Naszym zdaniem
Władysław Lis jest totalnie niedzisiejszy, ale być może właśnie dlatego na swój sposób intrygujący. To było moje pierwsze spotkanie z Ossendowskim. Trochę się go bałam, wiedząc, że niedzisiejszy jest również język, którym operuje autor. Archaiczna polszczyzna jednak mnie zachwyciła.
Porucznik Władysław Lis za udział w wojnie polsko-rosyjskiej w 1831 roku zostaje wraz z żoną zesłany na Syberię. „Okropna sprawa”, pomyślałam sobie. Niezłomność Lisa, który sytuację tę przyjął z pokorą (ba, nawet z uśmiechem na ustach) i odwagą, początkowo zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Postawa ta spokojnie mogłaby być metaforą radzenia sobie z niepowodzeniami wszelkiej maści, które spotykają nas na co dzień – nieważne, co niesie los, trzeba temu stawić czoła, iść do przodu i próbować dostrzec pozytywne strony, bo tylko dzięki temu możemy zwyciężyć. Im dłużej jednak poznawałam Lisa, tym bardziej mnie irytował. Zastanawiałam się, dlaczego i co jest z nim nie tak, po czym mnie oświeciło: jest zbyt idealny. I nigdy nie narzeka. Co to za Polak, co nie narzeka?
Idealny patriota. Lis był trębaczem w pałacu cara Mikołaja. Nie wiedział, że jest Polakiem, ponieważ jako sierotę wychował go korpus kadetów. O jego pochodzeniu opowiedziała mu Julianka, która potem została jego żoną. Kiedy znajdująca się pod zaborami Polska chciała odzyskać wolność, wstąpił do polskich wojsk i walczył o swój kraj. Został ranny, schwytany i ukarany za bunt wywiezieniem na Syberię.
Idealny mąż idealnej żony. Władysław i Julianna kochają się nad życie. Julianna dowiedziawszy się o karze, która spadła na męża postanowiła mu towarzyszyć w niedoli, razem z nim odbywając męczeńską drogę. Wspierają się, wzajemnie pocieszają, kiedy choć na chwilę muszą się rozstać, bardzo za sobą tęsknią.
Idealny mężczyzna. Lis jest dobrze zbudowany, silny, przystojny. Szybko uczy się, jak wybudować dom, jak zarządzać gospodarstwem, jak polować. Jest odważny, stanowczy, prawdomówny. Szybko zyskuje sobie szacunek wśród lokalnej ludności, która zaczyna nazywać go Sprawiedliwym i bardzo często radzi się go w kłopotach.
Idealny myśliwy i rybak. Lis ma doskonały zmysł łowcy, jest spostrzegawczy, szybki i celnie strzela. Dzięki temu z wypadów do lasu, w których towarzyszy mu jego idealny pies, wraca z najlepszymi futrami soboli, popielic i lisów. Ratuje Samojedów od pomoru ryb, budując na rzece przeręble.
Idealny nauczyciel. Lis z chęcią dzieli się swoją wiedzą z tubylcami. Uczy ich czytania i pisania, opowiada o dalekich krajach, w których ludzie nie muszą zmagać się z trudnymi warunkami życia. Julianna leczy miejscową ludność, która skazana jest na choroby i epidemie ze względu na brak dostępu do lekarza.
I tak dalej. Takie, a nie inne przedstawienie postaci Władysława Lisa wydaje się dość oczywiste, kiedy weźmiemy pod uwagę, w jakich latach żył Ossendowski (1878-1945) i jak trudny to był czas dla Polaków. Energia, radość, wiara w odzyskanie wolności miała zapewne podnosić na duchu uciśnionych rodaków i dawać im nadzieję na lepsze jutro. Nie było miejsca na narzekanie – trzeba było działać. Władysław Lis jest totalnie niedzisiejszy, ale być może właśnie dlatego na swój sposób intrygujący.
To było moje pierwsze spotkanie z Ossendowskim. Trochę się go bałam, wiedząc, że niedzisiejszy jest również język, którym operuje autor. Archaiczna polszczyzna jednak mnie zachwyciła – staranność z jaką Ossendowski buduje zdania, kunszt wypowiedzi, malownicze opisy przyrody sprawiły, że rozpływałam się nad tekstem. Na uwagę zasługuje również piękne wydanie książki – historia Lisa przeplatana jest niezwykłymi zdjęciami prezentującymi życie codzienne na Syberii, lokalne zwyczaje i odświętne stroje.
Warto również przybliżyć nieco postać samego autora. Antoni Ferdynand Ossendowski był bowiem postacią nietuzinkową a jego burzliwe i bogate w przygody życie znalazło odzwierciedlenie w licznych publikacjach. Był doktorem nauk chemicznych, wykładał na wyższych uczelniach, był członkiem Akademii Francuskiej, intensywnie działał naukowo, jak i gospodarczo. Władał 8 językami, m.in. chińskim i mongolskim. Brał udział w rosyjskiej rewolucji, walczył po stronie białych. Był prezesem Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy, odwiedził wiele krajów, z których przywiózł liczne literackie reportaże, opowiadania i powieści podróżnicze, które cieszyły się ogromnym powodzeniem na całym świecie. Po II Wojnie Światowej został skazany na zapomnienie za krytykę rewolucji sowieckiej – jego nazwisko nie mogło pojawić się w żadnej oficjalnej encyklopedii, a znajdujące się w bibliotekach książki jego autorstwa zostały skonfiskowane i zniszczone.
Tym bardziej cieszy, że dzisiaj zupełnie nieskrępowanie możemy korzystać z tego cennego dorobku.
Justyna Sekuła