Marcin Ciszewski jest jednym z najbardziej znanych polskich pisarzy, którzy specjalizują się w powieściach kryminalnych z podgatunku sensacji i powieści szpiegowskich. Jego powieści są dopracowane w każdym calu i w kategorii akcji opisującej działania służb specjalnych i wielką politykę wplatającą się w codzienne życie spokojnie mogą konkurować ze światowymi bestsellerami. Nie jest inaczej w przypadku książki „Wiatr”, która po raz kolejny wskazuje na wielkie zaangażowanie autora w pracę pisarską oraz umiejętność ukrywania pod maską pozorności historii, o których nie śni szary obywatel.

Wiedzcie, że nic nie dzieje się przypadkiem. Jeśli na imprezie sylwestrowej w górach spotyka się grono nieznanych sobie osób, to nie jest to przypadek. Wśród nich znajduje się niedoszły zabójca. Młoda dziewczyna w niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zepchnięta ze schodów. Lekarz stawia szybką diagnozę – jeśli za kilka godzin nie znajdzie się w szpitalu, umrze. Pogarszające się warunki atmosferyczne nie pozostawiają złudzeń. Droga po pomoc będzie ciężka. Noc jest ciemna, zimna, śnieg utrudnia poruszanie się, wiatr zablokował kolejki. Ale czy na pewno? Czy nie znajdzie się ktoś na tyle odważny, by przy szalejącym wietrze uruchomić kolejkę na Kasprowy Wierch? Dwóch mężczyzn decyduje się na szalony krok. Zależy im na tym, aby zapewnić dziewczynie jak najszybszą pomoc medyczną. Ubierają stroje narciarskie, nakładają narty, ranną dziewczynę kładą na saniach i wyruszają w morderczą drogę. Czy jednak życie nieznanej dziewczyny jest tak wiele warte, by ryzykować własne? A może mężczyźni mają jakiś inny powód, by szybko oddalić się z Kasprowego?

Stawiam więcej pytań niż odpowiedzi, wiem, ale to dlatego, że chcę Was zachęcić do przeczytania „Wiatru”. Autor wiele czasu musiał poświęcić na zgłębianie zagadnień turystyki górskiej w ciężkich warunkach, co przełożyło się na jakość opowieści. Z drugiej strony muszę powiedzieć, że jeśli szukacie historii o wielkiej przyjaźni, przepełnionej emocjami opowieści, czegoś, co oczyści Was emocjonalnie, to może jednak nie sięgajcie po Ciszewskiego. On tylko bardziej namąci Wam w głowach pokazując, że świat, który znamy to zaledwie kropla w morzu tego, co naprawdę dzieje się poza widokiem naszych oczu.

Na koniec muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się, że można przez jakieś trzysta stron powieści opowiadać w ciekawy sposób o tym, jak grupa ludzi schodzi z Kasprowego Wierchu. Wydawało mi się, że nie można z takiego tematu wyłuskać zbyt wiele, ale myliłam się i oddaję pokłon autorowi. Marcin Ciszewski potrafi napisać książkę o twardzielach w taki sposób, który mnie nie odrzuca, który sprawia, że widzę bohaterów przed oczami i wydają mi się oni do granic realni, ale nie przybierają przy tym postaci Johna Rambo czy Johna McClane’a. Bliżej im do ideału policjanta, którego chciałabym mieć przy sobie, gdyby trzeba było mnie zwieźć z Kasprowego, albo po prostu obronić na ulicy przed mętami.

Sylwia Tomasik