„Opowiadania” Aleksandry Wacławik to niewielka gabarytowo książeczka, więc wydawałoby się, że szybko się przez nią przebrnie. Nic bardziej mylnego – autorka wprowadza nas w mroczny i tajemniczy świat swojej psychiki – pewnie licząc na to, że postaramy się zrozumieć meandry jej myśli. Niestety – bez powodzenia.
Czytając „Opowiadania” ma się wrażenie, że obcuje się z dziennikiem, czy też pamiętnikiem chorej osoby. I nie chodzi tutaj tylko o zdrowie psychiczne, ale również fizyczne. Bohaterka-narratorka – „anorektyczka-tyczka”, „szwaczka własnej skóry” oprowadza czytelnika po Ajtanii, wymyślonej przez siebie krainie. Urywane, miejscami niejasne zdania, mają prawdopodobnie na celu pozwolić odbiorcy „wejść w skórę” chorej. Tak się jednak nie dzieje – co gorsza bohaterka stworzona przez Wacławik drażni. „W małym lusterku mojego serca odbija się pustka. Wiem przecież, jak to jest, kiedy nie ma nikogo. Sens wypowiadanych przeze mnie zdań to kamuflaż – mówi górnolotnie i zaraz dodaje „Jestem po prostu małą dziewczynką, której nikt nie lubi. Poza tym gdzieś wewnątrz gardzę ludźmi” – dodaje.
Mam wrażenie, że autorce zabrakło pomysłu na dopracowanie swoich tekstów i po prostu spisała niechlujnie swoje wspomnienia („pierwsza śmierć”, utrata Boga, pierwsza miłość, seks, autodestrukcja) nadając im tytuły: Cięcie, Ajtania, Uśmiechnęła się do mnie tęczowa dziewczyna!, Droga, Okręty, Między Światami, Mozaika Blizn, Ogień, Tulić do Piersi, Noc, Dziecko Cmentarnej Alei.
Wacławik na stronie tytułowej zamieściła dedykację, która wszystko wyjaśnia: „dla mnie samej”.
Natalia Doległo