Moja alergia na matematykę niestety nie maleje, ale rozsądek wciąż walczy, bo przecież ta dziedzina nauki towarzyszy nam każdego dnia. Z tego powodu lubię co jakiś czas sięgnąć po tytuły popularnonaukowe, dzięki którym daję sobie szansę na rozruszanie mózgu. Tym razem padło na „Wielkie problemy matematyczne”. Z jakim skutkiem?

Na początku warto napisać kilka słów o autorze, który niestrudzenie stara się popularyzować matematykę. Ian Stewart to znany brytyjski matematyk, obecnie jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu w Warwick. W Polsce ukazało się już kilkanaście publikacji Stewarta, w tym np. „Krowy w labiryncie i inne eksploracje matematyczne” czy trzy tomy „Nauki Świata Dysku” (napisane wspólnie z Pratchettem).

Tę książkę rozpoczyna rozdział o czymś, co wiele lat temu, na pierwszej lekcji z tego tematu, uznałam za banał. Szybko przekonałam się, że szkolne wprowadzenie jest tylko pozornym uspokojeniem ucznia, by nie panikował zbyt wcześnie. Potem było coraz gorzej, a ukoronowaniem tych tortur był sprawdzian. Stewart też zaczyna od przyjemnego wstępu, ale różnica polega na tym, że opowiada o tym momentami nie jak matematyk: „Liczby pierwsze są jak ludzie: są indywidualistkami i nie przestrzegają standardowych reguł”. W innym rozdziale pojawia się bajka o pięknej Hipotezie i wilku przebranym za programistę (nie odwrotnie), a bywa, że autor pozwala sobie na czarny humor: „No to jak jest z tym Układem Słonecznym – jest stabilny czy nie? Zapewne nie, ale my się o tym nie przekonamy, bo już dawno nas nie będzie”. Takie luźniejsze wstawki zdecydowanie ułatwiają lekturę, bo choć autor robi co może, niestety nie zawsze da się wszystko uprościć.

Cała książka sprawia wrażenie wielopokoleniowej sagi, bo Stewart przedstawia zmagania kolejnych naukowców – nad niektórymi problemami matematycznymi pracowano nawet po kilkaset lat, by wreszcie odnaleźć rozwiązanie! Część zagadnień wciąż pozostaje bez odpowiedzi, a matematycy potrafią spierać się o to, czy jakaś hipoteza jest możliwa do udowodnienia. Autor podsumował to w taki sposób: „Kto ma rację? Pożyjemy, zobaczymy”.

Sam problem matematyczny musi być ważny i trudny, a rozwiązanie wcale nie sprawia, że matematyk szaleje z radości. A co, jeśli coś się pominęło i ktoś inny raz dwa wywęszy nieścisłości i błędy? Stewart przytoczył też bardzo ciekawy przypadek Grigorija Perelmana, który wykazał prawdziwość hipotezy Poincarégo. Uczeni przez kilka lat wahali się, czy ją zatwierdzić, bo każdy obawiał się utraty autorytetu przez podjęcie pochopnej decyzji. W końcu potwierdzono rozwiązanie, a za to należała się nagroda, bo był to jeden z problemów milenijnych (siedem najważniejszych problemów matematycznych, które wciąż nie miały rozwiązania). Rosyjski matematyk odmówił przyjęcia medalu Fieldsa i miliona dolarów od Instytutu Claya, bo… nie chciał sławy.

Autor właściwie snuje opowieść o matematyce, nie zarzuca czytelnika stosem niezrozumiałych wzorów czy wykresów. Te elementy oczywiście też się pojawiają, ale zawsze są poprzedzone wyjaśnieniem i rzeczywiście pomagają, a nie mącą w głowie. Lektura „Wielkich problemów matematycznych” wymaga skupienia, ale z pewnością warto spróbować, bo autor dokłada wszelkich starań, by nawet laik z przyjemnością poczytał o matematyce i dowiedział się czegoś więcej.

Alicja Sikora