Naszym zdaniem

Wydanie prezentuje się świetnie i mogę tylko pozostać dozgonnie wdzięczna za to, że wydawnictwo słowo/obraz terytoria wydaje takie cuda.

5
Styl i język
6
Treść i fabuła
10
Okładka
9
Zapach

Stanisława Przybyszewska to artystka o nagle urwanej biografii. Pozostawiła po sobie wiele dzieł niedokończonych, niedopracowanych oraz niewydanych. W 2015 roku minęło 80 lat od jej śmierci; ta okrągła rocznica jest tym dobrym  momentem, aby pochylić się nad jej niezwykłą twórczością.

Najwięcej o życiu Stanisławy Przybyszewskiej można dowiedzieć się z jej listów. Pozostawiła po sobie obfity dorobek epistolarny, z którego wyłania się obraz kobiety rozczarowanej światem i czasami, w których żyje. Pesymizm oraz mizantropia to przeważające tony w „Listach”. To nie tylko swoista relacja z biedy, w której żyła, ale też zapis intelektualnego pamiętnika. Uwiecznia w nich bowiem swoje przeżycia dotyczące lektur i uwagi dotyczące wytężonej pracy literackiej. Cierpienie jest dla niej aktem reifikującym, które czyni z jej życia spektakl teatralny.

W „Cyrografie na własnej skórze” znajduje się siedem niepowiązanych ze sobą opowiadań. Akcja części z nich jest umieszczona w czasach dla autorki współczesnych, inne zaś dotyczą jej ulubionego tematu – Rewolucji Francuskiej.  Według tej pisarki człowiek funkcjonuje uwikłany w dychotomię między tym co naturalne, czyli rzeczywiste – rèalite (co jest wartościowane pejoratywnie), a tym co zostało wytworzone przez człowieka i jest rezultatem jego aktywności. Naturalność to bierność, a przeciwieństwem tego jest aktywność prowadząca do powstania nowych jakości, czyli osobowości wolnej od płci, emocji, uwarunkowań osobistych. Byłby to wydestylowany intelekt. Momentem, gdy starły się wyżej wymienione płaszczyzny to czas Rewolucji Francuskiej. Dla Przybyszewskiej ludzie biorący w niej aktywny udział, to osoby wybijające się ponad przeciętność, żyjące dla idei, gotowe do złożenia najwyższych ofiar. Widać to najlepiej w osobie  Robespierre’a. Dla niej to  ktoś, kto kieruje się tylko intelektem, kto niemal całkowicie wykluczył ze swojego działania afekt. Przybyszewska nie interesuje się tym, jak cierpią jednostki w czasie gruntowych przemian społecznych. Opisuje jedynie wielkie osobowości, które dzięki swojemu ponadprzeciętnemu rozwinięciu mogą być spoiwem dla przeciętnej masy jednostek.

Sama Przybyszewska uważała się za matematyka słowa. Jej zdania są wymuskane, doprowadzone do idealności w pojęciu pisarki. W jej twórczości nie było miejsca na swobodę, czy, tak przez wszystkich wykorzystywaną, wenę. To widać. Przez to teksty są sztuczne, pozbawione naturalności. Dialogi wydają się iście sceniczne, nie mają nic wspólnego z naturalnymi rozmowami. To wygłaszane kwestie, trochę nadęte. Owszem, niepozbawione uroku, ale przytłaczające patosem. Opowiadania mają podobną do siebie strukturę. Głównym sposobem prowadzenia akcji jest monolog bohaterki. Jest to coś w rodzaju uporządkowanego strumienia myśli. Tok asocjacyjny sprawia, że następują częste przeskoki tematyczne. Konstrukcje zdań są nienaturalne. Zdania są wielokrotnie złożone za sprawą czego dialogi brzmią jak wyreżyserowane. Może się to łączyć z tym, że Przybyszewska próbuje wyrazić to, co nie jest uchwytne w języku.

Postacie, zwłaszcza kobiece, zostały wykreowane genialnie. Mają złożone osobowości, a Przybyszewska zadbała, by każde ich poczynanie miało psychologiczne fundamenty. Zostały stworzone gruntownie. Często pewne zachowania mają swoje źródło w dzieciństwie. Nie zawsze wszystko jest podane na tacy, czasem pewnych kwestii trzeba się domyślać, samodzielnie tworzyć jej biografię. Pewne sprawy zostają przemilczane. Dlaczego? Bo tak jest lepiej? W każdym razie książka staje się prawdziwym intelektualnym wyzwaniem.

Karolina Baran