Ta opinia będzie inna niż wszystkie, które dotychczas napisałam. Istnieją ku temu trzy powody: Albert Camus jest moim ulubionym pisarzem, to postać Kaliguli sprawiła, że Camus stał się dramatopisarzem – w 1934 roku jeden z wykładów, na który uczęszczał młody Camus dotyczył rzymskich cesarzy, a pośród nich był Kaligula, i właśnie wtedy pisarz odkrył w sobie chęć zaangażowania się w działalność teatralną, po trzecie „Kaligula” w reżyserii Anny Augustynowicz to pierwsza realizacja dramatu Camusa, którą widziałam.

I choć można spierać się o czynniki, które w moim mniemaniu usprawiedliwiają wspominaną wyjątkowość spektaklu, jaką pragnę oddać poprzez tekst, lepiej zacząć od samego początku…

KALIGULA

Kaligula, pierwsza sztuka teatralna, autorstwa Camusa, powstała w 1937 roku. Ostateczna wersja tekstu była gotowa w 1957 roku i zaprezentowano ją na festiwalu sztuki dramatycznej w Algierze. Tytułowy bohater to postać historyczna z okresu Cesarstwa Rzymskiego. Kaligulę znamy z historii, jako syna Germanika i Agrypiny, cesarza rzymskiego w latach 37-41 o sławie człowieka okrutnego, nieludzko traktującego rodzinę i poddanych. Camus wybrał tę postać dochodząc do wniosku, że Kaligula, jakkolwiek przewrotnie to brzmi, jest „inteligentnym tyranem”, który kieruje się pobudkami prawdziwie niezwykłymi i w swojej niezwykłości jednocześnie głębokimi. Nie należy jednak zbyt pochopnie interpretować tego zaskakującego stwierdzenia – posunięcie takie groziłoby dojściem do wniosków zupełnie sprzecznych z intencją autora. Wskazówka ta wybrzmiała w ścianach Sceny Kameralnej Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi i uderzała w widza od pierwszych minut przedstawienia. Mało tego – wieloznaczność przekazu i osądu bohatera przez samego Camusa, obraz sceniczny w reżyserii Anny Augustynowicz uwyraźnił z przejmującą wnikliwością, pozostawiając jasnym, jak głęboki namysł nad postacią życia-procesu Kaliguli musiał towarzyszyć zarówno jej, i jak pozostałym twórcom spektaklu.

II

Cała akcja Kaliguli dzieje się w pałacu cesarza w Rzymie. Kaligula (w tej roli Wojciech Brzeziński) nosi jeansy, ma bose stopy – jest u siebie. Jego pałac to pokój, marmurową posadzkę zastępuje wykładzina. Nie ma tu pięknych okien, rzeźb czy balkonów, dachem jest sufit nad sceną, a jej kolumnami, widownia. W takim „pałacu” jego postać ma tym mniejsze szanse, aby zostać poddaną w wątpliwość. Tak jak czytelnik Camusa, tak i widz spektaklu nie poznaje losów bohatera od początku jego urodzenia, czy nawet panowania. Spektakl rozpoczynają pierwsze symptomy „logicznego szaleństwa” cesarza, które pojawia się po śmierci Drusilli, jego siostry, a zarazem kochanki. Następnie jesteśmy świadkami tragicznych wydarzeń, które są pochodną podejmowanych przez cesarza absurdalnych i brutalnych decyzji, w wyniku których, w oczach ludu przemienia się on w łaknącego krwi tyrana. Śmierć Drusilli budzi w Kaliguli między innymi przekonanie o zbrodniczej naturze bogów, ponieważ zgon ten jawi mu się, jako pozbawiony jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Proceder, wciąż potęgującej się fali terroru nie może jednak trwać wiecznie.

