Naszym zdaniem

9.5
Styl i język
9
Treść i fabuła
7
Okładka

Jeżeli szukacie książki, przy której wylejecie łzy, zapomnicie o swoich problemach, a wciągnięcie się w historię pełną uczuć to książka autorstwa Philipa Beard’a „Droga Zoe” będzie idealna.

Tess, młoda dziewczyna, która doświadcza straty, nie jest do końca w stanie poradzić sobie z odejściem siostry. Można się domyślić, że list, liczący na kartkach ponad 200 stron, zlecił napisanie terapeuta. Tess wspomina o wizytach u minimum jednej terapeutki. Jest to najlepsze rozwiązanie, aby sięgnąć po pomoc w poradzeniu sobie w tak trudnej sytuacji, jaką jest żałoba po bliskiej osobie.

Nie jest to książka przygodowa, a spokojna, można by rzec, cicha opowieść o zwyczajnym życiu nastoletniej dziewczyny. Problemy rodzinne Tess, jej przeprowadzka do biologicznego ojca oraz poznanie nowej miłości pomagają dziewczynie iść dalej przez życie. Ma także wizyty z nowym terapeutą. Zdarza się, że wspomina o poprzednim psychologu w niemiłych słowach. Daje nam to potwierdzenie, iż jeżeli poszukujemy pomocy, nie powinniśmy się od razu zrażać, a szukać odpowiedniego dla nas specjalisty. Zdrowie psychiczne jest najważniejsze. Zwłaszcza w ciężkich chwilach.

Ostatnie strony

Co do długości rozdziałów- jest przeróżna. Niektóre mają po 20 stron, a inne nawet 2-3. Wszystko zależy od tematu, jaki autorka listu- Tess, postanawia poruszać. Najważniejszym jest jednak śmierć adresatki listu, tytułowej Zoe. Przez całą książkę domyślamy się, co się stało. Są wskazówki, jak data śmierci oraz przyczyny. Jednak prawdziwie dopiero na ostatnich stronach mamy opis dokładnych wydarzeń, a tym samym – cierpienia rodziny.

Zauważyłam, że autor posiada na pewno minimalną wiedzę o psychologii, gdyż często wspominany jest Freud- lekarz, twórca psychoanalizy, o którym uczy się każdy student psychologii od pierwszego dnia studiów. Rozumie emocje, jakie towarzyszom odczuciom stracenia siostry czy dziecka. To wszystko przyczynia się do głębokiego przyswajania odczuć, jakie zostały zawarte na kartkach listu.

Tragiczna opowieść o stracie, smutku, rozpaczy, problemach rodzinnych oraz żałobie wpasowuje się w aktualny jesienny klimat. „Dear Zoe”, a w tłumaczeniu na polski „Droga Zoe” polecam na podróż pociągiem. Jadąc, w porywach 4 godziny, zdążyłam przeczytać praktycznie wszystko. Mijałam okoliczne miasta, wioski, lasy. W takich chwilach krajobrazy szybko nam przelatują przed oczami, zostając w tyle. Podczas czytania książki odczułam podobne wrażenie. Wiele rzeczy nam umyka, jak zając na łące, sarna ukryta w lesie. Jednak najważniejszy jest cel oraz z kim przeżyjemy tę podróż. Wiele osób odchodzi, skrywa się przed nami, ale pozostaje dalej w naszych sercach.

Zapraszamy na naszego Instagrama oraz Facebooka. Ten tydzień będzie dla nas pracowity! Pełen recenzji oraz postów, więc zapraszamy do obserwowania 🙂