Virginii C. Andrews. Mimo to nie czułam się w historii zagubiona, seria została najwyraźniej tak zaprojektowana, aby dało się każdy jej tom czytać z osobna.

Annie traci w wypadku samochodowym oboje rodziców. Musi się zmierzyć nie tylko z tą traumą, ale i z nową tragedią – w wyniku wypadku młoda dziewczyna całkowicie traci samodzielność. Przykuta do wózka inwalidzkiego Annie zamieszkuje w Farthy – rodowej siedzibie, która skrywa wiele tajemnic z przeszłości jej matki. Opiekunem dziewczyny staje się Tony Tatterton. Posiadłość okazuje się całkowicie odbiegać od wyobrażenia Annie o nim, jest zniszczony, opuszczony i tajemniczy, do tego stopnia smutny, że Annie trudno jest uwierzyć, że kiedykolwiek była to wizytówka rodziny, dowód jej majętności i świetności.

Pomimo zawiłości fabuły i mnogości pomysłów na intrygi, Andrews stworzyła całkiem przyjemną opowieść o nowobogackim życiu. Nie spodziewałam się, że przy tej książce odpocznę i zrelaksuję się – a tak właśnie się stało. To, co zazwyczaj mnie denerwuje w bohaterach powieściowych, w „Bramach raju” spodobało mi się – szczególnie naiwność i niewinność głównej bohaterki. Dziewczyna, znajdując się u progu dorosłości, zostaje nagle wyrwana ze swojego dotychczasowego życia i musi zmierzyć się z nowymi demonami – dorosłością i brakiem samodzielności. Brak życiowego doświadczenia i możliwości podejmowania autonomicznych decyzji na temat przyszłości sprawia, że dziewczyna daje się wmanewrować w prowadzoną przez Tonego Tattertona grę.

Nie jestem w stanie w sposób jednoznaczny sklasyfikować „Bramy raju”, a co za tym idzie i całej serii, ani do powieści obyczajowej, ani do kryminalnej, ani też romansu. Książka Andrews ma w sobie elementy każdego z nich i myślę, że każdy czytelnik, który lubi wielotomowe historie rodzinne znajdzie w niej coś dla siebie.

Sylwia Tomasik