III

Z dramatu Camusa dowiadujemy się, że dokładnie trzy lata później wszyscy rzymscy senatorowie jednoczą się, uznając, że zawiązanie spisku przeciwko cesarzowi, odchodzącego od zmysłów w swoim barbarzyństwie i żądzy mordu, jest wskazane ze względu na dobro całego Rzymu. Na scenie nie padają słowa: trzy lata później. Dla każdego z towarzyszy Kaliguli, dla Cherei (Adam Krzycz – Berezowski) , Scypiona (Marcin Łuczak) czy Helikona (Paweł Poczesny), nawet kochanki Cezowi (Iwona Dróżdż – Rybińska), akt wierności bądź buntu przeciwko cesarzowi jest bolesnym poszukiwaniem swojej tożsamości – dla każdego w inny sposób dotarcie do niej jest spiskiem przeciwko władcy, a dosłowniej, przeciwko jego logice. W końcu, w przypływie ogromnej potrzeby udowodnienia swojej bezgranicznej władzy i przerażającej wolności, cesarz w brutalnie absurdalny sposób skazuje na śmierć swoją kochankę Cezonię, która jako jedyna z dworu darzy go jeszcze…szacunkiem czy przerażeniem, nie rozpoznającym już szacunku od pogardy? W konsekwencji władca pozostaje sam na sam z wrogami. Ale kto jest jego największym wrogiem? W oryginalnym tekście Camusa ten szczególny moment osamotnienia sprawia, że w przerażającym lęku przed poddanymi, cesarz przyznaje się do swoich błędów, wyznając: „Moja wolność nie jest dobra”, aby następnie przez śmiech, krzyczeć: „Ja jeszcze żyję!” powoli konając z rąk spiskowców. Tymczasem na scenie nie widzimy ich, rzucających się z nożami na Kaligulę. Padają słowa: „Już czas”, ale czym innym jest tu akt „sprawiedliwości w imię buntu” w rozumieniu Cherei. Kamień, który w życiu zawsze jest w zasięgu ręki, a który wisi nad sceną, w końcu uderza tam, gdzie w konwulsjach samotności „miota się” cesarz. Kaligula musi przyznać się przed sobą i całym światem, że absurdalna swoboda może skończyć się tylko w jeden sposób – klęską w samotności i rozgoryczeniu. Bohater pragnął przekroczyć granice absurdu, ostatecznie jednak sam może oczekiwać już tylko na nieuniknioną śmierć. To, czy kamień uderzył właśnie tam, gdzie cesarz się „miotał”, czy też rozgryzany przez niego słodki owoc ostatecznie spłynął mu po policzku krwią – nie ma znaczenia. Tak jak paradoksalna gorycz Kaliguli w obliczu myśli o nieuchronności umierania nie przyczynia się do polepszenia losu ludzkiego, nie zmniejsza zła, ani nie czyni go bardziej zrozumiałym, a wręcz na odwrót – Kaligula może tylko mnożyć niesprawiedliwość, stawiając siebie na miejscu pana życia i śmierci, tak dla polepszenia losu ludzkiego nie przysłuży się bardziej rzucony kamień, niż słodka ampułka, którą sam Kaligula, świadomie, włoży do swoich ust.

IV

Ten, którego prawda jest przeciwieństwem rozumowania Kaliguli – Cherea, uważający, że nie można żyć bez poczucia sensu, Cherea – sam Camus, który w całej swojej twórczości przekonuje, że nie wszystkie czyny człowieka mają równą wartości, a szacunek dla życia i zabójstwo nie równoważą się, nie stają się w żaden sposób równie uprawomocnione, nie jest, w recepcji Augustynowicz, tym, który przede wszystkim zapowiada i świadczy o oczywistym bankructwie krwawej logiki Kaliguli. Świadectwem bankructwa nie jest również wniosek, że zabójstwo nigdy nie przestanie być faktem nieposiadającym zrozumiałego wyjaśnienia i uzasadnienia. Koszmar, dziejący się w głowie Kaliguli, rozpacz, rozdzierająca jego serce, każdy jego ruch i każde słowo, są jego własnym katem i zaprzeczeniem. Augustynowicz to „życie, które zaprzecza życiu” wstawiła w miejsce krwawej zemsty, które mogliby dokonać na Kaliguli inni.

