Paryż to miasto przyjazne człowiekowi, a człowiekowi czytającemu w szczególności. Mól książkowy może chodzić śladami swoich ulubionych pisarzy, zobaczyć jak i gdzie mieszkali, a nawet wypić kawę w ich ulubionej kafejce.
Prawdziwy miłośnik książek nie daruje sobie spaceru brzegami Sekwany i będzie zaglądał do budki każdego bukinisty, od Notre Dame, aż po Luwr. Będzie błądził poplątanymi uliczkami Dzielnicy Łacińskiej, gdzie co i rusz natknie się na stragany z tanią książką, czasem otwarte nawet do północy! Ci, co bardziej zorientowani, ruszą od razu do antykwariatu „Shakespeare & Co.” nazywanego światynią księgarń i będącego już prawdziwą atrakcją na mapie Paryża. Bywa, że turyści idą tam tylko po to, by zrobić sobie zdjęcie przed drzwiami.
Jest jeszcze jedno miejsce i tam zaglądam częściej, niż do nieco zepsutych popularnością bukinistów nad Sekwaną i słynnego „Szekspira”. To Park Brassens, w piętnastej dzielnicy, na południowym zachodzie Paryża, gdzie w każdą sobotę i niedzielę, na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, stoją sprzedawcy książek. I to jakich! Od „zwykłych”, współczesnych, jakich pełno w każdym antykwariacie, po cudeńka z XVII wieku. Dzieła zebrane Moliera, wydane w XVIII wieku? Proszę bardzo! Rozmówki polsko-francuskie z 1830 roku? Nie ma problemu! Pierwsze francuskie wydanie dzieł Mickiewicza? A może „Mitologię” z XVIII wieku? Poradnik „Savoir Vivre” dla podróżujących, czyli co każdy Francuz powinien wiedzieć o zwyczajach innych krajów (o Polsce również)? Podręczniki do medycyny, przewodniki, książki podróżnicze – wszystko, czego dusza zapragnie. Oczywiście, pozostaje kwestia ceny. Te wahają się od jednego do kilkuset euro, ale dwa razy do roku – wiosną i jesienią – organizowana jest tzw. Braderie. Ceny spadają na łeb, na szyję i można wtedy zdobyć podręcznik do historii z 1777 roku, z dedykacją tuż sprzed Rewolucji Francuskiej, za jedyne 2 euro! Pierwsze wydanie „Dzienników Goncourtów” z połowy XIX wieku za 5 euro, podobnie jak akcje Towarzystwa Budowy Kanału Panamskiego, które w 1889 roku doprowadziło do ruiny wielu drobnych ciułaczy. Wszystko zależy od rodzaju książki, mapy (bo i mapy i stare dokumenty znaleźć tam można) oraz humoru sprzedawcy. Można oglądać, dotykać, czytać. Książki leżą na stołach, w kartonach, te najcenniejsze owinięte w folię, stoją na prowizorycznych regałach.
I właściwie nieważne jest, czy ostatecznie kupi się jedną, cztery, pięć, czy ani jednej książki. Taki kilkugodzinny (krócej się nie da!) spacer wśród książek, których dotykały ręce czytelników już kilkaset lat temu, sprawi, że każdy prawdziwy bibliofil poczuje się jak w raju.
Więcej informacji i zdjęcia: strona organizatorów.
M.