Naszym zdaniem
O plątaninie honoru i ambicji, i poczucia przynależności do różnych klas społecznych.
W Tajemnicy Mirtowego Pokoju (jak i w Księżycowym Kamieniu, najbardziej chyba znanym utworze Collinsa), nie tak dawno po raz pierwszy zaprezentowanej polskim czytelnikom, odnajdziemy niemalże wszystko, co wydaje się być zaprzeczeniem tak lubianych przez Polaków skandynawskich sensacji i kryminałów. A jednak warto dać szansę tej opowieści o źle ulokowanych uczuciach, i wkradnąwszy się do niezamieszkałej części pałacu, wyciągnąć z szufladki stolika w tytułowym pokoju bogactwo języka, plastyczność opisów i to coś, co trzyma w napięciu.
Na zachodnim wybrzeżu Kornwalii, w siedzibie rodu Trevertonów, pokojówka Sara Lesson nerwowo przemierza korytarze posiadłości. Właśnie spisała ostatnie wyznanie swojej umierającej pani – po jej śmierci powinno trafić ono do rąk jej męża. Wzrok Sary pada na drzwi do zapomnianego przez mieszkańców domu pokoju – to tutaj pokojówka ukryje list, a potem, nie mogąc pogodzić sekretu z pełnieniem dotychczasowych obowiązków, wybierze samotną ucieczkę. Po latach, gdy Rosamond, córka Trevertonów, szczęśliwie wyjdzie za mąż, a ojciec jej małżonka wykupi kornawalijski dom z ukrytą w nim tajemnicą, los upomni się o pokojówkę i o długo skrywaną prawdę.
Po co wydawać takie książki, które już w tytule trącą myszką? Pośpieszne przerzucanie kartek powieści w poszukiwaniu oszałamiających pościgów, dramatycznych walk, czy, używając języka miłośników kryminałów – „przyzwoitego trupa”, nie przyniesie oczekiwanych wyników. Tu intryga rozwija się w dużo wymyślniejszym i bardziej nieprzewidywalnym wymiarze – w umysłach zapełniających opowieść bohaterów, w plątaninie honoru, ambicji i poczucia przynależności do różnych klasy społecznych. Co z tego, że w mirtowym pokoju nie rozegrał się współczesny thriller i amatorów mocnych wrażeń raczej rozczaruje tajemnica zapieczętowanego listu? Ci, którzy w zimowe popołudnia poszukują w literaturze gorącej walki z pokusami, barwnych charakterów i oderwania, na pewno rozsmakują się w wolniej płynących, ale gęstych od emocji świecie i języku Collinsa.
Joanna Roś