Gdzie dzieje się świat i z którego z nich przybył człowiek, który przyniósł kobiecie róże?
Wraz z nim przyszedł zapach. Umył wazon, gdy spała i zapełnił go wodą, a zwiędłe kwiaty z wazonu zabrał ze sobą . Może jest tu jeszcze, może jeszcze nie wyszedł i schowany śpi w którejś z szuflad, w oczekiwaniu na pierwsze promienie słońca, w odbiciu w lustrze ? Człowiek nieproszony, niepytany – nadchodzi, wypytuje sny jak radzą sobie na ziemi. Czy ten człowiek jest tylko innym mną, czy pływa na drewnianej łodzi i wiosłami odgarnia fale, które przeszkadzają innym w podróży do jego światów ? Teraz jest tak daleko, w świecie, którego nawet nie potrafię sobie wyobrazić, a przecież siedzimy przy ognisku we dwoje, trzymamy nad ogniem chleb… Rozmawiamy o życiu, lecz czy chociaż życie definiujemy w ten sam sposób?
„Fale” Virginii Woolf nie dadzą odpowiedzi na te pytania, nie powiedzą nam, gdzie przebiega granica między jednym, a drugim człowiekiem, nie pokażą szczeliny, która dałaby pewność, że jesteśmy odrębni. Ale książka ta odsłania inną, o wiele cenniejszą tajemnicę. W miarę jak narastają w niej intymne spostrzeżenia bohaterów z dnia codziennego – okrywa się ciszą, gdzie czytelnik może rozpuścić się zupełnie, stracić swoje rysy twarzy, i w tej ciszy doświadczyć, że jest wielkim, nieokreślonym wszechświatem tak zabawnie ciekawym wszystkiego, co rodzi się w ludzkim umyśle.
Joanna Roś
Wydawnictwo Literackie, 2007