Kraków, styczeń 2013 r.

Droga Mary Ellen Tyrmand!

Poznałem Cię dopiero niedawno, chociaż mam wrażenie, że znam Cię od co najmniej czterdziestu lat. Byłaś wtedy dwudziestoparoletnią kobietą, ledwo skończyłaś studia i sama teraz przyznajesz, że potrzebowałaś kogoś, kto pokieruje Twoją drogą życiową. Wyobrażam sobie Twoją radość, kiedy poczytny Leopold Tyrmand odpisał na pierwszy list, jaki do niego wysłałaś. A potem, gdy się spotkaliście i zakochaliście w sobie.

Akurat pakiet Waszych listów wpadł mi ostatnio w ręce, dlatego postanowiłem napisać do Ciebie. Przygotowała je i wydała po polsku Agata Tuszyńska, której nazwisko – jak może Ci wiadomo – w naszym kraju jest poniekąd wyznacznikiem interesującej biografii literackiej. Stąd też zabierałem się do czytania listów Twoich i Twojego męża z ciekawością. Przyznam ze wstydem, iż oczekiwałem przede wszystkim opowieści o Tyrmandzie; nigdy wcześniej nie słyszałem, że miał żonę w Ameryce. A tu okazało się, iż to właśnie Ty jesteś największą bohaterką tej książki.

Wybacz, proszę, śmiałość, ale wydaje mi się, że Wasz związek najlepiej oddaje zdjęcie na okładce: całujecie się gdzieś w parku, przy czym o ile Ty masz zamknięte oczy i wydajesz się być pochłonięta chwilą, to Twój mąż przytrzymuje Cię władczo za ramiona, a jego ściśnięte usta wystawione są do pocałunku tylko odrobinę. Już od początku Waszej znajomości byłaś bardziej zaangażowana i po latach przyznajesz bez ogródek, że miałaś plan walczyć o niego wszystkimi siłami. Leopold miał więcej oporów, ale to nic dziwnego, starszy o prawie 30 lat, z przeżytą wojną na karku, w momencie poznania Ciebie był, jak oboje twierdzicie, już ukształtowanym człowiekiem.

Ale i on musiał się zmienić pod Twoim wpływem. Podziwiam Cię za lojalność po tylu latach, na temat jego wad wspominasz jedynie półsłówkami. A jednak z Waszych listów przedzierają momenty „docierania”, zwłaszcza gdy okazuje się, że np. według niego wierność była czymś obowiązującym raczej kobiety niż mężczyzn. Albo gdy próbował zniechęcić Cię do pracy zarobkowej.

Wasze listy pokazują wykuwanie się relacji, która mimo wszystko była oparta na szczerości i wielkim szacunku wobec drugiej osoby. Szczególnie uroczo czytało mi się te fragmenty, w których przez kilka tygodni ustalacie sposoby zwracania się do siebie – tak, żeby nie były one sentymentalne, a jednak czułe i bliskie.

Droga Ellen, chciałbym usłyszeć więcej na temat Twojej relacji z mężem. Choć wiem, że może nie wypada prosić o to publicznie damy.

Pozdrawiam Cię serdecznie,

FS