Ale masz fajne włosy! – pukanie w szybkę wyrywa mnie ze stanu otępienia, w który zwykle wpadam podróżując komunikacją miejską.
Fajne włosy zmoczone deszczem przypominają owcę, która napotkała na swej drodze elektrycznego pastucha. O dużym napięciu. Otwieram powoli ciążące powieki i moim oczom ukazuje się nabierająca kształtów twarz kobiety.
– Weź zrób miejsce – chucha mi w twarz alkoholem. – Wysiadasz? Za ile? Przystanek? Dwa? Też wysiadam. Siadaj. No siadaj… – poklepuje siedzenie obok, drugą ręką przeczesując jednocześnie krótkie, rude włosy. – Obcięłam. Bo wiesz, ja jestem człowiekiem ulicy. To się tak nie da. Ale ty masz fajne. Słuchaj młoda. Dasz mi złotówkę na piwo? – patrzy błagalnym wzrokiem. – Ale jakie zasady? Nie świruj. To co, dasz mi na piwo? – odpuszcza. – A papierosa masz? Nie palisz. Aaa, to dlatego taką ładną buźkę masz. Zobacz… – wyciąga w moją stronę wytatuowane, pokryte bliznami od cięcia się i podrapane ręce. – To kup mi jedzenie dla kota. Kota mam, z ulicy wzięłam. Taki, o taki malutki. Wariat jeden. Jak się na niego patrzę to mnie wszystkie mięśnie brzucha bolą. Od śmiechu. Wysiadasz? Ja też wysiadam. Ha! Widzisz, jak to się czasem dziwnie składa – wyszczerza się w bezzębnym uśmiechem i znika w mroku zapadającego właśnie wieczoru.
Autobus odjeżdża. Deszcz powoli przestaje padać.
—
„Nędza Warszawy”
Sto trzynaście lat temu Janusz Korczak – syn adwokata, wychowawca dzieci, lekarz, pisarz i publicysta – zaczął odbywać wycieczki do slumsów. Na warszawskie Powiśle, Zacisze, Wolę i Starówkę. Wchodzenie w świat nędzy było modą i najlepszym sposobem na „zagłębianie się w ciemne strony społeczeństwa”. Student medycyny Korczak należał do grupy wycieczkowej z Zofią Nałkowską i pisarzem Ludwikiem Licińskim na czele. W 1901 roku Korczak porzucił towarzystwo. Ludzi, których jedenaście lat wcześniej Prus porównywał do stada „zdziczałych psów”, Janusz Korczak opisuje z pokorą i bez poczucia wyższości. Współczujący uczestnik życia – tak można scharakteryzować Korczaka reportera. (Mariusz Szczygieł)
Justyna Sekuła
Antologię polskiego reportażu XX wieku czytam dzięki uprzejmości Księgarni Pod Globusem.