V

Camus, szukając konsekwencji myślenia absurdalnego, wybiera bohatera antycznych dziejów i czyni go postacią tragiczną na sposób grecki. Kaligula ma nieograniczoną władzę. Jego myśli i czyny dotyczą całego Rzymu, a więc, rozumując to mitycznie, całego świata. Ta historia staje się czymś więcej niż indywidualną historią szaleństwa, jest jak gdyby historią powszechną. Augustynowicz pozostała wierna tej wizji sztuki, jaką miał sam jej autor. Camus wraca do tradycji teatru greckiego, gdzie forma tragizmu Kaliguli przypomina tragizm Króla Edypa u Sofoklesa. Oczywiście, Kaligula myśli na sposób absurdalny i w tym sensie nie jest podobny do bohaterów tragedii greckiej. Ale po obejrzeniu spektaklu nie można powątpiewać, że te przekonania o „greckim tragizmie” Kaliguli są tylko wymysłem krytyków pisarza lub jego nadinterpretacją, próbą „dopisania sobie” czegoś. Twórcy spektaklu uwyraźnili, jak wiele wspólnego ma pojęcie absurdu z greckim pojęciem fatum, wskazali, gdzie możemy doszukiwać się dowodów na to, że absurd jego współczesną transpozycją fatum, że j e s t fatum naszych czasów.

VI

Camus, pisząc o „głębokich pobudkach” cesarza zwracał się szczególnie do młodych ludzi. Przedstawił historię dwudziestopięcioletniego człowieka, który uświadamia sobie nagle podstawowy dramat naszego losu – ludzie są skazani na cierpienie i śmierć, choć noszą w sobie wolę szczęścia, radości i pełnego życia. Na kartach Notatników Camusa możemy odnaleźć pierwszy zarys rozwiązania scenicznego dramatu, który posłużyć może za rozwinięcie odpowiedzi na pytanie; jaki pożytek dla współczesności widział autor z angażowaniu w literaturę postaci cesarza rzymskiego? „Nie, Kaligula nie umarł. Jest tutaj i tutaj. Jest w każdym z was. Jeśli władza jest wam dana, jeśli macie serce, jeśli kochacie życie, ujrzycie, jak wyzwala się ten potwór, czy anioł, którego nosicie w sobie”. Kaligula, w zamyśle autora ma być ostrzeżeniem, które twórcy spektaklu – zdecydowanie dzięki wybitnej grze aktorskiej (tutaj moje szczególne brawa należą się Wojciechowi Brzezińskiemu –Kaliguli i Iwonie Dróżdź – Rybińskiej – Cezoni, za niezwykle przemyślane, sugestywne, silne kreacje oraz Arkadiuszowi Buszko, który wcielił się w rolę Rządcy, za wizję egipskiego skarabeusza w pałacu Kaliguli, która na długo pozostanie w mojej głowie), minimalistycznej, scenografii, nie wiedzieć czemu pogłębiającej moje wrażenie, że znajduję się w szybie piramidy i odkrywczej adaptacji słów tego, w końcu prawie teatralnego traktatu – z dużym ładunkiem emocjonalnym przekazali widowni. O ile posługując się postacią rzymskiego cesarza, Camus przedstawił jak kończy się życie człowieka, który uczynił z istnienia krwawą metafizykę, o tyle posługując się figurą, stworzoną przez Camusa, Augustynowicz, w moim odczuciu, pyta bardziej o to, czy życie to w ogóle się zaczęło?

Spektakl obejrzałam 13 listopada w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi.

Joanna Roś

Fot. blog.wspolczesny.szczecin.pl