Jürgen Thorwald, dziennikarz i historyk, wśród autorów literatury faktu zajmuje miejsce szczególne. Pokrewieństwo z lekarzami i chirurgami, w połączeniu ze skrupulatną pracą z materiałami archiwalnymi, umożliwiło mu napisanie licznych książek poświęconych historii medycyny i kryminalistyki, które cechują się nie tylko rzetelnością, ale także budzą autentyczne emocje i dają wgląd w życie ich bohaterów. Thorwald przygląda się opisywanym osobom z uwagą, ale i empatią, tworząc przekonujące i intrygujące portrety. Niewielu pisarzy potrafi w takim stopniu zbliżyć czytelnika do postaci, których biografie kreślą, zachowując jednocześnie wskazany w reportażu obiektywizm.

„Krew królów” to książka poświęcona hemofilii, chorobie, której nosicielką była brytyjska królowa Wiktoria. Ona też przekazała wadliwy gen swoim potomkom – co, jak argumentuje Thorwald, powołując się na historyków i politologów, miało istotne konsekwencje dla historii Europy. W jego studium polityka odgrywa jednak marginalną rolę. Na pierwszym planie znajdują się chorzy: hiszpański książę Alfons, Waldemar z Prus oraz carewicz Aleksy.

Dzięki przedstawieniu losów trzech książąt hemofilia przestaje być abstrakcyjną i groźną jednostką chorobową – staje się czymś bliższym, bardziej realnym, budzącym szczere współczucie i obawę o życie bohaterów. Tak skonstruowane studium przypadku, umożliwiające wgląd w codzienne zwyczaje chorego, pozwala lepiej zrozumieć ciągły strach, w jakim żyli hemofilicy w epoce przed wynalezieniem leków zwiększających krzepliwość krwi. Thorwald nie ogranicza się jednak do prezentacji suchych faktów. Konstruuje fabularyzowaną narrację, w której często i chętnie uderza w sensacyjne tony. Początkowo ta maniera może wydać się drażniąca, lecz jest uzasadniona statusem celebryty, jakim cieszył się każdy z jej bohaterów. Książę Alfons, z jego niespokojnym życiorysem i pełną pasji ucieczką przed własnym losem, jeszcze przed śmiercią przykuwał uwagę opinii publicznej, budząc mieszankę fascynacji i niesmaku. Na historię Waldemara rzuca cień Druga Wojna Światowa oraz fakt, że z perspektywy wielu osób był on przedstawicielem wrogiej Rzeszy, którego życie w ostatnich dniach konfliktu nie grało żadnego znaczenia. Z kolei odtworzenie historii choroby carewicza Aleksego jest niemożliwe bez eksploracji przeszłości Rasputina, która nieodmiennie wywołuje żywe emocje. Należy także pamiętać o tym, jak postrzegano hemofilię: zanim poznano podłoże tej choroby, była ona traktowana jako hańba lub wręcz klątwa. Thorwald słusznie podkreśla, że prawdopodobnie liczne dokumenty dotyczące hemofilii zostały zniszczone przez rodziny chorych. Wszystkie badania poświęcone historii tego schorzenia wśród władców Europy oznaczają zatem przedzieranie się przez tajemnice i oddzielanie faktów od pruderii i sfałszowanych oświadczeń lekarzy.

Warto dodać, że Thorwald skupia się nie tylko na chorujących dziedzicach. Dostrzega także ich otoczenie – rodziny, przyjaciół, lekarzy, krwiodawców gotowych ryzykować swoje życie. Umiejętnie kreśli barwne tło i zaznacza heroizm ludzi, którzy niejednokrotnie ratowali hemofilików. Sądząc po twórczości autora, w którego dorobku znajdują się pozycje takie, jak „Pacjenci” – książka w całości poświęcona ludziom, którzy zgodzili się poddać innowacyjnym operacjom – ci cisi bohaterowie, których nazwiska nie utrwaliły się w historii, są dla niego nie mniej ważni niż znani lekarze czy książęta. Poświęcenie im uwagi to niewątpliwy atut tego tekstu.

Książkę zamyka rozdział poświęcony medycznym aspektom hemofilii, posłowie oraz zbiór przypisów. Mechanizm choroby został wyjaśniony w przystępny sposób oraz wzbogacony o przejrzysty graf. Thorwald zawarł tu także informacje o historycznych zapisach poświęconym hemofilii oraz uwagi na temat swojej pracy nad tym zagadnieniem. Stanowi to świetne uzupełnienie i przyczynek do dalszej lektury dla osób zainteresowanych tematem.

Na uwagę zasługuje także wydanie. „Krew królów” ukazała się nakładem wydawnictwa Znak jako część reedycji dorobku Thorwalda. Wszystkie książki z tej serii mają charakterystyczne okładki, utrzymane w minimalistycznej, szaro-czerwonej tonacji i nawiązujące do wykonywanych piórkiem rycin z dawnych podręczników medycznych. Wrażenie czytania starych książek naukowych jest dodatkowo podkreślone przez płócienny grzbiet i gruby, przyjemny w dotyku papier.

„Krew królów” zostawia czytelnika z wiedzą o historii rzadkiej choroby i nietuzinkowych osób, jakie na nią zapadły. Budzi też refleksje na temat rozwoju nauki i medycyny – choć dziś leczenie różnych odmian hemofilii nie stanowi dla lekarzy większego wyzwania, mnie uderzył fakt, że opisane przez Thorwalda wydarzenia rozegrały się tak niedawno, a granica między śmiertelnym zagrożeniem a dobrze poznaną niedogodnością była tak cienka.

Karolina Łukasik

KarolinaL