Nie krzyczała, kiedy rodziła syna. Nie mogło jej się wyrwać żadne niemieckie słowo. Nie w 1945 roku, nie wśród Polaków wracających z przymusowych robót.
Kilkadziesiąt lat później rodzinne sekrety nie dają spokoju dorastającej Dagmarze. Skąd wziął się ten dziwny akcent w mowie jej babci? Dlaczego co roku staruszka odwiedza pewien kościół? Czy naprawdę nigdy nie spotkała się z siostrą bliźniaczką, choć ta ciągle przysyła jej paczki?
Dziewczyna wie, że nie wykradnie babce wszystkich tajemnic. Ale kiedy powoli zaczyna odkrywać przeszłość, odżywają wspomnienia, do których Rika nigdy nie odważyła się powrócić.
Czy dziedziczymy los po naszych przodkach?
Czy prawdą jest to, co się rzeczywiście zdarzyło, czy to, co zapamiętaliśmy?
Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o namiętności, grzechu, rozłące i pamięci. I o ludziach, którzy nigdzie nie przynależą, bo zbyt często wyjeżdżali na zawsze – i zbyt wiele musieli zapomnieć.
Magdalena Parys (ur. 1971) – pisarka, dziennikarka. Zadebiutowała w 2011 roku książką Tunel, w 2015 roku została laureatką Europejskiej Nagrody Literackiej za powieść Magik, którą przetłumaczono na siedem języków. Urodziła się w Gdańsku, od dwunastego roku życia mieszka w Berlinie. Ma męża i dwójkę dzieci.
Premiera książki: 1 czerwca 2016 roku (Wyd. Znak Literanova). Nie możesz się doczekać? Kliknij TUTAJ. 🙂
Magdalena Parys
„Biała Rika” – fragment
Głęboko oddychać, jeszcze nie rodzić! Teraz tylko to jeszcze przetrzymać. Karol mówi, że do domu nie jest tak daleko. Do jakiego domu, chciałaby zapytać, ale przecież nie mówi. Nie zapyta.
Jedzą ciepłą zupę. Ciepłą, nie, letnią. Letnią, nie, nie taką zimną. Karol oddaje Rice swoją. Nie żeby zaraz całą, takich bohaterów w maju roku 1945 nie ma, Karol oddaje Rice ostatnie trzy łyżki, no może cztery. Nie jest już aż taki głodny, mówi. Nie tak bardzo. To znaczy jest, ale mu starczy.
Wody odchodzą Rice w nocy. To chyba po tej zupie. Rika płacze po cichu, bo nic jej nie boli, tylko jest jakby jakaś lżejsza, lepka, a Karola nie ma. Może przekierowany do baraku męskiego? Nie jęczeć, Rika, nie jęczeć! Oddychać głęboko. Boże! Jezu! Biegną do niej zawszone dziewczyny z pryczy obok.
Czy niemowa krzyczy przy porodzie? Bo niemowa to ona. Rika błaga w myślach matkę, Jezusa i Boga, żeby tylko niemową zostać do końca. Gdzie jest Karol? Aha, przekierowany. Przekierowany? Rozgląda się, jest plecak, są jego płaszcz i buty. Wszystko zostawił tutaj, a sam poszedł. Poszedł? Ale nie zostawiłby przecież burego płaszcza i nowych butów! I zupy nie oddał. Tych czterech łyżek. Rika patrzy przestraszona w twarze kobiet i płacze, tak jak płacze prawdziwa niemowa. Tylko oczami.
− Ona rodzi – zagląda jej między nogi któraś z kobiet.
− Przyj – sepleni po polsku kobieta bez zębów. – Przyj!
− Umrzesz! – mówi obojętnie jakaś inna, starsza, która ma tylko dwadzieścia osiem lat, ale przeżyła roboty w Austrii, a na koniec obóz.
Rika nie prze, bo będzie krzyczeć, a ona krzyczeć nie może, poza tym nie rozumie po polsku.
Ktoś bije ją po twarzy.
− Przyj, bo umrzesz! – krzyczy ta bez zębów.
Teraz Rika pod wpływem bólu rozumie. Prze z całej siły!
− Przyj mocniej!
− Ona jest głucha!
− Nie jest głucha, tylko niemowa!
− Słyszysz coś? – pytają.
Ruth odpowiedziałaby skinieniem, gdyby rozumiała po polsku, ale tylko prze i prze, i tak strasznie ją boli. Pewnie umrze. I nagle, pod wpływem bólu, jakieś zwierzę zaczyna wyć. To ona, zwierzę Ruth. Co krzyczy? Nic. Krzyczy krzyk.
− Goooooott!!!
Kobieta bez zębów, która się uśmiecha, bo dziecko z krwią wypływa na jej ręce, zastyga z dzieckiem i z tym uśmiechem na twarzy. Jest polską Żydówką w tym 1945 roku. Gotta nie ma. Boga nie ma. Ona to wie na pewno.
* * *
Jest sama. Jest cicho. Leży na podłodze z dzieckiem. Dziecko oddycha opatulone w płaszcz Karola. Dzieciątko, chłopczyk, jest tak samo duży jak nowy but ojca. Żyje.
− Musisz je nakarmić, rozumiesz? – mówi do niej nagle po niemiecku jakaś kobieta duch i znika. Wciska jej butelkę z mlekiem.
Duch znika, ale duchy wracają. Zawsze.
Fragment książki opublikowany dzięki uprzejmości Wyd. Znak Literanova.